Historia Polski. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Historia Polski - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 5

СКАЧАТЬ Czapskiego upływało na rozpaczliwych wysiłkach zrobienia kariery politycznej, nie ze względów pieniężnych, lecz ze względu na zamiłowania, ambicję działalności politycznej. Wszędzie było go pełno. Właził do wszystkich salonów w Berlinie, od królewskich począwszy, gotów był oddawać wszelkie usługi. Upadł tak nisko, że jeździł do Rzymu załagadzać konflikt z Kościołem, powstały z walki kardynała hrabiego Ledóchowskiego, arcybiskupa poznańskiego, z Bismarckiem; było to maksimum zdrady ze strony Poznańczyka, bo przecież Ledóchowski występował w obronie polskości, Bismarck go uwięził, a papież wziął jego stronę. Ba! – Czapski opowiada, że gdy jechał odwiedzać swych krewnych na Ukrainie i na Litwie, wojskowość pruska zaszczyciła go zleceniami wywiadowczymi. I cóż! Nawet w tym arcyrenegacie potrafili Niemcy obudzić Polaka. Podczas ustawy o wywłaszczeniu Polaków z ziemi, ustawy wniesionej przez Bülowa w roku 1908, budzi się w Czapskim gwałtowny protest, budzi się trochę Polaka. Potrafi nadwerężyć swoją sytuację w salonach berlińskich, protestując gwałtownie przeciwko bezprawiu. W chwili wybuchu wielkiej wojny cesarz Wilhelm II zawiadamia Czapskiego, że życzy sobie odbudować państwo polskie. Czapski jest wpierw kuratorem uniwersytetu i politechniki, otwartych przez Niemców w Warszawie, potem zastępcą komisarza niemieckiego przy Tymczasowej Radzie Stanu1. Odgrywa wtedy wielką, historyczną rolę, jakkolwiek był to człowiek ulegający złudzeniom i autosugestiom, który poprzednie swoje misje i misyjki, w istocie bez większego znaczenia, uważał za prace polityczne wielkiego stylu, a nie umiał właściwie ocenić całej wielkiej wagi swej działalności w Warszawie. W tym okresie Czapski nadal uważa się za Prusaka, nadal pisuje memoriały i listy, stojąc na straży interesu politycznego Niemiec. Przy pierwszym spotkaniu z księciem Zdzisławem Lubomirskim, jako prezesem Komitetu Obywatelskiego w Warszawie, Czapski zwraca się do niego po niemiecku. Ale – rzecz dziwna! – w swoich memoriałach i listach, pełnych nie tylko lojalności, lecz i usłużności wobec Niemców, pisanych ciągle pod kątem „naszego niemieckiego interesu”, Czapski forsuje takie projekty, które jak najbardziej odpowiadały właśnie polskiej racji stanu. Jest na przykład gorącym zwolennikiem, znowu ze względu na „nasz niemiecki interes”, przyłączenia Litwy do Królestwa Polskiego. Przedziwnie szczere pamiętniki Czapskiego, napisane po niemiecku, lecz wydane także po polsku, zmuszają do zastanowienia się nad wieloma rzeczami: nie tylko nad tym, że są jakieś kresy renegactwa w duszy każdego człowieka, ale również nad dziwnym zjawiskiem, które bym nazwał wallenrodyzmem bezwiednym.

      Czapski był w swoim społeczeństwie wyjątkiem, Poznańskie walczyło z Niemcami całe, od Radziwiłłów do chłopów. Była to wspaniała dzielnica defensywy polskości.

      Pod względem prawnym i gospodarczym przeciwieństwem zaboru pruskiego był zabór rosyjski. Do roku 1905 panował tu absolutyzm, nie było nawet rządów gabinetowych, nie było premiera, prezes komitetu ministrów był tylko instytucją ustawodawczą, przewodniczył komitetowi ministrów, ale ten komitet ministrów był instytucją doradczo-ustawodawczą, rozpatrującą niektóre projekty ustaw. Cesarz był jedynym piastunem wszelkiej władzy, a jego wola jedynym źródłem ustawy. W sprawowaniu władzy wykonawczej każdy minister konferował z cesarzem osobno i od cesarza otrzymywał instrukcje. Ten system razem z wielkością imperium powodował ustawiczne antagonizmy i waśnie pomiędzy resortami. Dopiero od roku 1905 mamy w Rosji przedstawicielstwo narodowe z dwóch izb: Dumy, opartej na dość skomplikowanej ordynacji wyborczej, i Rady Państwa, złożonej w połowie z osób mianowanych przez cesarza, w połowie obranych przez ziemstwa, uniwersytety itd. Wtedy dopiero powstaje w Rosji rada ministrów na sposób europejski, i Witte, Goremykin i Stołypin są pierwszymi premierami rosyjskimi. Polacy byli urzędnikami w głębi Rosji, lecz żaden Polak nie odegrał jakiejkolwiek roli na wyższym stanowisku w Petersburgu. Ale system społeczny, oparty na protegowaniu ziemiaństwa, konserwował polskość ziem, które niegdyś należały do Rzeczypospolitej. Chociaż konfiskaty popowstaniowe zabrały Polakom kilkadziesiąt procent majątków, chociaż Polacy nie mogli kupować majątków na Litwie i Rusi, to jednak na początku wieku XX nie tylko w Mińsku Litewskim, ale i w Kijowie rozbrzmiewa język polski. Daleko na wschód, aż po granice Polski sprzed pierwszego rozbioru, ziemianin, ekonom i Żyd miasteczkowy mówią po polsku. Ogromne dobra na Ukrainie, nawet lewobrzeżnej, dziedziczone przez magnatów polskich, administrowane przez Polaków, sprawiały, że kraj ten nie tracił polskiego charakteru. Rosyjski system gospodarczo-społeczny sprzyjał utrzymywaniu tego charakteru politycznego kraju, który tu zostawił wiek XVIII. Przewaga ziemiaństwa polskiego była tak duża, że ziemstwa, to znaczy samorząd powiatowy i gubernialny, były w rękach Polaków, toteż w niektórych guberniach nie było całkiem ziemstw w obawie przed polonizacją kraju. Dopiero Stołypin chce te ziemstwa wprowadzić, ale według ordynacji specjalnej, zabezpieczającej przed elementem polskim. Wtedy polskim członkom Rady Państwa, zwłaszcza hrabiemu Olizarowi i Meysztowiczowi, udało się wywrócić projekt Stołypina na Radzie Państwa. Stołypin podał się do dymisji, lecz później na podstawie art. 87 ustawy zasadniczej zawiesił na trzy dni izby i ogłosił nową ordynację dla ziemstw w północno-zachodnich guberniach cesarstwa.

      Królestwo Polskie posiadało resztki odrębności, które się wyrażały między innymi w tym, że na terenie tych dziesięciu guberni obowiązywało nie rosyjskie prawo cywilne X tomu (oparte zresztą na dawnym statucie litewskim), lecz kodeks cywilny Napoleona. Poza tym w Królestwie Polskim nie było samorządu, ani wiejskiego, ani miejskiego, zarządy miast spoczywały w rękach urzędników mianowanych, oczywiście narodowości rosyjskiej, powszechnie obowiązywał język rosyjski, tak w stosunkach z władzami, jak nawet w urzędowaniu instytucji prywatnych, z małymi odchyleniami na rzecz dwujęzyczności.

      Zupełnie inaczej było w Galicji, gdzie polityka, rozpoczęta przez Agenora Gołuchowskiego, oddała zarząd kraju w ręce polskie. Językiem urzędowym administracji, sądów i szkolnictwa był język polski; zarówno przedstawiciel władzy centralnej (namiestnik, starosta), jak samorządowej (marszałek Sejmu Krajowego, marszałek rady powiatowej) z reguły byli Polakami.

      Przypisy

      Szkoła krakowska

      Powiedziałem, że trzy elementy kształtowały Polskę sprzed wielkiej wojny: (a) szkoła krakowska, (b) ruch nacjonalistyczny, (c) socjalizm. Z tych trzech elementów szkoła krakowska miała wpływ najmniejszy, nigdy nie działała na masy, w epoce poprzedzającej wielką wojnę straciła wszelki kontakt z młodym pokoleniem. Jednak ona jedynie miała styczność z dalszą naszą przeszłością, styczność zresztą natury polemicznej. Szkoła krakowska, stańczycy, rodzą się z krytyki powstania 1863 roku, nazwę swą otrzymują od Teki Stańczyka, wydawnictwa, które ośmieszało niektórych powstańców. Bo jak każda wojna, tak i powstanie roku 1863 stało się święte dopiero w oczach następnego pokolenia – ci, którzy je przeżyli, krytykowali gorąco wodzów i niepowodzenia.