Krawędź wieczności. Ken Follett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 11

Название: Krawędź wieczności

Автор: Ken Follett

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-260-9

isbn:

СКАЧАТЬ i uniósł głowę.

      Wzrok Rebekki padł na parę butów, które stały na podłodze tuż obok. Uszył je sędziwy szewc, którego jej mąż znalazł. Wzięła jeden do ręki i cisnęła. Rzut był dobry: mimo że Hans próbował się uchylić, but trafił go w czubek głowy.

      – Ty oszalała krowo! – ryknął.

      Walli i Lili weszli do pokoju i stanęli w drzwiach. Spoglądali na dorosłą siostrę, jakby stała się inną osobą. Niewykluczone, że mieli rację.

      – Ożeniłeś się ze mną na rozkaz Stasi! – zawołała. – Które z nas oszalało?

      Rzuciła drugim butem, lecz tym razem chybiła.

      – Co ty wyprawiasz? – zdziwiła się Lili.

      – Rany, ale odjazd – powiedział z uśmiechem Walli.

      Dwoje przechodniów zatrzymało się na chodniku, sąsiad stanął na progu i gapił się na dziwne widowisko. Hans zgromił ich wzrokiem. Żona robiła z niego durnia na oczach innych, raniło to do żywego jego dumę.

      Rebecca rozejrzała się za następnym pociskiem i jej wzrok spoczął na modelu Bramy Brandenburskiej.

      Stał na płycie ze sklejki i był ciężki, lecz zdołała go dźwignąć.

      – O kurczę – odezwał się Walli.

      Rebecca podeszła z makietą do okna.

      – Nie waż się! – krzyknął Hans. – To jest moje!

      Oparła drewnianą podstawę o parapet.

      – Zrujnowałeś mi życie, ty bandyto ze Stasi!

      Jedna z kobiet stojących na chodniku parsknęła szyderczym śmiechem. Wściekły Hans rozejrzał się, usiłując zlokalizować jego źródło, ale na próżno. To, że ktoś się z niego naigrawał, było najgorszą z tortur.

      – Odłóż makietę, zdziro! – pieklił się. – Pracowałem nad nią cały rok!

      – A ja przez rok walczyłam o nasze małżeństwo – odcięła się i uniosła makietę.

      – Rozkazuję ci! – wrzasnął.

      Z wysiłkiem wysunęła model za parapet i puściła.

      Odwrócił się w locie tak, że sklejka znalazła się u góry, a kwadryga na dole. Spadał długo, Rebecca miała wrażenie, że czas na chwilę stanął. A potem makieta rąbnęła w chodnik z odgłosem przypominającym zgniatanie papieru. Zapałki rozprysły się na wszystkie strony, fragmenty konstrukcji spoczęły bezładnie na mokrym betonie. Sklejka leżała nieruchomo, wszystko, co wcześniej na niej było, zniknęło jak zdmuchnięte.

      Hans przez dłuższą chwilę gapił się na resztki makiety z rozdziawionymi ustami.

      Potem się opanował i wyciągnął palec w stronę Rebekki.

      – Zapamiętaj moje słowa – rzekł zimnym głosem, który nagle ją przeraził. – Pożałujesz tego! Ty i twoja rodzina! Będziecie tego żałowali do końca swoich dni. Przyrzekam.

      Wsiadł do samochodu i odjechał.

      ROZDZIAŁ 2

      Na śniadanie matka podała George’owi Jakesowi naleśniki z borówkami i bekon z płatkami.

      – Jeśli pochłonę to wszystko, będę musiał przejść do wagi ciężkiej – oznajmił George, który ważył prawie osiemdziesiąt kilogramów i był gwiazdą zapaśniczej reprezentacji Harvardu w wadze półśredniej.

      – Jedz do syta i daj sobie spokój z zapasami – odparła. – Nie wychowałam cię, żebyś został tępym mięśniakiem. – Usiadła naprzeciwko niego przy stole w kuchni i nasypała płatków na talerz.

      Wiedziała, że George nie jest tępakiem. Niebawem miał ukończyć harwardzki wydział prawa. Zaliczył egzaminy końcowe i był niemal pewny, że je zdał. Teraz przyjechał do skromnego podmiejskiego domku matki w hrabstwie Prince George w Marylandzie nieopodal Waszyngtonu.

      – Chcę zachować dobrą kondycję – wyjaśnił. – Może zostanę trenerem szkolnej reprezentacji w zapasach.

      – Pozazdrościć pomysłu.

      Spojrzał na nią czule. Jacky Jakes miała kiedyś urodę; widział jej zdjęcia z czasów, gdy była nastolatką i marzyła o karierze filmowej. Nadal wyglądała młodo, jej skóra o barwie ciemnej czekolady się nie marszczyła. „Dobra czerń nie pęka”, mawiały murzyńskie kobiety. Jednakże usta uśmiechające się szeroko na starych zdjęciach teraz przybrały wyraz posępnej determinacji. Nie została aktorką, może nigdy nie miała szans. Nieliczne role czarnych kobiet na ogół przypadały ślicznotkom o jasnej cerze. Tak czy inaczej, jej kariera dobiegła końca, zanim się zaczęła, gdy w wieku szesnastu lat zaszła w ciążę. Urodziła George’a i jej twarz zmąciła troska, ponieważ przez dziesięć lat musiała go samotnie wychowywać. Pracowała jako kelnerka, mieszkała w malutkim domku na tyłach Union Station i wpajała synowi, że musi pracować, uczyć się i zabiegać o szacunek.

      – Kocham cię, mamo, ale i tak pojadę na Rajd Wolności.

      Zacisnęła usta z dezaprobatą.

      – Masz dwadzieścia pięć lat – odparła po chwili. – Zrobisz, jak zechcesz.

      – Wcale nie. Każdą ważną decyzję, którą podjąłem, najpierw omówiłem z tobą. I pewnie zawsze tak będzie.

      – Ale mnie nie słuchasz.

      – Nie zawsze. Mimo to jesteś najmądrzejszą osobą, jaką znam, nie wyłączając tych, które poznałem na Harvardzie.

      – A teraz mi słodzisz – odparła Jacky, lecz syn widział, że sprawił jej przyjemność.

      – Mamo, Sąd Najwyższy orzekł, że segregacja w autobusach międzystanowych i na dworcach jest sprzeczna z konstytucją, ale południowcy mają to za nic. Musimy jakoś zareagować!

      – I myślisz, że przejazdy autobusami coś zmienią?

      – Wsiądziemy tu, w Waszyngtonie, i pojedziemy na Południe. Zajmiemy miejsca na przodzie, będziemy korzystali z poczekalni tylko dla białych i prosili, by nas obsłużono w barach dla białych, a kiedy ktoś odmówi, powiemy mu, że prawo jest po naszej stronie, a on je haniebnie łamie.

      – Synku, wiem, że masz rację, nie musisz mi tego tłumaczyć. Rozumiem konstytucję, ale jak sądzisz, co się stanie?

      – Prędzej czy później nas aresztują, dojdzie do procesu i będziemy publicznie bronić swoich praw.

      Jacky pokręciła głową.

      – Chciałabym wierzyć, że pójdzie wam tak łatwo.

      – СКАЧАТЬ