Zima świata. Ken Follett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 36

Название: Zima świata

Автор: Ken Follett

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-259-3

isbn:

СКАЧАТЬ

      Szczeniak zaczął się wiercić i bez wysiłku wyślizgnął jej się z rąk.

      Charlie podniósł go z ziemi. Zauważyła, że ma duże dłonie.

      – Musisz pokazać Rusty’emu, że to ty rządzisz. Przytrzymaj go i nie wypuszczaj, dopóki tego nie powiesz.

      Posadził pieska na kolanach Daisy.

      – Jest bardzo silny! Boję się, że zrobię mu krzywdę.

      Charlie uśmiechnął się protekcjonalnie.

      – Zapewne nie zrobiłabyś mu krzywdy, nawet gdybyś chciała. Złap go mocno za obróżkę, przekręć nieco, jeśli trzeba, a drugą rękę przyłóż mocno do grzbietu.

      Dziewczyna postąpiła zgodnie z jego wskazówkami. Psiak wyczuł lekki nacisk na karku i znieruchomiał, jakby czekał, co będzie dalej.

      – Każ mu usiąść, a potem naciśnij lekko kuperek.

      – Siad.

      – Powiedz to głośniej i mocniej zaakcentuj głoskę „s”. Wtedy naciśnij mocno kuper.

      – Rusty, siad! – rozkazała Daisy i przycisnęła grzbiet szczeniaka. Usiadł.

      – No i proszę – pochwalił Charlie.

      – Jesteś taki mądry! – zagruchała Daisy.

      Charlie był zadowolony.

      – Wystarczy tylko wiedzieć, jak postępować – wyjaśnił skromnie. – Z psami zawsze trzeba być zdecydowanym i pewnym siebie. Przemawia się prawie tak, jakby się szczekało. – Usiadł z zadowoleniem. Jego masywna postać wypełniła krzesło. Rozmowa o tym, na czym się znał, rozluźniła go. Właśnie na to liczyła Daisy.

      Zadzwoniła do niego rano.

      – Jestem zrozpaczona! Mam szczeniaka i nie mogę sobie z nim poradzić. Możesz mi coś podpowiedzieć?

      – Jaka rasa?

      – Jack russell.

      – To moja ulubiona! Mam takie trzy!

      – Co za zbieg okoliczności!

      Liczyła, że Charlie sam zaproponuje, że przyjdzie do niej i pomoże wytresować szczeniaka.

      Eva wyraziła swoje wątpliwości:

      – Naprawdę sądzisz, że Charlie jest dla ciebie odpowiedni?

      – Żartujesz? – zdziwiła się Daisy. – To jedna z najlepszych partii w Buffalo!

      – Mogę się założyć, że z dziećmi też będziesz sobie dobrze radził – zagadnęła Daisy.

      – Bo ja wiem? Trudno to przewidzieć.

      – Lubisz psy, ale postępujesz z nimi zdecydowanie. Jestem pewna, że z dziećmi trzeba tak samo.

      – Nie mam pojęcia. Wybierasz się we wrześniu do college’u? – Charlie zmienił temat.

      – Może pójdę do Oakdale. To dwuletnia szkoła dla dziewcząt. Jeśli nie…

      – Jeśli nie co?

      Daisy chciała powiedzieć: „Jeśli nie wyjdę za mąż”, ale nie dokończyła.

      – Nie wiem. Jeśli coś się nie wydarzy.

      – Na przykład co?

      – Chciałabym zobaczyć Anglię. Ojciec wybrał się kiedyś do Londynu i poznał księcia Walii. A ty masz jakieś plany?

      – Zawsze miało być tak, że przejmę bank ojca, ale teraz nie ma banku. Mama ma trochę forsy od rodziny, zarządzam tym kapitałem, ale poza tym jestem bez przydziału.

      – Powinieneś hodować konie – stwierdziła Daisy. – Na pewno dobrze by ci szło.

      Była dobrą amazonką i kiedyś zdobywała nagrody. Wyobraziła sobie siebie i Charliego, jak jeżdżą po parku na bliźniaczo podobnych siwkach, a dwójka dzieci podąża za nimi na kucykach. Od tej wizji zrobiło jej się cieplej na sercu.

      – Uwielbiam konie – wyznał Charlie.

      – Ja też! Chcę hodować konie wyścigowe.

      Daisy nie musiała udawać entuzjazmu, marzyła o tym, by wyhodować linię rodową championów. Właścicieli koni wyścigowych uważała za sam szczyt międzynarodowej elity.

      – Konie czystej krwi bardzo dużo kosztują – zauważył smętnie Charlie.

      Ona miała pieniędzy pod dostatkiem. Jeśli Charlie ją poślubi, nigdy więcej nie będzie musiał się o nie martwić. Oczywiście nie powiedziała tego, lecz odgadła, że przemknęło mu to przez głowę. Nie przerywała ciszy, pozwalając, by ta myśl zawisła między nimi.

      – Twój ojciec naprawdę kazał pobić tych związkowców? – spytał Charlie po dłuższej chwili.

      – Cóż za dziwny pomysł!

      Daisy nie wiedziała, czy Lev Peshkov tak postąpił, ale to by jej nie zaskoczyło.

      – Aktywiści, którzy przyjechali z Nowego Jorku, by przejąć kierownictwo strajku, wylądowali w szpitalu. – Charlie nie dawał za wygraną. – „Sentinel” podaje, że starli się z miejscowymi szefami związku, ale wszyscy uważają, że odpowiedzialność ponosi twój ojciec.

      – Nigdy nie rozmawiam o polityce – oznajmiła wesoło Daisy. – Kiedy dostałeś pierwszego psa?

      Charlie zaczął snuć rozwlekłe wspomnienia, a Daisy kombinowała, co dalej. Zwabiłam go tutaj, jest rozluźniony, myślała, teraz muszę go pobudzić. Jednak sugestywne głaskanie psa go podenerwowało. Potrzebny jest przypadkowy kontakt fizyczny.

      – Jak mam dalej postępować z Rustym? – zapytała, gdy Charlie zamilkł.

      – Naucz go chodzić przy nodze – odparł szybko.

      – Ale w jaki sposób?

      – Masz psie ciasteczka?

      – Pewnie. – Okna kuchni były otwarte. – Ello, mogłabyś łaskawie przynieść mi paczkę milkbones? – powiedziała głośno, tak aby pokojówka ją usłyszała.

      Charlie złamał ciastko i wziął psa na kolana. Potrzymał ciastko w zamkniętej dłoni, żeby Rusty mógł je wywęszyć, a potem otworzył pięść i pozwolił mu zjeść smakołyk. Wziął drugie w taki sposób, żeby piesek je widział. Następnie wstał i postawił szczeniaka obok swojej stopy. Rusty czujnie śledził wzrokiem jego zamkniętą pięść.

      – Do nogi! – rozkazał Charlie i zrobił kilka kroków.

      Szczeniak СКАЧАТЬ