W cieniu zła. Alex North
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W cieniu zła - Alex North страница 6

Название: W cieniu zła

Автор: Alex North

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-287-1500-4

isbn:

СКАЧАТЬ Oprócz dochodzącego gdzieś z oddali brzęku sztućców w budynku było cicho jak w bibliotece. Miałem ochotę głośno zakaszleć, tylko po to, żeby zakłócić panujący tutaj spokój.

      – Pan Adams? Syn Daphne?

      Podniosłem wzrok. W moją stronę szła młoda kobieta. Była niska, miała około dwudziestu pięciu lat, jasnoniebieskie włosy i mnóstwo kolczyków w uszach. Po stroju zorientowałem się, że nie należy do personelu medycznego.

      – Owszem – powiedziałem. – A ty jesteś Sally?

      – Tak, zgadza się.

      Wymieniliśmy uścisk dłoni.

      – Mów mi po imieniu. Nazywam się Paul.

      – W porządku.

      Weszliśmy po schodach na piętro i ruszyliśmy przez labirynt cichych korytarzy, prowadząc niezobowiązującą rozmowę.

      – Jak minęła podróż?

      – Całkiem dobrze.

      – Kiedy ostatni raz byłeś w Gritten?

      Gdy usłyszała odpowiedź, zrobiła zaskoczoną minę.

      – O kurczę, to naprawdę szmat czasu. Masz tu jeszcze jakichś znajomych?

      Pomyślałem o Jenny i serce zabiło mi mocniej. Co by było, gdybym po tych wszystkich latach postanowił się z nią spotkać?

      – Nie wiem.

      – Chyba trudno utrzymać kontakt na odległość – powiedziała Sally.

      – Tak, masz rację.

      Chodziło o geografię, ale miałem wrażenie, że w tym przypadku dystans jest czymś względnym. Jazda samochodem zajęła mi cztery godziny, krótki spacer po hospicjum wydawał się trwać znacznie dłużej. Ćwierć wieku to naprawdę kawał czasu i powinienem poczuć na plecach ciężar historii, tymczasem to, co wydarzyło się w Gritten wiele lat temu, było we mnie żywe, jakby stało się wczoraj. Przeszedł mnie dreszcz i poczułem się nieswojo.

      Jakoś to będzie.

      – Cieszę się, że w końcu udało ci się przyjechać – stwierdziła Sally.

      – W lecie mam zawsze mniej pracy.

      – Jesteś profesorem, prawda?

      – O Boże, nie. Uczę na uniwersytecie, ale nie dorobiłem się profesury.

      – Prowadzisz zajęcia z kreatywnego pisania?

      – Tak, ale nie tylko.

      – Wiesz, że Daphne była z ciebie bardzo dumna? Ciągle powtarzała, że pewnego dnia zostaniesz wybitnym pisarzem.

      – Tylko że ja nie piszę – powiedziałem z wahaniem w głosie. – Naprawdę tak mówiła?

      – Pewnie!

      – Nie wiedziałem.

      O życiu matki miałem naprawdę niewielkie pojęcie. Dzwoniłem do niej średnio raz w miesiącu, ale nasze rozmowy były krótkie i raczej ogólnikowe. Ona pytała, co słychać, a ja wymyślałem na poczekaniu jakieś kłamstwa. Sam nie wykazywałem większego zainteresowania tym, co się u niej dzieje, więc nie musiała konfabulować, nigdy jednak nawet nie zasugerowała, że coś jest nie tak.

      Nagle trzy dni temu skontaktowała się ze mną Sally. Powiedziała, że pracuje w opiece społecznej. Nawet nie wiedziałem o istnieniu tej kobiety. Zajmowała się moją matką, która od wielu lat cierpiała na postępującą demencję. Co więcej, pół roku wcześniej zdiagnozowano u niej nieuleczalny nowotwór, a w ciągu ostatnich kilku tygodni zrobiła się tak słaba, że nie była w stanie wchodzić po schodach i prawie cały czas przebywała na parterze swojego domu. Nie chciała się jednak nigdzie przeprowadzać. Wreszcie pewnego wieczoru Sally znalazła ją nieprzytomną na podłodze przy schodach.

      Matka zamierzała wejść na półpiętro, bo miała już dość tkwienia w jednym miejscu albo po prostu straciła orientację, lecz niestety ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Uderzyła się w głowę i odniosła dość poważne obrażenia. Nie były śmiertelne, jednak znacznie pogorszyły jej stan ogólny i sprawiły, że choroby zaatakowały ze zdwojoną siłą.

      Okazało się, że nie mam pojęcia o tak wielu sprawach.

      Sally twierdziła, że zostało niewiele czasu, i spytała, czy przyjadę.

      Uznałem, że nie mam wyjścia, i teraz szliśmy razem korytarzem.

      – Daphne głównie śpi. Zapewniamy jej opiekę paliatywną i podajemy środki przeciwbólowe. Jeśli wziąć pod uwagę sytuację, radzi sobie całkiem nieźle, jednak w ciągu kilku najbliższych dni będzie coraz częściej i na coraz dłużej zapadała w letarg, aż w końcu…

      – W ogóle się nie obudzi?

      – Tak. W pewnym momencie po prostu spokojnie odejdzie z tego świata.

      Skinąłem głową. To by była chyba dobra śmierć. Każdego z nas czeka koniec i trudno wyobrazić sobie lepszy scenariusz: moja matka powoli odpłynie w nieznane. Niektórzy uważają, że w takich momentach nawiedzają człowieka koszmary, ale nigdy nie rozumiałem, dlaczego miałoby tak być. Z własnego doświadczenia wiedziałem, że majaki i złe sny pojawiają się na skraju przebudzenia, a śmierć była przecież stanem znacznie głębszej nieświadomości; przynajmniej taką miałem nadzieję.

      Zatrzymaliśmy się przed drzwiami.

      – Jest z nią jakiś kontakt? – zapytałem.

      – To zależy. Czasami rozpoznaje ludzi i można odnieść wrażenie, że wie, gdzie się znajduje. Niestety znacznie częściej jej umysł przebywa w zupełnie innym miejscu i czasie. – Sally otworzyła drzwi i powiedziała łagodniejszym głosem: – Ach, tu jest nasza podopieczna.

      Wszedłem z nią do pokoju, starając się przygotować na nieprzyjemny widok. Było jednak znacznie gorzej, niż podejrzewałem. Przy ścianie stało łóżko na kółkach, z panelem sterowania służącym do regulacji wysokości i zmiany pozycji. Obok znajdowały się urządzenia, które zwykle widuje się w szpitalnych salach: wózek z kilkoma monitorami oraz rozmaite pojemniki i torby, z których wystawały rurki połączone z chorym ciałem przykrytym kołdrą.

      Moja matka.

      Ugięły się pode mną kolana. Nie widziałem jej od dwudziestu pięciu lat i stojąc w progu, miałem wrażenie, że patrzę na woskowy model kobiety, którą kiedyś znałem. Była jednak znacznie mniejsza i bardziej krucha niż we wspomnieniach. Serce zatrzepotało mi w piersi. Miała zabandażowaną z jednej strony głowę, pożółkłą, nieruchomą twarz i lekko rozchylone usta. Pod cienką kołdrą ledwo rysował się kształt ludzkiego ciała i przez chwilę nie byłem pewien, czy w ogóle jest w nim jakieś życie.

      Sally sprawiała wrażenie niewzruszonej. Podeszła do łóżka i pochyliła się, żeby СКАЧАТЬ