Название: Drużyna 8. Powrót Temudżeinów
Автор: John Flanagan
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Книги для детей: прочее
isbn: 978-83-7686-856-1
isbn:
– Zdenerwujmy ich trochę – powiedział do Ingvara. Zadymiarz był już załadowany, więc Hal obrócił go w stronę drugiego ałumu. Przykucnął przy celowniku, chroniony tarczą z litego drewna sosnowego, która została przymocowana z przodu machiny. Ingvar, z tyłu za nim, krył się za osłoną otaczającą platformę.
Hal gwizdnął przeraźliwie, żeby zwrócić uwagę Stiga. Jego pierwszy oficer siedział przy zadymiarzu po stronie wschodniej. Był tam sam – miał dostatecznie dużo krzepy, żeby w pojedynkę obracać wielką kuszą, a Hal nie chciał osłabiać sił pozostawionych na palisadzie bardziej, niż to było konieczne. Kiedy Stig spojrzał na niego, skirl wskazał dwa ałumy, wypuszczające kolejne serie strzał ponad palisadą. Dał znać, że zajmie się grupą po prawej. Stig machnął ręką potwierdzająco i także pochylił się nad celownikiem.
Zadymiarz znajdował się pod małym kątem w stosunku do jeźdźców. Hal uznał, że to nawet lepiej. Wystrzelony bełt roztrąci ich, trafiając dwóch lub nawet trzech wrogów.
TRZASK!
– Przeładuj! – zawołał do Ingvara, nie czekając nawet, żeby śledzić tor lotu bełtu. Zauważył nagłe zamieszanie w pierwszym szeregu ałumu, gdy jeden z jeźdźców został wysadzony z siodła przez ogromny pocisk. Niemal zaraz potem jeździec za nim, po lewej stronie, szarpnął się w strzemionach, gdy bełt trafił w niego, przebijając lekką skórzaną zbroję.
Dwa konie, nerwowe i płochliwe, a teraz znienacka pozbawione jeźdźców, stanęły dziko dęba i zaczęły młócić przednimi kopytami. To sprawiło, że sąsiednie wierzchowce poszły w ich ślady, rzucając się i wierzgając. Zanim panika została opanowana, Hal wypuścił drugi bełt, celując w dalsze miejsce w pierwszym rzędzie.
Tymczasem pierwszy strzał Stiga uderzył w ałum po prawej stronie, także budząc panikę i wywołując zamieszanie.
– Daj mi ognisty pocisk – polecił Hal, gdy Ingvar odciągnął dwa bliźniacze lewary. Potężny wojownik miał właśnie załadować zwyczajny bełt, więc pochylił się, żeby wyjąć jeden z glinianych pocisków ze stojącego za nim kosza. Z tyłu platformy miał już przygotowane żarzące się węgle w zrobionej z brązu misie. Zanurzył w nich nawoskowany knot, podmuchał na węgle, żeby zajął się płomieniem, a potem spojrzał na Hala, który skinął głową, dając znać, że jest gotowy.
Ingvar przyłożył knot do lontu i zaczekał, aż sznur zacznie się palić i dymić.
– Pali się – powiedział. Hal wycelował zadymiarza, podniósł go trochę do góry, żeby wziąć poprawkę na dodatkowy ciężar gliny, i wystrzelił.
TRZASK!
W słabym świetle poranka nie dostrzegali dymu ciągnącego się za pociskiem, ale widzieli sam pocisk, wznoszący się, a potem opadający po paraboli. Wylądował w samym środku łamiącego się szyku konnicy. Nastąpiła chwila ciszy, a potem…
SZUCH!
W samym środku ałumu pojawiły się czerwone języki płomieni, którym towarzyszyła kolumna czarnego dymu.
To było zbyt wiele dla przerażonych jeźdźców i koni. Już wcześniej znajdowali się niemal w stanie paniki, a teraz szyk załamał się do reszty, gdy jeźdźcy pogalopowali na wszystkie strony, starając się jak najszybciej przedrzeć przez własne szeregi i uciec w głąb doliny. Początkowo udało się to tylko pojedynczym konnym, potem inni ruszyli ławą, aż wreszcie cały ałum rzucił się do odwrotu. Zderzyli się ze swoimi towarzyszami ze zdziesiątkowanego trzeciego oddziału, wśród których właśnie udało się przywrócić względny porządek. Oba oddziały zaczęły teraz uciekać. Ich towarzysze zobaczyli, że zostali porzuceni, więc zawrócili konie i pogalopowali za nimi.
Co najmniej dwudziestu napastników pozostało na polu bitwy, całkowicie nieruchomych.
Mówisz, że odeszli? – zapytał Erak, a Hal skinął głową.
– Następnego dnia Lydia udała się na zwiad – relacjonował. – Ich obóz był opuszczony, a Temudżeini zniknęli. Szła ich śladem kilka kilometrów i stwierdziła, że kierują się na północny wschód.
– Czyli tam, skąd przyszli – podsumował Erak i potarł z namysłem brodę. – Ale na jak długo?
– Nie sądzę, żeby w najbliższym czasie próbowali nowego ataku na Fort Ragnak – zapewnił Hal. – Stracili wielu ludzi, a mimo to nie mieli szansy przełamać obrony.
– Mówiłeś, że wdarli się na palisadę – przypomniał Erak.
Hal wzruszył ramionami.
– Kilku z nich, a Thorn i moi chłopcy zrzucili ich niemal natychmiast. Temudżeini po prostu nie są przygotowani do atakowania tego rodzaju umocnionych pozycji. Nie mają odpowiedniego sprzętu ani opracowanej taktyki. Wolą walczyć na otwartej przestrzeni, wykorzystując swoją szybkość i zwrotność, a także łuki. Strzały nie sprawdzają się przeciwko ścianie z bali.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.