Название: Barwy miłości
Автор: Diana Palmer
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
Серия: GWIAZDY ROMANSU
isbn: 978-83-276-5522-6
isbn:
Jolana oddała Henningowi kieliszek, który wręczył jej po drodze.
– Udane przyjęcie. – Uśmiechnęła się z przymusem. – Żałuję, ale muszę już iść. Czuję nadciągający ból głowy.
– Droga wolna – wtrącił lodowato Domenico. – Ale jeśli pani wyjdzie, może się pani pożegnać z wystawą.
Zatrzymała się w pół kroku, pokazując mu plecy.
– Sądziłam, że już się z nią pożegnałam. I tak mnie pan skreśli, więc nie mam nic do stracenia. Na szczęście są w tym mieście inne galerie, panie Scarpelli. Jakoś sobie bez pana poradzę. Jeśli nie będę miała z czego żyć, zawsze mogę zostać kelnerką. Żegnam pana.
Scarpelli chwycił ją mocno za ramię i ku osłupieniu Tony’ego, pociągnął w stronę sypialni. Gdy weszli do środka, natychmiast zamknął drzwi.
Wystraszona wyszarpnęła mu się pospiesznie i stanęła przy oknie.
– Nie pochlebiaj sobie, złotko – rzucił kąśliwie. – Nie jestem aż tak zdesperowany.
Zmroziła go morderczym spojrzeniem.
– Nie? – zapytała z wyszukaną uprzejmością. – W takim razie w jakim celu mnie pan tu zaciągnął?
– Żeby porozmawiać. W tym tłumie raczej nie ma do tego warunków. – Opadł z wdziękiem na krzesło i zapalił papierosa. – Niechże pani wreszcie usiądzie. Nie pogryzę pani, zapewniam.
Zawahała się, po czym przycupnęła na krześle po drugiej stronie wielkiego łóżka.
– Miałem rację, nie zrobiłaby pani wielkiej kariery jako call girl. I po co ta wyzywająca kiecka, skoro boi się pani wejść z facetem do sypialni?
– Specjalnie dla pana. Tony powiedział, że chce pan uziemić moją wystawę. I że nie przepada pan za kobietami…
– Nie lubię tyko dziwek – poprawił gładko. – A to różnica. Teraz sobie przypominam, że wczoraj nie miała pani na sobie niczego prowokacyjnego, za to była pani cała poplamiona farbą. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że może pani malować. W Nowym Jorku jest mnóstwo artystów z przypadku.
– Ja z pewnością do takich nie należę – oznajmiła z godnością.
– Fakt, nie należy pani. Ma pani ogromny talent. Zauważyłem to od razu, mimo że jak dotąd widziałem tylko to ohydztwo, które kazał pani namalować mój dowcipny kuzyn.
– Wiedział, że się panu nie spodoba.
– Tony i jego poczucie humoru. Zresztą pomylił się. Sam obraz mi się podoba, nie podoba mi się tyko to, co na nim jest. Mocno trąci kiczem. Od dawna pani maluje?
– Odkąd byłam na tyle duża, żeby utrzymać w palcach kredkę. Ale chyba nie przyszliśmy tu rozprawiać o moim życiorysie, prawda?
– Racja. – Przyjrzał jej się dokładnie. – W piątek idę na rodzinne przyjęcie. Z powodów, o których wolałbym w tej chwili nie mówić, potrzebuję na tę okazję damskiego towarzystwa. Jeśli zgodzi się pani ze mną pójść, nie będę próbował unieważnić kontraktu, który podpisała pani z Tonym. Ostrzegam, że jego wiarygodność jest co najmniej wątpliwa, więc da się go łatwo obalić.
Poczuła, że się rumieni.
– Nie jestem dziewczyną do wynajęcia! Zdawało mi się, że już to sobie wyjaśniliśmy.
– Owszem, wyjaśniliśmy, i tym bardziej nie rozumiem, w czym problem. Nie powiedziałem, że potrzebuję dziewczyny do łóżka. Chcę tylko, żeby spędziła pani kilka godzin ze mną i z moją rodziną. Przy kolacji. Zgadza się pani czy nie?
Rozważyła w milczeniu, czy ma jakieś inne opcje. Niestety trzymał ją w garści i oboje o tym wiedzieli.
– Dobrze, niech panu będzie – przystała niechętnie.
– Będzie pani musiała trochę poudawać – dorzucił od niechcenia.
– Poudawać? Co mianowicie?
Zapatrzył się w rozżarzony koniec papierosa.
– Że jest pani we mnie zakochana.
Poderwała się gwałtownie i podeszła do drzwi.
– Żartuje pan?! To już wolę do końca życia sprzedawać na rogu ulicy karykatury!
– Słusznie. – On także podniósł się z krzesła. – Na durnych obrazkach zarobi pani znacznie więcej niż gdyby wystawała pani na rogu, próbując sprzedać siebie. Zamknij się na chwilę, kobieto i posłuchaj, co do ciebie mówię!
– Słucham – odparła oburzona. – Już od kilku minut, bo nie mam innego wyjścia!
– Na tym przyjęciu będzie pewna osoba… Wydaje jej się, że się w niej kocham, a ja chcę ją wyprowadzić z błędu. Rozumie pani?
– Rozumiem, ale NIE rozumiem, co JA mam z tym wspólnego. Niech pan zabierze jedną ze swoich dziewczyn. Ponoć ma ich pan na pęczki.
– Tak się składa, że chwilowo nie mam żadnej – westchnął sfrustrowany. – A przecież nie przyprowadzę matce do domu dziwki! To chyba zrozumiałe?
– Coś podobnego, to pan ma matkę? – zadrwiła bezlitośnie.
Spojrzał na nią z rozdrażnieniem.
– Wyjątkowo działa mi pani na nerwy, pani Shannon.
– Z wzajemnością, panie Scarpelli.
– Przyjadę po panią o piątej. I proszę nie mówić o tym Tony’emu.
– Jak pan rozkaże, jaśnie panie. – Uśmiechnęła się słodziutko i dygnęła. – Skończyliśmy? Chętnie poszłabym do domu.
– Ja też. – Przytrzymał jej drzwi. – Pani przodem.
Zadarła dumnie podbródek i wymaszerowała do salonu.
– A tak na marginesie – mruknął jej wprost do ucha – zaskoczyła mnie pani wczoraj. Nie sądziłem, że dobrze wychowane panienki z Południa używają tak obraźliwych gestów.
Zaczerwieniła się po czubek nosa i odeszła. Nie była w stanie na niego spojrzeć. Na wszelki wypadek zamierzała jak najszybciej ulotnić się z imprezy, ale oszczędził jej zachodu i wyszedł pierwszy. Gdy zniknął, u jej boku natychmiast pojawił się Henning.
– O co mu chodziło? – zapytał, gdy odciągnął ją na bok. – Znacie się?
– Tak jakby… – mruknęła pod nosem. – Zgubiłam СКАЧАТЬ