Название: Fear me. Broken love. Tom 1
Автор: B.b. Reid
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-66654-64-8
isbn:
Rozdział 3
Lato mijało, a ja ani razu nie wpadłam na Keirana. Six Forks to spore miasto, ale musiałam przyznać, że do spotkania nie doszło głównie dlatego, że przez ostatnie dwa miesiące ukrywałam się w domu. Willow się myliła – mogłam się ukrywać i właśnie to robiłam. Ale teraz nadszedł pierwszy dzień szkoły i ukrywanie się skończyło.
Ostatnia klasa, pomyślałam uradowana. To był końcowy etap, jeszcze trochę, a ruszę dalej ze swoim życiem i ucieknę przed strachem, z którym żyłam każdego dnia. Keiran nie przyszedł po mnie, a ja po raz kolejny założyłam, że to była tylko taktyka, która miała mnie nastraszyć. W końcu od dziesięciu lat obiecywał mi, że mnie zabije.
Mój telefon zapiszczał, sygnalizując nową wiadomość. Sprawdziłam go i zobaczyłam, że Willow napisała: „Nie wychodź z domu!”.
Zdziwiona popatrzyłam na ekran. To, że Willow zachowywała się dziwnie, było normalne, ale dlaczego nie chciała, żebym wyszła z domu? Podeszłam do okna, a kiedy dostrzegłam powód, niemal zemdlałam. Moje serce zabiło tak mocno, że upuściłam telefon. Tego się nie spodziewałam.
Opierał się o sportowe auto o przyciemnianych szybach. W czarnych bojówkach i ciemnoszarej koszulce z krótkim rękawem, która zapewne pasowała kolorem do jego oczu, wyglądał jak typowy bad boy.
Skąd on wiedział, gdzie mieszkam?
Jestem pewna, że nietrudno się było tego dowiedzieć, ale dlaczego tu przyjechał? To było zbyt niebezpieczne. Willow stała przy swoim samochodzie, obrzucając Keirana nieufnym spojrzeniem. Przyglądałam mu się, zastanawiając się, co powinnam zrobić. I wtedy nagle obrócił głowę i popatrzył w okno mojej sypialni, prosto na mnie. Natychmiast odskoczyłam, próbując uspokoić szybko bijące serce i fikający żołądek.
Rozważyłam swoje opcje – najlepiej byłoby się ukryć, ale wiedziałam, że nie mogę zostawić z nim Willow sam na sam. Nigdy jej nie terroryzował – ani nikogo poza mną – ale co by zrobił, gdybym nie wyszła? Wiedziałam, że ot tak nie odjedzie. Widać było, że przyjechał w jakimś celu. Podjęłam decyzję, wzięłam plecak i zeszłam na dół. Przez niego całe lato byłam więźniem we własnym domu, ale już nie mogłam się tu dłużej ukrywać i on o tym wiedział.
Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, czując się, jakbym szła na ścięcie. Podeszłam do niego niechętnie, ale stanęłam na tyle blisko, żebyśmy mogli porozmawiać, tak by Willow nas nie słyszała. Musiałam przyznać, że było w nim coś niebezpiecznie nieodpartego. To coś przyciągało mnie do niego, chociaż chciałam uciekać. Gdybym tylko mogła odgadnąć dlaczego…
– Co tu robisz? – zapytałam, zanim zdążyłabym stchórzyć.
Przesunął po mnie wzrokiem leniwie, tak że poczułam się jednocześnie mała i naga. Miałam na sobie białe dżinsy i ciemnoczerwony top, który opinał moją klatkę piersiową i falował wokół bioder. Czułam się w tej bluzce kobieco i seksownie. Wiedziałam, że zakładając ją, chciałam coś zamanifestować. Tylko nie wiedziałam co.
Obiema dłońmi odepchnął się od samochodu i szybko znalazł się przy mnie. Wciągnęłam powietrze do płuc i poczułam, jak moje ciało drży, tak jak w aptece, kiedy dotknął mnie po raz pierwszy.
– Pozbądź się dziewczyny – rzucił na tyle głośno, by Willow to usłyszała. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedział, bo mój umysł i ciało wyłączyły się i poddały.
– Ale ona podwozi mnie do szkoły – odparłam.
– Pozbądź się jej – powtórzył. Jego mina ostrzegała mnie, bym się z nim nie spierała.
Niechętnie obróciłam się do Willow, która otwarcie ciskała w niego z oczu piorunami. Do tej pory nie powiedziałam jej o incydencie w aptece, a wróciła do miasta tydzień temu. Kiedyś ustaliłyśmy taką niepisaną zasadę, że Keiran to dla nas temat tabu. A poza tym od powrotu Willow wydawała się jakaś inna. Wciąż była moją Willow, ale wiedziałam, że tego lata coś się wydarzyło. Lubiłam patrzeć ludziom w oczy – one mówiły mi więcej niż słowa, mówiły prawdę. A oczy Willow się zmieniły. Było w nich coś, czego nie poznawałam, ale poza tym widziałam w nich coś, co sama czułam – ból.
– Will, dzisiaj sama pojadę do szkoły. Przepraszam, że przyjechałaś tu taki kawał na nic – oznajmiłam i uśmiechnęłam się do niej lekko, mając nadzieję, że w ten sposób ją pocieszę.
– Lake, mieszkamy półtora kilometra od siebie, a w dodatku twój dom znajduje się po drodze do szkoły. Co się dzieje? – Słyszałam podejrzliwość w jej głosie.
– Nic, po prostu po szkole muszę coś załatwić. Zobaczymy się na zajęciach, okej? – Rzuciłam jej spojrzenie, które kazało jej odpuścić, więc prychnęła i wsiadła do samochodu, posyłając Keiranowi kolejne groźne spojrzenie. Czekałam, aż zniknie na końcu ulicy, a potem odwróciłam się do Keirana. – Proszę cię, nie rób tego – zaczęłam błagać.
– Wsiadaj do samochodu – nakazał. Zamrugałam kilka razy, próbując przetrawić to, że miałabym siedzieć w samochodzie Keirana… sam na sam… z nim.
– Dzięki, ale sama mogę pojechać do szkoły.
Wiedziałam, że za nic nie wsiądę z nim do tego samochodu. Wtedy znaleźlibyśmy się zbyt blisko siebie – oddychalibyśmy tym samym powietrzem. A ja już byłam boleśnie świadoma jego ciała, chociaż nie staliśmy blisko. Nie chciałam się męczyć.
Zignorowałam go, obróciłam się i ruszyłam do swojego samochodu. Podejrzewam, że to dlatego po chwili przerzucił mnie sobie przez ramię i wrzucił do swojego samochodu. Zajął miejsce kierowcy, zanim zdążyłam poprawić pozycję. Sięgnęłam do klamki i usłyszałam:
– Nie jestem cierpliwym człowiekiem, Monroe – warknął ostro, a ja szybko porzuciłam plan o ucieczce.
Boże, on mnie zabije – zabije i wrzuci moje ciało do rzeki. Serio, zbyt często oglądam Prawo i porządek. Już widzę ten napis na moim nagrobku: „Jej żałosny żywot był przepełniony strachem i problemami wynikającymi z tego, że zostawili ją rodzice. Może to dobrze, że nie żyje. Tylko tyle byliśmy w stanie jej dać”.
– Posłuchaj. Wiem, co się wydarzyło rok temu, i wiem, jak to wygląda, ale mówię ci, że nie miałam nic wspólnego z tym, że cię aresztowano! – krzyknęłam, nie dbając o to, że podniosłam głos na pieprzonego Keirana Mastersa. Mój los i tak już był przesądzony.
Nie odpowiedział, ale widziałam, jak drga mięsień w jego szczęce. Wyjechał z podjazdu, a moje zdenerwowanie wzrosło dziesięciokrotnie. Six Forks otaczały rozległe i odosobnione tereny leśne, skąd nikt nie usłyszałby moich krzyków. Jeździliśmy przez jakieś dziesięć minut. Niemal przez cały ten czas wstrzymywałam oddech. Dotarliśmy do sześciu rozwidleń, skąd miasto wzięło swoją nazwę. Zaczęłam panikować, kiedy skręcił w drogę przeciwną do tej prowadzącej do szkoły.
O Boże. Och nie… Cholera!
– Wypuść mnie. – W tej chwili już się mocno trzęsłam. – Wypuść mnie… Wypuść mnie z tego pieprzonego samochodu! – wrzasnęłam, kiedy jechaliśmy СКАЧАТЬ