Jak przejąć kontrolę nad światem 2. Dorota Masłowska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jak przejąć kontrolę nad światem 2 - Dorota Masłowska страница 3

Название: Jak przejąć kontrolę nad światem 2

Автор: Dorota Masłowska

Издательство: PDW

Жанр: Языкознание

Серия:

isbn: 9788308071687

isbn:

СКАЧАТЬ żal Mateusza, który inwestuje w rolę pisarza wiele wysiłków na różnych polach, i tak pisarzy, tak pisarzy, że jest już bardziej pisarski niż Hemingway, Faulkner, Stasiuk i Świetlicki wrzuceni do blendera ze szklaneczką dobrej whisky, cygarem i odrobiną Bogusława Lindy. Ma dużą marynarę i mówi modulowanym, niskim głosem, wplatając między słowa znaczące pauzy i westchnienia („kobieta przede wszystkim musi dobrze smakować”), w dodatku ma przygotowane do wyrecytowania jakieś wyjątkowo perfidne coelhizmy („Strasznie mnie to znudziło od razu, tak naprawdę nie wiem, o co mu się rozchodziło” – komentuje to rzeczowo odwiedzająca go w zapuszczonym mieszkaniu Marlena).

      Niewątpliwie ciekawym wątkiem socjologicznym jest duża liczba pracowników sektora disco polo. To ostatnie, do niedawna kojarzone z wąsami i plerezami, dziś zdaje się ewoluować w całkiem poważną gałąź gospodarki. Jeszcze chwilę temu można było mówić o disco polo jako o subkulturze, dziś to kultura, która ma własne subkultury: disco polo metali, disco polo hiphopowców i, uwaga, disco polo hipsterów. Wszyscy jak jeden mąż deklarują, że „disco polo niby nikt nie słucha, a potem i tak wszyscy do tego tańczą”.

      Ciekawe tendencje można zaobserwować wśród najmłodszych uczestników, zwłaszcza mężczyzn. Tu bardzo często powtarzają się trolle, ostentacyjnie łamiący całą właściwą randce niepisaną umowę i pierdzący głośno w jej teatrze. Dlaczego ta postawa jest tak upowszechniona i tak, uderzę w ten dzwon, pokoleniowa? Czy to czysta beka, czy może zasłanianie nią swojego egzystencjalnego przerażenia? Tu moim ulubionym bohaterem jest dwudziestoletni Krystian, który ewidentnie nieśmiałość i niskie poczucie własnej wartości tłumaczy symultanicznie na język wulgarności i programowej obelżywości spod znaku Big Cyca. „Kurwa, zaraz będą mi się włosy lokowały, muszę se czapkę założyć” – mówi, marynując kurczaka w znalezionej na podłodze siatce („Mam nadzieję, że nie będzie miała po tym ostrego srania”), wkłada nieświeżą koszulę („jeszcze mi śmierdzi wódką”), a podczas randki popija wino prosto z gwinta. O względy Asi, fanki Dody, która ma dwadzieścia lat, a w życiu, jak twierdzi, „twardą dupę”, rywalizuje z Kamilem. Ten z kolei wrażliwą naturę skrywa pod maską twardziela. („U kobiet najbardziej podoba mi się delikatność. Nie chciałbym, powiedzmy, dzielić życia i łóżka, spać z kobietą, która wcześniej miała w sobie, czy że tak powiem, w innych otworach, dużo, wiadomo… członków męskich, tak?”)

      Interesującą strategię programowego antyuwodzenia prezentuje też Dawid, który na randce prowokacyjnie ogrywa swoje wiejskie pochodzenie. W rozmowie używa słów takich jak „pierw” i „tera”, tam gdzie inni krewetki w tempurze, przygotowuje makaron z cebulą, opowiada o zbieraniu puszek i wraca do tematu swoich krzywych zębów. „Seks w życiu miałem dwa razy, no i jak wyszło, tak wyszło. To nie było tak jak w filmach pornograficznych, co się rozczarowałem, ale też się spodziewałem, że to tak będzie” – opowiada o sobie.

      Zupełnie nie przystaje to do modelu randkowania starszego pokolenia, „za młodego na sen, za starego na grzech”, które lubi całowanie w rączki, taniec, nalewki, czekoladki, cukiereczki, ciasteczka. Choć i tu zdarza się lekki trolling, tak jak w wypadku Andrzeja, który swoim partnerkom przynosi w darze Sztukę pierdzenia i Niebezpieczeństwa onanizmu. Jednak starsi uczestnicy zdają się o wiele bardziej romantyczni i dbali o kindersztubę.

      Tu ciekawym przypadkiem jest starszy aktor z Krakowa, Jacek, który jak gdyby sam pada ofiarą rozsiewanego przez siebie czaru. Ma tak niski, głęboki głos o tembrze zardzewiałej czekolady, że nawet jak mówi kobiecie: „Gdzie jest łazienka?”, to jakby mówił: „Chcę cię pożreć CAŁĄ”, a gdy mówi: „nie”, to jakby mówił: „tak, tak i jeszcze raz tak”. Tak przynajmniej czyta to handlarka z warszawskiego Różyca, Lidka, która właściwie już w połowie wizyty proponuje mu wspólne zamieszkanie. Jakim zdziwieniem musi dla niej być, kiedy Jacek ostatecznie wybiera Nadię, ukraińską gosposię. Ta z kolei piecze dla niego trudny do wytłumaczenia torcik stanik, prowokując scenę, której nie powstydziłby się Bruno Dumont.

      Na koniec zostawiam sobie odcinek w moim odczuciu najbardziej poruszający. Korpulentna pracownica call center Agnieszka na loterii miłości trafia dwóch kandydatów. Pierwszym z nich jest Sławek, pozbawiony jedynki magazynier-złota rączka, domorosły tancerz disco. Choć sam nie jest najprzystojniejszy na świecie, ewidentnie dzieli kobiety na piękne i nieistniejące. Gdy po otwarciu drzwi stwierdza nieprzynależność Agnieszki do tej pierwszej grupy, właściwie oddaje karty, zamyka się w sobie i nawet można powiedzieć, że trochę żal mu przygotowanego jedzenia. Ona z kolei przynależy do kultury „wszystko ma zniknąć z talerza”, nie wyjdzie, póki nie skończy. On najchętniej w ogóle by z nią nie rozmawiał, ale ze względu na obecność kamery solidarnie brną w rejsoidalne dialogi:

      – Powiedz mi, jak masz na imię.

      – Noooo… Tak jak w drzwiach mówiłem, Sławek.

      – Sławek, mhm… A wiek twój?

      – Trzydzieści siedem.

      – Trzydzieści siedem, mhm. (pauza) Czym się zajmujesz?

      – To znaczy oprócz pracy co lubię? To zależy od pory dnia, pory roku. No i otoczenia. Znaczy towarzystwa.

      – Mhm.

      – A ty?

      – No ja też główną część swojego dnia poświęcam pracy. Pracuję po osiem godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu od poniedziałku do piątku. A pracuję w call center.

      – Mhm. No ja też mam pracę teraz już, znaczy na jedną zmianę. Też pracuję osiem godzin dziennie. (…)

      – Kino? Teatr?

      – Kino akcji.

      To prawdziwa ulga dla storturowanego widza, gdy los uśmiecha się wreszcie do Agnieszki, stawiając na jej drodze Mariusza, ochroniarza-wewnętrznego artystę, który w wolnych chwilach lubi się wybrać ze sztalugami w plener pomalować… martwe natury z kwiatami w wazonach. Z zaskoczeniem oglądamy, jak między tymi dwojgiem WYBUCHA uczucie, aż nie wiem, jak to opisać, bo jest to bardzo poruszające, wręcz zawstydzające, że obserwujemy z bliska (nieco podkręcony, jak to bywa, alkoholem i dużą ilością cukrów prostych) wybuch namiętności, być może dla obojga pierwszy w życiu.

      I ludzie, mówię wam wprost: to mnie nie wzrusza może aż tak jak Zimna wojna. Ale wzrusza mnie naprawdę bardzo. Bo chociaż po niektórych odcinkach Apetytu na miłość można stracić apetyt na cokolwiek, a świat wydaje się podły, to ewidentnie wydarza się w tym programie czasem coś dobrego, słodkiego, pięknego; jest w tej beczce dziegciu trochę miodu. I nawet jeśli Agnieszka i Mariusz kłócą się teraz w Ikei, czy kupić regał Kallax w okleinie imitacja brzozy, czy efekt dębu bejca biała, to nic im nie odbierze chwil wspólnego fałszowania Zawsze tam gdzie ty do programu karaoke.

      Natomiast osobom nieromantycznym, których takie historie w ogóle nie ruszają, a które lubią rzeczy nieodgadnione, tajemnicze, a czasem powiedzmy sobie wprost: dziwne, chore i nieprzystające do niczego, wciąż mogę polecić wiele odcinków, wątków i scen z działu „Anomalia”, w których wszystko niby zapowiadało się dobrze, a jednak sytuacja w którymś momencie wymknęła się spod kontroli:

      – aktor Jacek je tort stanik samą twarzą, bez użycia sztućców;

      – polska „unbreakable Kimmy Schmidt”, której rodzice nie pozwalali się spotykać z chłopakami i prawdopodobnie też dotykać piekarnika, próbuje upiec pizzę w pięćdziesięciu stopniach;

      – handlarz СКАЧАТЬ