Dwie królowe. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dwie królowe - Józef Ignacy Kraszewski страница 26

Название: Dwie królowe

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ głową potrząsnęła.

      – A czyjeż to jest? – spytała ciekawie.

      Uśmiech jakiś niewytłómaczony dla Włoszki, przebiegł po szerokich wargach Zamechskiej.

      – To moja tajemnica – rzekła – ale że u mnie nie ma gdzie nawet schować tak drogich rzeczy, tymczasem zostawię spinkę u ciebie. Będziesz mogła przypatrzeć się jej i nacieszyć.

      Wejrzenia ich spotkały się, podziwienie odmalowało na twarzyczce Dżemmy. – Milczała.

      – Co to ma znaczyć? – zapytała.

      Namyślała się Zamechska z odpowiedzią dość długo.

      – Hm – rzekła – toby mogło znaczyć, że ktoś się w tobie kocha gorąco, szalenie i radby bóstwo swoje przystroił, ale się lęka przystąpić do niego.

      Dżemma natychmiast pochwyciła pudełko, zamknęła je i milcząc położyła na rękach ochmistrzyni.

      – Ja podarków nie przyjmuję – rzekła sucho.

      – Nawet gdy za nie dziękować nie trzeba? – dodała uśmiechając się Zamechska – możesz nawet nie pytać kto ci to przesyła.

      – Nie jestem ciekawa – odezwała się Dżemma.

      Pudełeczko leżało zamknięte, stara jejmość otworzyła je znowu, wyjęła spinkę i podnosząc ją w palcach przeciwko światłu, całą jej piękność starała się ukazać. Zwolna oczy Dżemmy spuszczone, zwróciły się na prześliczne cacko i spoczęły na niem długo.

      – Bądź co bądź – mówiła Zamechska składając nazad spinkę na atlasowe posłanie – będę cię prosiła, piękna Dżemmo, abym spinkę mogła przynajmniej zostawić u ciebie. U mnie tyle się ciekawych dziewcząt kręci, a ja tak zapominam zamykać, otwieram tak często…

      Dżemma nie mówiła nic, ale usta się jej skrzywiły dumnie.

      – Królewski podarek – szepnęła ochmistrzyni, i wstawszy z krzesła położyła pudełko na stole obok różańca.

      Oczy Włoszki szły za nią, nie zaprotestowała przeciwko temu. Starej zdawało się, że o ile mogła i umiała, spełniła co jej zlecono. Nie obiecywała więcej. Klejnot miał w rękach Dżemmy pozostać i czarowna jego siła powoli działać na kobietę, dla której był przeznaczony.

      Uśmiechem i poruszeniem głowy pożegnawszy siedzącą, zadumaną Włoszkę, Zamechska z pośpiechem, nie dając jej czasu na odpowiedź, wyniosła się za drzwi.

      Zaledwie się one za nią zamknęły, gdy Dżemma wstała ze swego w oknie siedzenia. Zbliżyła się żywo do stolika, pochwyciła pozostawione pudełko, dobyła z niego spinkę i powróciła z nią do okna.

      Teraz dopiero mogła się przypatrzeć ze wszelkiemi szczegółami temu arcydziełu nie złotnika ale rzeźbiarza, który maleńkim figurkom taki wdzięk i takie umiał nadać życie. Zapomniała pewnie o pochodzeniu tego tajemniczego podarku, cała była przejęta zachwytem. Spinka wydawała się jej niezrównanej piękności.

      Po długiem obracaniu jej na wszystkie strony, szła już złożyć do pudełka z westchnieniem, gdy w otwartych nagle drzwiach ukazał się powracający z przejażdżki Zygmunt August, w czarnych włoskiego kroju sukniach, w płaszczyku na ramionach… piękny a tak królewsko wyglądający, iż w nim każdy musiał domyślać się pana.

      Nim miała czas schować spinkę Dżemma, król młody już ją zobaczył. Był on miłośnikiem wielkim drogich kamieni i wytwornych, kunsztownych robót złotniczych, których później ogromne po nim zostały zbiory.

      Widok klejnotu, w ręku tej której on tylko teraz miał prawo przynosić podarki, zdumiał go i zaciekawił. Postąpił żywo i pochwycił spinkę, a uśmiech po ustach mu przeleciał.

      – Nieprawdaż? cudnie piękna! – zawołał. – Znam ją, bo mi przynoszono na sprzedaż, ale była za droga, a ja bez pieniędzy. Więc dobra matka moja kupiła, aby kochaną Dżemmę w nią ustroić. O! jakże wdzięczen jestem…

      Włoszka się zarumieniła mocno, lecz nie śmiała czy obawiała się zaprzeczyć od razu… milczała. August trzymał w ręku spinkę i oczy mu się do niej śmiały.

      – O! ci Włosi – zawołał – ci Włosi… co są za kunsztmistrze; żaden naród w świecie nie pochlubi się takiemi jak oni malarzami, rzeźbiarzami, rękodzielnikami. Ani Francuzi, którzy piękne też robią cacka, ani Hiszpanie, których broń bywa cudną, walczyć z Włochami nie mogą.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

      1

      senectus ipsa est morbus (łac.) – sama starość chorobą (Terencjusz, Phormio, akt IV, scena I). [przypis edytorski]

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAMCAgMCAgMDAwMEAwMEBQgFBQQEBQoHBwYIDAoMDAsKCwsNDhIQDQ4RDgsLEBYQERMUFRUVDA8XGBYUGBIUFRT/2wBDAQMEBAUEBQkFBQkUDQsNFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBT/wgARCAeoBXgDAREAAhEBAxEB/8QAHAAAAwADAQEBAAAAAAAAAAAAAAECAwYHCAUE/8QAGwEBAQEBAQEBAQAAAAAAAAAAAAECBgUEAwf/2gAMAwEAAhADEAAAAfk8V/UFYyURSskECmgm5IagrCAapGqQqRgOFVy1NRcgDAa47m5phCKlVgKypqLlkglKEjApUko1BI1SBSzY5ZscqsAAcW04ixiGCuMes3NOAB2qRUJUuOxgIpRJGBUs2JGqQGoKypZscsXNSqgIBlzRUoxAUqiNZuVygDtUisByqxAA1ElGqLWUSNQmypQSUso1mwABwqcuSWaSA1SUqSUBrNlyuUpJKU04mhGVNY9YctSxctYualVVLFyDlpUZJpJFglzQTYyUasmxy1KCsCUagktpwWwyFSlSgVKGPWbmnEWMi5qaVjibAqVqGSax3IiMk3NyhrFzcqElLUs0CRDACpQduNmipZoRFyzWO4yTZE2Mi5qVBSQKmmBlmsVykFySxYDIS1QilqJsFSIoiy5alQVKNaiaERkmouYsuUJGRctXLNyDVysZedYtZSUtSzYAMQkpQkEpXKVKJMk0GO5tqEY1cTZNlS0uG4yTTUSpYsBgqRmK5yzbgqUpUjVwLNy1lAY5YsC1IKSIuaSRc01KMqUJslLUlxaxkmqlVjlmwGCpEisubAQAByhS47mpZsYi5cdy1qUoJQLmlZCUICpVSRJTQmO5uaqVWOWbGAhmO5uaagkqVWCuApYuXLFlANYZpWoBCVLSzYkAAtqGUgtrCTc3NUpCslKmikgRc5JoEIuVWVNCRYkVA5aVwEWUIYi5amo1lwgqUClBIDlCbGSmfP6Y7lWIC5QVOWbElSqiLVJFiRVUoMualIubmouamlZc1UY9ZqaSFSgVKUkCpURctQy53GshKMualGIVkmSamxw1CLmUClcFXnU2Rc21DNtJLmiI1mppIqSMaqCxGSalMes1Lc0yLGQzbVSxZUs2MhnJNylABjuUMC5pVUqSLKlmy1SXNImyoQqSUqBAlMs3KRYJmz+kXOPWZTLNADUibAcKkjUASAqqVgAgAAGrhk1LKqpWrMdzUrW82NZuaRUqSdTHcpMk24AohWIqWLlqxDJRrNlygCABkpSiuAVRcuGtSlY7m5oMmbj1LlRcs2Rc47GZM6VUsyMVJKXHc3KCAQCsuUBUgAyUpRaiaCLmpQqVVFzc0FyxZcqLlhI1nHc3NXKrKalAEAWLm5RRlKkAKaEJVYAADUKlm5Fx3FzQVLNk2JGtSpFZkzsJsAAi5qVUkasqUENRJSbMk0gKWUuWLGIVmTOosaoEC5WsWMhEhQVKrCLmipQAZjubmosY4a1KrEMDHZUUqAaiUsogQWpVYCGIuVyxqBKKxwDWbLlcqp СКАЧАТЬ