Dzieje grzechu. Stefan Żeromski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dzieje grzechu - Stefan Żeromski страница 11

Название: Dzieje grzechu

Автор: Stefan Żeromski

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ przy samej skórze nie pomoże, mizdrzenie wąsiąt, wyszczypywanie siwych włosów, podczernianie z lekka baczków, czyszczenie starych marynarek od najbardziej angielskich krawców nie pomaga. Ewa nie chce widzieć twych łajdackich uśmieszków i powłóczystych spojrzeń. Tak, tak – nic nie pomoże wywracanie oczów do góry nogami…

      Pan Horst z lekka przybladł.

      – A widzisz, trafiam w to miejsce, gdzie cię boli. Ja się znam na szelmostwie ludzkim. – Tak to, tak! Śmierć i ku tobie chyłkiem podąża.

      – No, jużcić podążać podąża, ale w każdym razie przeżyję ciocię – i to grubo. Ciocia sobie nadweręża wierzchołki, siedząc wciąż w kurzach sądowych, trudząc się osobiście po najwyższych facjatkach, gdzie właśnie najchętniej siadają wygłodzone a żarłoczne laseczniki. Ciocia wrzeszczysz zbyt często na hołotę, zdzierasz się łażeniem do adwokatów i komorników. Schnięcie żył… Kiedy nawet sam ten uśmiech… Dziadzio Pitagoras mówi, że najstaranniejsza obłuda nie jest w możności upiększyć śmiechu człowieka o złym serduszku. Bo w śmiechu zdradza się człowieka. A ja? Patrz ciotuchna na mnie: ja się śmieję od rana do wieczora. Ja lubię jeść dużo i tylko rzeczy pożywne, zdrowe, smaczne, drogie, pić również, dobrze i czysto mieszkać, długo spać, mało, a nawet, jeśli to tylko możliwe, nic zgoła nie robić. Więc cóż tu za porównanie? Nie przeczę wcale, że i ja kiedyś, jak mówi Anglik, „przejdę do większości”. To się zrobi. Niepodobna by przecież było przez wieczność całą zalegać w opłacie komornego i tych tam, Boże! procentów, chodzić na szachy do cukierni, spotykać tych samych kapcanów na ulicy i czytać artykuły tych samych wciąż kapcanów w tak zwanych gazetach miasta Warszawy. Mówię: w chwili właściwej dam się na wety pędrakom. Niechże też spróbują, jak smakuje, po najrozmaitszej hołotce, taki oto utracjusz, optymista, trwoniciel nadwartości wydębionej z surowca przez prostaczków. Uczyni się to jednak wówczas, gdy czas nadejdzie, kiedy już wszystko będzie dokonane tak dalece na tym „padole”, że po indywiduum noszącym chlubnie nazwę Adolf Horst – nawet kura nie będzie chciała zagdakać. Dopiero wtedy. Dziś nie ma o czym mówić…

      Ewa niepostrzeżenie, cichaczem wyszła z pokoju do kuchni.

      Przez chwilę trwało milczenie. Pani Barnawska, jakby po dokładnym zważeniu argumentu, rzekła dobitnie a z niepowściągnionym24 sykiem rozkoszy:

      – Rozpusta cię zeżre prędzej, niż myślisz.

      – Rozpusta… cóż za wyraz lekkomyślny! Ten kraj „ubogi a ciasny” – i rozpusta! Merum nomen sine re25. Przecież starałem się kształcić wyobraźnię kochanej cioci… Dawałem z własnej podręcznej biblioteczki brukselskie pamiętniki wiecznie interesującej pamięci markiza de Sade26, dzieła pana de Harcanville27 – zarówno Histoires secrètes des dames romaines28 (pamięta ciocia?), jako też Historię dwunastu cesarzów, w najozdobniejszym sztychowanym wydaniu. A sztyszki – co?

      Coś jak rumieniec poczęło z wolna zabarwiać policzki pani Barnawskiej.

      – Widzę, że sprawia cioci przykrą sensację to, co mówię. Parlons d'autre chose29. Są sprawy, których poruszenie, w istocie…

      – Żebym ja nie poruszyła spraw, które ciebie zabolą…

      – Mnie nic nigdy nie boli, wracam też do kwestii spadku. Po najdłuższym życiu… Bo co się stanie z kapitałem, z zaległymi procentami, z pakami rewersów, listów ispołnitielnych30? Kto będzie chodził do adwokatów, dopilnowywał terminów i ścisłego pełnienia licytacji, gdy ciocia powiększy grono dziewic? Jak stanie ta ogromna machina, excusez le mot31, lichwy, gdy ciocia, oddawszy żałosne westchnienie, bladolica, z wywróconymi oczami, z palcami rękawiczek raz na zawsze – ehe – splecionymi, przez czterech bezimiennych drabów (a może i przez dwóch dla oszczędności) odniesiona zostanie pod kogutka?

      Niepołomski miał zamiar wyjść od dawna, ale bawiła go pogawędka tych osób. Siedział tedy bez ruchu, doznając fizycznej uciechy, jak w teatrze, i słuchał, gdy Horst jeszcze mówił:

      – Gdybyś zaś ciotka dobrotliwa stygnącą rączką wszystko mnie powierzyła – jakże ja bym misternie uporządkował te wszystkie fajanse. Sapristi!

      – Przede wszystkim zapłaciłbyś z pewnością w Bristolu, coś tam winien, i zaczęto by cię znowu wpuszczać za upragnione drzwiczki.

      – Otóż to, złośliwość… Zapisze ciotka siostrzeńczykowi Kamilowi, a ten będzie spuszczał nawet nie w Bristolu. Bo ja wiem, gdzie taki może wydać? Ani nawet, mówię, kult zabawy nie może się rozwinąć w tym kraju! Jakże mię serce nie ma boleć, gdy o tym dzień i noc myślę…

      – Uspokój się, mości Horst, uspokój, wszystko się to jakoś ułoży.

      – A tak! My zawsze po polsku, jakoś to będzie… Ale co by to była za pociecha dla nieśmiertelnego oka cioci patrzeć (przypuśćmy: z czyśćca), jak ja znowu wracam do Poola, do jedynego krawca na kuli ziemskiej, który gentlemana ubiera z zastosowaniem do każdej okoliczności jego życia odpowiedniego suit of clothes32, podczas gdy inni partacze człowieka z gatunku homo sapiens odziewają, okrywają szmatami nagość jego gnatów. Cioci się zdaje, że jakiś silk-hat33 od Henryka Heatha, że rękawiczka od Denta, perfuma od Rimmela ze Strandu (oczywiście perfuma o zapachu koniczyny, bo co do orchidei, to prym trzyma – wierz mi ciocia – niezmiennie Lenthéric z Rue de la Paix) – że, mówię, te wszystkie rzeczy – jest to rozpusta. I czyby to cioci nie było przyjemnie, żebym odziany w najmodniejszy dresscoat34 od Poola, skropion zapachem storczyków od Lenthérica dla odegnania nieznośnego, bądź co bądź, zapachu, jaki wydawać będzie cioci kochanej cadaver35 – szedł uroczyście i pozornie zmartwiony za trumną. A później „skrzynkę zieloną” (z ciocią w środku) złożywszy pod „czarny krzyżyk” i zasadziwszy na tym miejscu bardzo rozłożysty krzak kaliny (albo jałowca), poszedłbym jeszcze raz zwiedzać świat. No, a cóż ten Kamil prowincjonalny, warszawski obibok? Spuści walory w ordynarnym towarzystwie i na żółtej mogiłce tyle drogiej cioci będzie tańczył kadryla, a może nawet miejscowego kankana z miejscowymi baletnicami… Wstyd mi rumieni czoło!

      – Na razie każde z nas zostanie przy swoim. Pan, znakomity podróżniku, panie Horst, przy wspomnieniach i marzeniach o Paryżu, Londynie, wyspie Capri i wyspie Sycylii, a ja przy swych procentach, no, i ciemnocie.

      – Ależ ja gotów jestem ciocię oświecać, nawet (na razie) bezpłatnie. Opowiem wszystko sumiennie o życiu gatunku ludzkiego, wszystko, com tylko widział, com z ksiąg ekstra ciekawych a rzadko komu dostępnych wyczytał. Jestże to bowiem życie ta operetka, którą ciotka przepędzasz? Zbijanie kabzy, mieszkanie w Warszawie, w domu własnym przy ulicy Zielnej? A nie jest również życiem wypożyczanie z tejże kabzy i niepłacenie za pokój pojedynczy przy zacnej skądinąd familii…

      Niepołomski pożegnał zebranych.

*

      Zbliżał się wieczór, a Ewa nie СКАЧАТЬ



<p>24</p>

niepowściągniony – dziś: niepowściągnięty. [przypis edytorski]

<p>25</p>

merum nomen sine re (łac.) – słowo jedynie bez odpowiednika w rzeczywistości (dosł. czyste słowo bez rzeczy); czcze słowo bez pokrycia. [przypis edytorski]

<p>26</p>

markiz de Sade właśc. Donatien Alphonse François de Sade (1740–1814) – francuski arystokrata, filozof i pisarz, a także polityk doby rewolucji; jego nazwisko jest właściwie jednoznacznie kojarzone z nurtem libertynizmu oraz eksplorowaniem tych sfer seksualności, gdzie fantazje erotyczne stykają się z przemocą i występkiem; od jego nazwiska utworzono termin sadyzm. [przypis edytorski]

<p>27</p>

pan de Harcanville – pseudonim Pierre'a François Hughesa. [przypis edytorski]

<p>28</p>

Histoires secrètes des dames romaines (fr.) – sekretne historie dam rzymskich. [przypis edytorski]

<p>29</p>

parlons d'autre chose (fr.) – mówmy o czym innym. [przypis edytorski]

<p>30</p>

listy ispołnitielnyje (z ros.) – dosł. wykonawcze; tu: rodzaj listów wierzytelnych uprawniających do ściągnięcia należności z dłużnika; tytuły wykonawcze. [przypis edytorski]

<p>31</p>

excusez le mot (fr.) – proszę wybaczyć, że użyję słowa; przepraszam za słowo. [przypis edytorski]

<p>32</p>

suit of clothes (ang.) – garnitur. [przypis edytorski]

<p>33</p>

silk-hat – cylinder. [przypis edytorski]

<p>34</p>

dresscoat (ang.) – frak. [przypis edytorski]

<p>35</p>

cadaver (łac.) – trup. [przypis edytorski]