Название: Podróże Beniamina Trzeciego
Автор: Mojcher-Sforim Mendele
Издательство: Public Domain
Жанр: Повести
isbn:
isbn:
Tego Senderla Babę obrał sobie Beniamin za spowiednika. Przed nim miał otworzyć swoje serce, jego chciał się radzić. Dlaczego właśnie Senderl? Otóż Beniamin odczuwał zawsze wobec Senderla coś w rodzaju uwielbienia. Z wielu względów Senderl przypadł mu do gustu. W wielu sprawach mieli jednakowe zdanie. Każda z nim rozmowa dostarczała Beniaminowi satysfakcji. Może dlatego, że Senderl nie był uparciuchem. Beniamin był pewny, iż zaakceptuje on jego plan i we wszystkim będzie mu ustępował. A gdyby nawet przyszło Senderlowi do głowy uprzeć się przy kilku punktach, to on, Beniamin, przy bożej pomocy i dzięki swym zdolnościom krasomówczym, da sobie z nim radę.
I pewnego dnia Beniamin wybrał się do Senderla. A gdy zjawił się u niego, zastał go siedzącego na mlecznej ławce. Obierał właśnie ziemniaki. Jeden policzek miał czerwony, jakby płonął ogniem. Pod okiem okazały siniak. Siedział jakiś osowiały i smutny niczym młódka, którą porzucił właśnie mąż.
Żony Senderla nie było w domu.
– Dzień dobry, Senderl! Czemuś taki smutny, mój kochany? – rzekł Beniamin i wskazując palcem na policzek gospodarza dodał: – Aha, znowu ona! A gdzie się podziewa ta twoja dziewoja?
– Na targu.
– Doskonale! – omal nie krzyknął Beniamin z wielkiej radości. – Zostaw, duszo moja, kartofle. Wejdźmy lepiej do alkierza. A nie ma tam kogo? Nie potrzebuję policjanta do rozmowy z tobą. Chcę otworzyć przed tobą duszę. Już więcej nie mogę, nie mogę już. Wszystko we mnie gra i kipi. Prędzej, kochany, szybciej. Jeszcze może nadejść ona i wszystko zepsuć.
– A mnie tam co! Chcesz prędko, niech będzie prędko. Też mi zmartwienie! – powiedziawszy to, Senderl poszedł do alkierza.
– Senderl – zaczął Beniamin. – Powiedz mi, czy ty wiesz, co jest po drugiej stronie Tuniejadówki?
– Wiem, tam jest karczma, gdzie czasem można dostać szklankę dobrej wódki.
– Głupi jesteś. Mam na myśli to, co jest dalej, znacznie dalej.
– Jeszcze dalej od karczmy? – zdziwił się Senderl. – Nie, tego nie wiem. A ty, Beniaminie, wiesz?
– Czy ja wiem? Też mi pytanie. Tam ci dopiero świat! – Beniamin mówił to ze szczególną pasją, przypominał teraz Kolumba z okresu, gdy odkrywał on Amerykę.
– Cóż więc tam jest?
– Tam, tam – zapalił się Beniamin – tam jest smok, tam są potwory!
– Czy to ten potwór, który dla króla Salomona ciął kamienie na budowę Świątyni? – zapytał prostodusznie Senderl.
– Tak, kochanie, tak. Tam, w Ziemi Izraela, w tamtej krainie. A chciałbyś tam być?
– A ty?
– Też pytanie. Oczywiście, że chcę, Senderl. Chcę i wkrótce tam będę.
– Zazdroszczę ci, Beniaminie. Najesz się do syta chleba świętojańskiego i daktyli.
– I ty byś mógł się najeść. Twój udział w Ziemi Izraela jest równy mojemu.
– Udział udziałem, ale jak się tam dostać? Tam przecież Turczyn45 włada.
– Na to, Senderl, znajdzie się sposób. Powiedz mi, kochany, czy wiesz coś o Czerwonych Żydach?
– Nasłuchałem się o nich wielu opowieści za piecem, ale żebym wiedział dokładnie, gdzie mieszkają i jak do nich dotrzeć, nie, tego nie wiem. Gdyby było inaczej, nie omieszkałbym cię o tym powiadomić. Czemu nie? Co mi tam!
– A ja, widzisz, wiem – powiedział z dumą Beniamin i mówiąc to wyciągnął z kieszeni książkę Sziwchej Jeruszolaim. – Zobacz, co tu napisane. Przeczytam ci: „Gdy tylko przybyłem do Barutu, spotkałem czterech Żydów z Babilonii. Z jednym nawiązałem rozmowę, znał hebrajski i nazywał się Mojżesz. Przekazał mi wiele prawdziwych informacji o rzece Sambation46. Sam to słyszał od Izraelitów, którzy na własne oczy ją widzieli i twierdzili, że mieszkają tam synowie Mojżesza. A dalej tak wyznał: przywódca tamtejszych Żydów opowiadał mi, że jakieś trzydzieści lat temu zatrzymał się u niego pewien osobnik, a był on z plemienia Szymon47, który twierdził, że w jego rodzinnej miejscowości przebywają cztery plemiona, spośród których wymienił plemię Isoschor48, zajmujące się studiowaniem Tory. Z tego też plemienia wywodzi się rządzący tam król”. Poza tym przecież wyraźnie napisane jest w książce Podróże Beniamina: „Stamtąd jest około dwudziestu dni drogi do gór Gisbon wznoszących się nad rzeką Guzon. W górach Gisbon mieszkają cztery plemiona: Dan, Zwulon, Aszer i Naftali. Ich państwo rozciąga się na obszarach położonych w górach. Z jednej strony otacza je rzeka Guzon. Nie znają te plemiona, co to jarzmo niewoli. Jednego mają króla nad sobą, a na imię mu reb Josef Amarkalo Halewi. I łączy ich przymierze z Kofel el Torech”. Podano również wiele informacji o rodzie Bnej Rechew oraz o kraju Tejma, gdzie panuje król żydowski; poszczą tam i odprawiają modły z powodu rozproszenia w diasporze synów Izraela. A więc, jak myślisz, kochany, co by też oni uczynili, gdybym ja, Beniamin z Tuniejadówki, nagle się zjawił przed nimi? Co sądzisz o tym, Senderl?
– Ja, powiadam ci, Beniaminie, byłbym po prostu wniebowzięty. To przecież nie byle co, taki gość, taki szanowny gość. Każdy zechce cię gościć, wyrywać sobie będą ciebie. Król Amarkalo chyba też. Zechciej przekazać im ode mnie najserdeczniejsze pozdrowienia. Gdybym mógł, powiadam ci, to bym tam wyruszył wraz z tobą.
– A więc! – wykrzyknął Beniamin, nagle natchniony nowym pomysłem. – Może byśmy razem odbyli tę podróż? Słuchaj, Senderl, wierzaj mi, masz świetną okazję. Właśnie tam wyruszam. Zabieram cię ze sobą. We dwójkę jest raźniej. Jeśli, a wszystko się może na tym świecie wydarzyć, zostanę tam królem, to uczynię ciebie moim zastępcą, wicekrólem. Masz na to moją rękę. Jak długo chcesz tu tkwić i znosić niewolę twojej małżonki? Tej megiery? Popatrz na swój policzek. Marny los przy niej. Zaklinam cię, Senderl, chodź ze mną, nie pożałujesz.
– W takim razie, niech będzie jako rzekłeś, skoro taka twoja wola.
– A ona, co ona na to powie?
– Też ci zmartwienie! Byłbym chyba ostatnim durniem, gdybym jej powiedział, dokąd mam zamiar się wybrać.
– Kochany mój, daj, niech cię uściskam! – Beniamin wypowiedział to z radością i czule objął ramionami Senderla Babę. – Rozwiązałeś mi problem, bardzo trudny problem. Teraz powtarzam za tobą: „A co powie ona?”. Mam na myśli moją połowicę. Też mi zmartwienie. Pozostała wszak jeszcze jedna sprawa. Skąd wziąć pieniądze na podróż?
– Pieniądze na podróż? Czy masz zamiar wykosztować się na nowe ubranie, Beniaminie, albo na przenicowanie starej kapoty? Posłuchaj mnie, ja bym ci tego nie doradzał. Przeciwnie, na drogę bardziej nadaje się stare obuwie. СКАЧАТЬ
45
46
47
48