Stoliczku, nakryj się!. Grimm Jacob
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stoliczku, nakryj się! - Grimm Jacob страница 1

Название: Stoliczku, nakryj się!

Автор: Grimm Jacob

Издательство: Public Domain

Жанр: Мифы. Легенды. Эпос

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ n>

      Przed laty żył sobie krawiec, który miał trzech synów, a tylko jedną jedyną kozę. Ale że wszyscy żywili się jej mlekiem, więc dbali, aby koza miała dość paszy, i synowie co dzień po kolei paśli ją na łące.

      Pewnego dnia najstarszy z braci zaprowadził kozę na cmentarz, gdzie pełno było bujnej trawy. Wieczorem, gdy czas już było wracać do domu, zapytał chłopiec kozy:

      – Najadłaś się, kózko?

      Kózka zaś odparła:

      Ach, mój drogi, ach, mój miły,

      tak najadłam się!

      Nie zjem więcej ni ździebełka,

      me, me, me!

      – Chodź więc do domu! – zawołał chłopiec, ujął ją za postronek i zaprowadził do obory.

      – Czy dobrze się dziś koza napasła? – zapytał krawiec.

      – O! – odparł syn – ani ździebełka już zjeść nie może.

      Ale ojciec chciał sam się przekonać, czy to prawda, poszedł więc do obory, pogłaskał stworzenie i zapytał:

      – Najadłaś się, kózko?

      Kózka zaś odparła:

      Me, me, me,

      Nie najadłam się!

      Po rowach skakałam,

      I trawki szukałam,

      Lecz nie było ni ździebełka, meee…

      – A cóż to znowu! – zawołał krawiec oburzony, pobiegł do izby i przywołał syna: – Kłamco! Powiedziałeś, że koza już syta, a ona nic nie jadła! – Po czym w srogim gniewie chwycił ze ściany drewniany łokieć1, wygarbował chłopcu skórę i wygnał go za wrota.

      Nazajutrz przyszła kolej na średniego brata. Ten wyszukał jeszcze piękniejszy kawałek łąki za ogrodem i poprowadził tam kozę. Wieczorem, gdy czas już było wracać do domu, zapytał chłopiec kozy:

      – Najadłaś się, kózko?

      Kózka zaś odparła:

      Ach, mój drogi, ach, mój miły,

      tak najadłam się!

      Nie zjem więcej ni ździebełka,

      me, me, me!

      – Chodź więc do domu! – zawołał chłopiec, ujął ją za postronek i zaprowadził do obory.

      – Czy dobrze się dziś koza napasła? – zapytał krawiec.

      – O! – odparł syn – ani ździebełka już zjeść nie może.

      Ale ojciec chciał sam się przekonać, czy to prawda, poszedł więc do obory i zapytał:

      – Najadłaś się, kózko?

      Kózka zaś odparła:

      Me, me, me,

      Nie najadłam się!

      Po rowach skakałam,

      I trawki szukałam,

      Lecz nie było ni ździebełka, meee…

      – A to łotr dopiero! – wykrzyknął krawiec w gniewie i zbił syna łokciem, po czym wygnał go z domu.

      Trzeciego dnia przyszła kolej na najmłodszego z braci. By dogodzić ojcu, poprowadził kozę pod kępę krzaków pokrytych gęstym listowiem, aby tam się pasła. Wieczorem, gdy czas już było wracać do domu, zapytał chłopiec kozy:

      – Najadłaś się, kózko?

      Kózka zaś odparła:

      Ach, mój drogi, ach, mój miły,

      tak najadłam się!

      Nie zjem więcej ni ździebełka,

      me, me, me!

      – Chodź więc do domu! – zawołał chłopiec, ujął ją za postronek i zaprowadził do obory.

      – Czy dobrze się dziś koza napasła? – zapytał krawiec.

      – O! – odparł syn – ani ździebełka już zjeść nie może.

      Ale ojciec chciał sam się przekonać, czy to prawda, poszedł więc do obory i zapytał:

      – Najadłaś się, kózko?

      Kózka zaś odparła:

      Me, me, me,

      Nie najadłam się!

      Po rowach skakałam,

      I trawki szukałam,

      Lecz nie było ni ździebełka, meee…

      – O, kłamco nikczemny! – zawołał krawiec oburzony – nie pozwolę się dłużej oszukiwać.

      W gniewie wygarbował łokciem skórę także najmłodszemu synowi, po czym wygnał go za wrota.

      Gdy już został sam z kozą, poprowadził ją nazajutrz pod zielony żywopłot i rzekł:

      – Teraz najesz się wreszcie do syta!

      Wieczorem zapytał krawiec:

      – Najadłaś się, kózko?

      A koza na to:

      Ach, mój drogi, ach, mój miły,

      tak najadłam się!

      Nie zjem więcej ni ździebełka,

      me, me, me!

      – Więc chodź do domu! – zawołał krawiec, ujął ją za postronek i zaprowadził do obory. Przed odejściem zapytał raz jeszcze:

      – Więc już jesteś syta?

      A koza na to:

      Me, me, me,

      Nie najadłam się!

      Po rowach skakałam,

      I trawki szukałam,

      Lecz nie było ni ździebełka, meee…

      Kiedy to krawiec usłyszał, zrozumiał, że niesłusznie wygnał swoich synów.

      – Poczekaj, ty niewdzięczne stworzenie! – zawołał – wygnać cię to za mało, muszę cię naznaczyć, żebyś nie mogła już przebywać wśród uczciwych krawców!

      Pobiegł szybko do izby, przyniósł brzytwę, namydlił kozie głowę i ogolił ją gładko, jak dłoń. A że łokieć wydawał mu się zbyt zaszczytnym narzędziem kary, przyniósł bicz i tak nim schłostał kozę, że uciekła co sił i nigdy już nie wróciła.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, СКАЧАТЬ



<p>1</p>

łokieć (tu daw.) – tu: przyrząd krawiecki, miarka. [przypis edytorski]