Diuna. Frank Herbert
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Diuna - Frank Herbert страница 26

Название: Diuna

Автор: Frank Herbert

Издательство: PDW

Жанр: Историческая фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788381887533

isbn:

СКАЧАТЬ znak Hawata. „Drzwi podparto i zostawiono otwarte – pomyślała. – Ktoś pewnie przypadkowo zwalił podpórkę, nie zdając sobie sprawy, że drzwi zewnętrzne zamkną się na zamek papilarny”.

      Przestąpiła krawędź, wchodząc do małego pomieszczenia. „Po co w domu śluza powietrzna?” – nie mogła zrozumieć. I nagle przyszły jej na myśl egzotyczne stworzenia pozamykane w sztucznych klimatach.

      Sztuczny klimat!

      To miałoby sens na Arrakis, gdzie najbardziej nawet sucholubne porosty spoza planety wymagały nawadniania.

      Drzwi za jej plecami zaczęły się zamykać. Złapała je i zablokowała drążkiem zostawionym przez Hawata. Ponownie stanęła przed wewnętrznymi drzwiami z obręczą ryglującą. Tym razem zauważyła zatartą inskrypcję wyrytą w metalu ponad kołem. Rozpoznając słowa w galachu, odczytała: „Człowieku! Oto cudowna cząstka bożego świata. Zatem stań przed nią i naucz się miłować doskonałość Najwyższego Przyjaciela Twego”.

      Naparła na koło. Obróciło się w lewo i wewnętrzne drzwi się uchyliły. Łagodny powiew musnął jej policzek, poruszył włosami. Poczuła zmianę w powietrzu, jego bogatszy aromat. Otworzyła drzwi na oścież, spoglądając przez nie w gąszcz zieleni zalanej żółtym blaskiem.

      „Żółte słońce? – zdziwiła się. I po chwili uświadomiła sobie: – Szkło filtracyjne!”

      Przestąpiła próg i drzwi zatrzasnęły się za nią.

      – Oranżeria mokrej planety – wyszeptała.

      Zewsząd otaczały ją rośliny doniczkowe i nisko przycięte drzewka. Poznała mimozę, kwitnącą pigwę, sondagi, zielono ukwieconą pleniscentę, akarso w zielone i białe pasy, róże…

      „Nawet róże!”

      Nachyliła się nad gigantycznym różowym kwiatem, wdychając jego woń, a po chwili wyprostowała się i przyjrzała pomieszczeniu.

      Pochwyciła miarowy szmer. Rozsunęła gąszcz zachodzących na siebie liści i spojrzała na środek pokoju. Zobaczyła małą, niziutką fontannę z kanelurą na cokole. Regularny szmer wydawał opadający łukiem i rozszczepiający się strumień wody, która trafiała do metalowej misy z głuchym odgłosem galopady.

      Jessika wykonała krótkie ćwiczenie na wyostrzenie zmysłów i rozpoczęła metodyczny obchód pokoju. Na oko miał on około dziesięciu metrów kwadratowych. Z jego położenia nad szczytem korytarza oraz po subtelnych różnicach w konstrukcji zorientowała się, że został dobudowany na dachu tego skrzydła długo po tym, jak wzniesiono pierwotną budowlę.

      Przystanęła na południowych obrzeżach pokoju przed szeroką taflą szkła filtracyjnego, rozglądając się wokoło. Cała powierzchnia była tu wypełniona egzotycznymi roślinami typowymi dla wilgotnego klimatu.

      Coś zaszeleściło w zieleni. Jessika zastygła w napięciu, lecz zaraz spostrzegła prosty zegarowy serwok o ramionach z rur i węża. Jedno ramię uniosło się i rozpyliło wodną mgiełkę, która okryła jej policzki. Ramię złożyło się, a ona spojrzała, co zostało zroszone: była to paproć drzewiasta.

      Wszędzie w tym pomieszczeniu była woda – na planecie, na której woda jest najcenniejsza, jest esencją życia. Jej marnotrawstwo było tak rażące, że w Jessice zamarło serce.

      Wyjrzała na pożółcone filtrem słońce. Wisiało nisko nad szczerbatym horyzontem, ponad ścianami urwisk tworzącymi fragment olbrzymiego skalnego wypiętrzenia znanego jako Mur Zaporowy.

      „Szkło filtracyjne – pomyślała. – Aby przemienić białe słońce w coś łagodniejszego i bliższego. Któż mógł wybudować takie pomieszczenie? Leto? To do niego podobne, taka niespodzianka jako podarunek dla mnie, tylko że nie było na to czasu. I miał na głowie poważniejsze sprawy”.

      Przypomniały jej się doniesienia, że wiele domów w Arrakin izolowano śluzami powietrznymi w drzwiach i oknach dla zachowania i odzyskiwania wilgoci wnętrz. Leto powiedział, że zignorowanie takich środków w ich domu jest świadomą deklaracją potęgi i bogactwa, ich drzwi i okna bowiem zabezpieczono jedynie przed wszechobecnym pyłem. Jednak ten pokój deklarował coś o wiele bardziej znaczącego niż brak uszczelnień drzwi wejściowych. Oceniała, że to pomieszczenie rekreacyjne zużywało ilość wody wystarczającą na Arrakis do utrzymania tysiąca osób – być może nawet więcej.

      Przeszła wzdłuż okna, nie odrywając oczu od oranżerii. Dzięki zmianie pozycji dostrzegła przy fontannie metaliczny blat, a na nim mignęły jej biały notatnik i stylograf, częściowo przesłonięte zwisającym wachlarzowatym liściem. Podeszła do stolika, zauważając inskrypcje Hawata, i zapoznała się z wiadomością zapisaną na kartce.

      Do lady Jessiki

      Oby to miejsce dało ci tyle szczęścia, ile mnie dawało. Proszę, pozwól, aby ten pokój przekazał lekcję, jaką otrzymałyśmy od tych samych nauczycieli: bliskość pożądanej rzeczy kusi człowieka, by uległ słabościom. Na drodze tej czyha zguba.

      Z najlepszymi życzeniami

      Margot lady Fenring

      Jessika pokiwała głową, przypomniawszy sobie, że Leto wymieniał hrabiego Fenringa jako poprzedniego namiestnika Imperatora na Arrakis, lecz natychmiastowej uwagi wymagała przemycona w liście informacja, której sposób ułożenia mówił, że jej autorka też jest Bene Gesserit.

      Przelotna myśl napełniła Jessikę goryczą: hrabia poślubił swoją panią. Owa myśl kołatała się jej jeszcze w głowie, gdy pochylała się, szukając ukrytej wiadomości. Musiała tu być. Pozostawiony na widoku list zawierał kodowy zwrot, jaki każda Bene Gesserit niezwiązana zakazem szkoły miała obowiązek przekazać drugiej Bene Gesserit, kiedy wymagały tego okoliczności: „Na drodze tej czyha zguba”.

      Jessika zbadała spód listu, przejechała dłonią po kartce w poszukiwaniu kropek kodu. Nic. Przebiegła palcami brzeg notatnika. Nic. Odłożyła list tak, jak go znalazła, odczuwając naglącą presję. „Coś w ułożeniu listu?” – zastanowiła się. Ale Hawat przeszukiwał to pomieszczenie i niewątpliwie poruszył list. Spojrzała na liść ponad kartką. Liść? Przesunęła palcem po spodzie blaszki, wzdłuż krawędzi, po ogonku.

      Jest tutaj! Palce odnalazły delikatne punkciki szyfru, przebiegły tekst jednym pociągnięciem: „Twój syn i książę są o krok od zguby. Jakąś sypialnię urządzono tak, by skusiła twego syna. H. naszpikował ją śmiercionośnymi pułapkami przeznaczonymi do wykrycia, zostawiając jedną, która może ujść uwagi”.

      Jessika powstrzymała odruch, by natychmiast biec do Paula; należało zapoznać się z treścią przesłania do końca. Jej palce śmigały po kropkach.

      „Nie orientuję się dokładnie w charakterze zagrożenia, ale wiąże się to jakoś z łóżkiem. Niebezpieczeństwo dla twego księcia ma związek ze zdradą któregoś z zaufanych towarzyszy lub adiutantów. H. zamierza zrobić z ciebie podarunek dla jakiegoś sługusa. O ile wiem, ta oranżeria jest bezpieczna. Wybacz, że nie jestem w stanie powiedzieć więcej. Moje źródła są ograniczone, jako że mój hrabia nie zaprzedał się H. Muszę kończyć. M.F.”

      Jessika odepchnęła liść СКАЧАТЬ