Gniew Tiamat. James S.a. Corey
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gniew Tiamat - James S.a. Corey страница 29

Название: Gniew Tiamat

Автор: James S.a. Corey

Издательство: PDW

Жанр: Историческая фантастика

Серия:

isbn: 9788366409651

isbn:

СКАЧАТЬ w kilka sekund. Fayez obserwował ją czujnie, ale gdy się upewnił, że nic jej nie będzie, rozluźnił się.

      – Oczyścili też wszystko tam, gdzie zrobili diamentowy kryształ na kopie zapasowe – skomentowała Elvi, zmywając z siebie resztki żelu.

      – To coś więcej. Nie chodzi o to, że nie ma żadnych planet. Tam nie ma nic. Żadnych mikrometeorytów, pyłu, latających luzem protonów. Próżnia tam jest tak pusta, jak to tylko możliwe.

      – To… No dobrze, dziwne. – Elvi wyłączyła wodę, a Fayez rzucił jej ręcznik. – No wiesz, czy to w ogóle możliwe?

      – Nie, chyba że jest tam coś, co pilnuje czystości. Wciąż jesteśmy w Drodze Mlecznej, co jakiś czas powinny tam przylatywać różne śmieci. A to znaczy, że nie tylko układ został wysprzątany, ale też coś aktywnie utrzymuje go w tym stanie. I – posłuchaj – te wrota są pięć razy dalej od gwiazdy niż wszelkie inne. Na dodatek powyżej płaszczyzny ekliptyki. Dziewięćdziesiąt stopni. I w ogóle nie będę zaczynał o samej gwieździe.

      – Co jest nie tak z gwiazdą?

      – Jest olbrzymia. No wiesz, tak bardzo masywna, że w zasadzie wystarczyłoby na nią splunąć, żeby zmieniła się w czarną dziurę.

      – W takim razie dobrze, że nikt w okolicy nie pluje.

      – Prawda? Okazuje się, że gwiazdy neutronowe nie są ciekawe do oglądania. O ile nie potrafisz widzieć pól magnetycznych, są… zwyczajne. To znaczy… materia o największej możliwej gęstości, siły tak potężne, by zerwać czasoprzestrzeń? Jasne. I do tego świeci jak cholera, ale spodziewałem się jakichś pokazów świetlnych czy czegoś takiego, a to wygląda jak każde inne słońce, tylko mniejsze i jakby rozzłoszczone. Wiruje do tego na tyle szybko, by wylądować w zakresie pulsarów. Jesteśmy dość daleko, by uniknąć najgorszych zaburzeń magnetycznych.

      Odetchnęła głęboko. Słyszała niepokój w jego głosie i wiedziała, co znaczy.

      – Nic mi nie jest – zapewniła.

      – Nieprawda. Mogłaś umrzeć.

      – Ale nie umarłam. A teraz już nic mi nie będzie.

      – Dobrze.

      Elvi skończyła się wycierać i wepchnęła ręcznik do recyklera. Fayez wyciągnął z szafki słoiczek maści i zaczął ją wcierać czubkami palców w jej krótkie, gęste loki. Cudownie było czuć, jak masuje jej głowę. Elvi pomyślała, że jeśli znajdzie się mężczyznę, który czerpie przyjemność z pomagania w unikaniu wyschniętej skóry na głowie, należy go zatrzymać.

      – Jeśli chcesz, możesz to robić cały dzień – rzuciła.

      – Gdybyśmy mieli cały dzień, przesunąłbym uwagę trochę niżej – odpowiedział z uśmiechem. – Ale za jakieś dwie godziny wyłączymy ciąg, a nie wierzę, żebyś chciała czekać choćby chwilę przed rozpoczęciem pracy.

      Zamknął słoiczek z maścią i odstawił go, a ona zaczęła się ubierać.

      – To co sobie myśleli? – zapytała.

      – Hm?

      – Zrobienie gwiazdy neutronowej tak wielkiej, by trzymała się na samej granicy zapadnięcia, a potem usunięcie z układu wszystkiego, by tego nie zrobiła. Ustawienie pierścienia poza płaszczyzną ekliptyki.

      – Myślisz, że zrobili tę gwiazdę neutronową? Bardziej prawdopodobne wydaje się, że po prostu zbudowali wrota do takiego układu.

      – Jak? Musiało tu istnieć życie, które mogli przejąć, albo nie powstałyby wrota. To był żywy układ, jak Sol, który został zmieniony w… – Machnęła ręką.

      – Tak – zgodził się Fayez. – Nie wiem. Szczerze mówiąc te wszystkie cuda i dziwy chwilami sprawiają, że czuję się tak, jakbym pił z węża strażackiego.

      Elvi skończyła wciąganie munduru, a potem wyszorowała zęby w towarzystwie czekającego i obserwującego ją Fayeza. Przyjrzała się sobie krytycznie w lustrze i rzuciła:

      – Chodźmy porozmawiać z szefem.

      Fayez objął ją i zepsuł tym staranne ułożenie munduru.

      – Dziękuję, że nie umarłaś, Els.

      * * *

      Czterdzieści osiem godzin później zaliczyli procedurę. Systemy statku przeanalizowały dane teleskopowe. Elvi poszła odwiedzić katalizator, jak zawsze, a potem przeprowadzili eksperyment. Protomolekuła zaczęła sięgać, a oni zbierali dane. Jastrząb szukał jakieś zmiany, jakiegoś skutku. Tym razem Elvi pozwoliła sobie faktycznie usnąć w przerwie. Otarcie się o śmierć najwyraźniej ją wyczerpało, nawet jeśli nie była przy tym świadoma. Zresztą na dodatek tym razem nie bardzo było co oglądać.

      Kiedy skończyli analizę, Sagale przyszedł na mostek i zaparł się o jeden uchwyt na dłoń i jeden na stopę. Przenosił spojrzenie z ekranu na ekran, obserwując z aurą satysfakcji strumienie danych.

      – Mehmet – zwróciła się do niego Elvi.

      – Major Okoye – odpowiedział Sagale i kiwnął głową w stronę głównego monitora. Po powiększeniu do poziomu, przy którym wypełniała ekran, mała, choć masywna gwiazda była jedynym obiektem w promieniu prawie dwóch lat świetlnych od wrót Tecomy. – Proszę mi powiedzieć, że ten układ to najważniejsze odkrycie naukowe wszech czasów.

      – Nie – odpowiedziała Elvi. – Jestem przekonana, że ten zaszczyt wciąż przypada zielonemu diamentowi. Ale to fantastyczne.

      Gwiazda neutronowa na ekranie była zbyt gorąca, by emitować wiele światła w paśmie widzialnym, ale ekran i tak musiał być przygaszony, by nie oślepić wszystkich w pomieszczeniu.

      – Ponad trzy masy gwiezdne upchane w kulę wielkości wyspy Rhode – rzuciła Jen.

      – Co to za wyspa? – zapytał Travon. Był Marsjaninem w czasach, zanim stali się Lakończykami.

      – Major Okoye – powiedział Sagale, ignorując komentarze. – Czy mam rację, sądząc, że to coś jest dokładnie tym, czym się wydaje? Pojedynczą, nienadającą się do wykorzystania gwiazdą w układzie pozbawionym innych artefaktów lub kwalifikujących się do zbadania planet?

      Coś w jego głosie zwróciło uwagę Elvi. Mówił to w dziwnie sztywny, formalny sposób. Jakby zadawał jej pytania pod przysięgą. Miała wrażenie, że biorą udział w jakiegoś typu rytuale rozumianym przez niego, ale nie przez nią.

      – Na to wygląda – odpowiedziała ostrożnie. – Tak.

      Sagale kiwnął swą wielką głową. Zaczął emanować satysfakcją.

      – Proszę przyjść do mojego biura za pięć minut.

      Odepchnął się i zniknął w korytarzu. Fayez spojrzał jej w oczy i uniósł brew.

      – Ja też zrobiłam się nerwowa – skomentowała.

      Ostatni СКАЧАТЬ