Название: Hrabia Monte Christo
Автор: Александр Дюма-сын
Издательство: Public Domain
Жанр: Повести
isbn:
isbn:
I wyszła, ale zamiast pójść do siebie, pobiegła poradzić się Emanuela.
– Julio, nie dawaj mu tego klucza – powiedział jej Emanuel. – I jeśli to będzie możliwe nie opuszczaj go ani na chwilę jutro od samego rana.
Usiłowała jeszcze wypytać Emanuela, ale ten, czy nic nie wiedział czy też nie chciał nic więcej powiedzieć.
Przez całą noc z 4 na 5 września pani Morrel stała z uchem przytkniętym do boazerii w swoim pokoju. Aż do trzeciej rano słyszała, jak mąż chodzi nerwowo tam i z powrotem.
Dopiero o trzeciej rzucił się na łóżko.
Matka i córka spędziły całą noc razem. Od wczorajszego wieczora czekały na przyjazd Maksymiliana.
O ósmej rano przyszedł do nich pan Morrel; był znów opanowany, ale ta burzliwa noc wycisnęła piętno na jego bladej i zniszczonej twarzy.
Nie śmiały zapytać, czy dobrze spał.
Morrel okazywał więcej niż kiedykolwiek miłości żonie i więcej niż kiedykolwiek czułości córce. Nie mógł się nasycić widokiem dziecka, tulił ją i całował.
Julia przypomniała sobie radę Emanuela i chciała pospieszyć za ojcem, gdy wychodził, ale odepchnął ją łagodnie i rzekł:
– Zostań przy matce.
Julia usiłowała się upierać.
– Zostań, tak sobie życzę.
Pierwszy to raz Morrel powiedział do córki „tak sobie życzę”, ale wyrzekł te słowa z tak wielką, ojcowską serdecznością, że Julia nie śmiała postąpić ani kroku.
Pozostała na miejscu niema i nieruchoma; nagle otwarły się drzwi, objęły ją czyjeś ręce i ktoś ucałował ją w czoło.
Podniosła oczy i krzyknęła z radości.
– Maksymilian! Braciszku!
Na ten okrzyk przybiegła pani Morrel i rzuciła się synowi na szyję.
– Matko – odezwał się młodzieniec, wpatrując się na przemian to w matkę, to w siostrę. – Cóż się tu dzieje? Wasz list przeraził mnie i oto jestem.
– Julio – rzekła pani Morrel, dając synowi porozumiewawczy znak. – Idź i powiedz ojcu, że przyjechał Maksymilian.
Dziewczyna wybiegła, ale na pierwszym stopniu schodów natknęła się na jakiegoś człowieka, który trzymał list w ręku.
– Czy może panna Julia Morrel? – zapytał z mocnym włoskim akcentem.
– Tak, proszę pana – wyjąkała Julia. – Ale czego pan chce ode mnie? Nie znam pana.
– Niech pani przeczyta ten list – rzekł, podając jej papier.
Julia zawahała się.
– Idzie tu o ocalenie pani ojca! – dodał posłaniec.
Julia wyrwała mu list.
Rozerwawszy kopertę, przeczytała:
Proszę udać się natychmiast na Aleje Meilhańskie, wejść do domu nr 15, poprosić odźwiernego o klucz do mieszkania na piątym piętrze; pójść do tego mieszkania – znajdzie tam Pani na kominku sakiewkę z czerwonego jedwabiu; proszę ją wziąć i zanieść ojcu.
Jest bardzo ważne, aby otrzymał ją przed godziną jedenastą. Przypominam, że przyrzekłaś mi Pani ślepe posłuszeństwo.
Sindbad Żeglarz
Dziewczyna wydała okrzyk radości, uniosła oczy, chcąc o coś zapytać człowieka, który jej oddał ten bilet, ale zdążył już zniknąć.
Zwróciła więc jeszcze raz oczy na list, chcąc go odczytać powtórnie i spostrzegła, że było tam jeszcze postscriptum:
Musi Pani to polecenie wykonać osobiście i sama; jeśli Pani przybędzie w towarzystwie, albo kto inny zgłosi się zamiast pani, odźwierny powie, że o niczym nie wie.
Ten przypisek ochłodził znacznie radość Julii. Czy aby nie powinna się czegoś obawiać? Czy to nie była jakaś zasadzka na nią? W swojej naiwności nie wiedziała, jakie może grozić niebezpieczeństwo młodej dziewczynie w tym wieku, ale przecież niekoniecznie trzeba znać niebezpieczeństwo, aby się go lękać; a nawet warto zauważyć, że to zazwyczaj niebezpieczeństwa nieznane budzą w nas największą trwogę.
Po chwili wahania postanowiła zapytać kogoś o radę.
Ale wiedziona dziwnym przeczuciem, nie poszła ani do matki, ani do brata, tylko do Emanuela.
Zeszła na dół, opowiedziała mu, co się jej przytrafiło, gdy wysłannik firmy Thomson i French odwiedził jej ojca; opisała mu scenę na schodach, powtórzyła obietnicę, jaką wtedy złożyła, i pokazała mu list.
– Trzeba tam pójść, Julio – rzekł Emanuel.
– Pójść? – szepnęła Julia.
– Tak, a ja pójdę z tobą.
– Ale nie zrozumiałeś, że mam tam iść sama?!
– I wejdziesz tam sama – odpowiedział młodzieniec – a ja będę czekał na rogu ulicy Musée; i jeśli tak długo nie będziesz wracała, że zacznę się tym niepokoić, pójdę tam i zapewniam cię – biada tym, na których mogłabyś się poskarżyć.
– Sądzisz, Emanuelu, że naprawdę mam iść na to spotkanie?
– Tak. Czy posłaniec nie powiedział ci przecież, że chodzi tu o ratunek dla twojego ojca?
– Ależ powiedz mi w końcu, Emanuelu, jakie niebezpieczeństwo mu zagraża?
Emanuel wahał się chwilę, ale wzięło nad nim przewagę pragnienie, aby Julię przekonać.
– Słuchaj – rzekł do niej. – Dziś jest 5 września, nieprawdaż?
– Tak.
– Dzisiaj o jedenastej twój ojciec ma zapłacić prawie trzysta tysięcy franków.
– Tak, wiem o tym.
– Ale w kasie nie ma nawet piętnastu tysięcy!
– I co się stanie?
– To, że jeśli twój ojciec nie znajdzie do jedenastej kogoś, kto by mu podał rękę, o dwunastej będzie musiał ogłosić się bankrutem.
– Ach! Chodźmy! Chodźmy! – zawołała dziewczyna, ciągnąc Emanuela za rękę.
Tymczasem pani Morrel wszystko opowiedziała synowi.
Wiedział on już, że z powodu kolejnych nieszczęśliwych СКАЧАТЬ