Название: Czternaście dni Honoraty
Автор: Elżbieta Wojnarowska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
isbn: 978-83-66503-39-7
isbn:
– Odczep się, kobieto.
Zaczął odpinać rower od parkanu.
– Jej matka się martwi – powiedziała zgodnie z prawdą.
– Matka? A to ci bajer – zaśmiał się nieprzyjemnie. – Jeśli pani koniecznie chce wiedzieć, to ona właśnie pożarła się z matką! Ta stara małpa nieźle ją terroryzowała. Nie pozwoliła jej zdawać na studia…
– Gizela chciała wyjechać z Jastrzębiej Góry? – zdziwiła się Honorata.
– Owszem. Do Warszawy. Zaraz po maturze. Nic pani nie wie?
Odpiął rower i wsiadł na niego. Worek zarzucił sobie na plecy.
– Czy Gizela miała jakieś bliższe koleżanki? – Honorata spróbowała raz jeszcze.
– Jej mamuśka tego też pani nie powiedziała? – Jego ton był nadal nieprzyjemny i wrogi. – Owszem, Gizela nie była odludkiem. Choć wątpię, żeby coś z nich pani wyciągnęła.
– Spróbuję. Jak się nazywają?
– Aida i Isaura Kozioł. Wystarczy?
– Jeszcze jedno pytanie, proszę. Dlaczego zerwałeś z Gizelą?
Na twarzy Zaka odmalowała się wściekłość. Pochylił się nad Honoratą.
– Odpieprz się wreszcie ode mnie, kobieto, jasne?
I odjechał na swoim rowerze w siną dal.
Honorata przekonała się, że pani Danusia nie była wobec niej szczera.
Ojej, sprawa zaczynała się komplikować.
Honorata nie lubiła komplikacji.
Dlaczego pani Danusia zataiła tyle faktów? Tego należało się dowiedzieć. Bo Honorata nie lubiła nie wiedzieć.
A co ukrywał Zak? Bo że ukrywał, to stało się dla Honoraty oczywiste. Cała ta historia zaczynała coraz dziwniej wyglądać.
I coraz bardziej Honoratę wciągać. Bo Honorata postawiła sobie teraz za punkt honoru rozwikłać tę zagadkę. Zbyt dużo było niewiadomych, żeby pozostawić je bez wyjaśnienia, tak jak zrobiła to policja. Honorata musiała dociekać i wyjaśniać. Taki miała zawód. I charakter.
Wykręciła numer komórki córki.
– Mam? – zdziwiła się Franka. – Co się stało?
Franka miała nieomylne wyczucie sytuacji. Jeżeli matka dzwoni do niej pierwsza, to znaczy, że sprawa jest poważna. Normalnie zawsze obiecuje zadzwonić, ale słowa nie dotrzymuje. Gdyby Franka nie dzwoniła do matki pierwsza, prawdopodobnie ich kontakt by się urwał.
– Jesteś mi potrzebna. – Honorata nie zamierzała owijać w bawełnę.
– O! – stwierdziła Franka lakonicznie i zaniemówiła z wrażenia. Jeszcze nigdy nie usłyszała od matki takich słów. Przeciwnie, matka wręcz opędzała się od jej towarzystwa.
– Możesz jutro tu do mnie przyjechać? – kontynuowała niezrażona jej milczeniem Honorata.
– Jutro? Przecież za dwa dni koniec roku! Jak odbiorę świadectwo?
– Ojej, napiszę ci jakieś usprawiedliwienie i odbierzesz je potem w szkole. – Honorata zaczynała się niecierpliwić.
– Ale przynajmniej zapodaj problem… – Franka jeszcze usiłowała coś wycisnąć z matki, ale ta przerwała jej szybko:
– I zrób się na jakąś… no wiesz, rokendrolówę, czy jak wy tam to teraz nazywacie. To do jutra. Nie zawiedź mnie.
Honorata wsiadła do swojego wysłużonego autka. Miało swoje lata. Honorata wyglądała w nim jak Columbo, a raczej jak pani Columbo, której zresztą nikt nigdy nie widział. Ale to przeświadczenie sprawiało Honoracie przyjemność.
Ledwo wyjechała na swoją ulubioną Drogę Chłapowską, zorientowała się, że nie jest w samochodzie sama.
Aż podskoczyła na fotelu mimo swojej tuszy. Ogarnęła ją wręcz zgroza ze złości.
Na fotelu obok niej siedział… Ziemek we własnej osobie. Oczywiście natychmiast roześmiał się na widok jej wściekłej miny. Wydawał się być bardzo ubawiony całą sytuacją. Honoracie do śmiechu jednak jakoś nie było.
– Skąd się tu wziąłeś? – warknęła.
– Ale o co chodzi? – zbagatelizował sprawę. – Przecież mnie tu nie ma. Nie możesz wziąć na luz?
Honorata zaniemówiła. Znowu zjawa w jej samochodzie? Wczoraj, owszem, Honorata uzupełniła procenty, ale dziś nie miała jak dotąd w ustach ani kropli alkoholu! Przyjrzała się Ziemkowi ukradkiem. Wyglądał lepiej niż ostatnio. Jakby był… młodszy?
– Ki diabli? – warknęła nieuprzejmie.
Ziemek znów zachichotał. Najwyraźniej umiejętność chichotu przyprawiającego słuchających o ciarki na plecach miał w małym palcu.
– Prowadzę auto. – Zgrzytnęła zębami, jak umiała najgłośniej. – Chcesz, żebym wylądowała na drzewie? – Nagle coś zajarzyła. – Miałeś coś wspólnego z tym BMW, które wylądowało na drzewie dwa dni temu?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.