Shadow Raptors. Tom 3. Gniazdo. Sławomir Nieściur
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Shadow Raptors. Tom 3. Gniazdo - Sławomir Nieściur страница 3

Название: Shadow Raptors. Tom 3. Gniazdo

Автор: Sławomir Nieściur

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-66375-30-7

isbn:

СКАЧАТЬ wewnętrznej było niemal tyle, ile wyprodukowanych zostało interkomów, dodatkowo użytkownicy tych urządzeń bardzo często modyfikowali je do własnych potrzeb.

      Wypróbowanie najbardziej prawdopodobnych kombinacji zajęłoby mu masę czasu, a i to niekoniecznie dałoby wymierny efekt. Istniało też ryzyko, że ten konkretny interkom przestrojony został na jakąś nietypową częstotliwość, niezarejestrowaną w oficjalnych wykazach.

      Postanowił skonsultować tę kwestię z Katią.

      Ryzykując, że systemy nasłuchowe transportowca wykryją nie dość, że nieautoryzowaną, to jeszcze opatrzoną wojskową sygnaturą transmisję, wywołał „Rubież”. Po kilkunastu sekundach oczekiwania w słuchawkach rozbrzmiał dobrze mu znany głos kaprala Kulaka, szefa pionu łączności:

      – UF-101, krążownik „Rubież”. Słucham.

      – Tu porucznik Moss. Muszę pilnie porozmawiać z inżynier Sniegową.

      – Kanał prywatny?

      – Bez różnicy.

      – Dam na prywatny. Proszę chwileczkę zaczekać, namierzę jej terminal.

      Po kilkudziesięciu sekundach, w których trakcie Moss dla zabicia czasu przetestował parę przypadkowych częstotliwości, nadeszła odpowiedź z krążownika.

      – Transmisja przekierowana – poinformował Kulak.

      W słuchawkach kliknęło i Moss usłyszał pełen niepokoju głos Sniegowej:

      – Znalazłeś pułkownika?

      – Tak. Ci gnoje zamrozili go w komorze krio.

      – Matko Ziemio… – jęknęła. – Po co?!

      – Tego właśnie próbuję się dowiedzieć.

      Moss kucnął przy schwytanej kobiecie i mocnym szarpnięciem rozprostował jej zgiętą w łokciu rękę. Trzasnęła osłona przegubu, z uszkodzonej rurki siłownika trysnął płyn hydrauliczny. Na ochraniającej przedramię płycie błysnęła srebrem prostokątna tabliczka znamionowa.

      – Znasz się na systemach łączności wewnętrznej, prawda? – zapytał Sniegowej.

      – Robiłam z tego specjalizację. Czemu pytasz?

      – Mam tutaj jednego z tych delikwentów, których niedawno widzieliśmy na stacji. Tych najemników z Sigila. A właściwie to delikwentkę. Utknęła w kombinezonie opancerzonym, a ja nie znam częstotliwości jej komunikatora.

      – Nie za bardzo rozumiem… – odrzekła niepewnie Sniegowa. – Kto niby…

      – Później wyjaśnię – przerwał Moss. – Muszę z nią jak najszybciej porozmawiać, a mogę to zrobić tylko przez interkom!

      – Ach… Łączność wewnętrzna… – Sniegowa umilk­ła. – Spróbuj na ogólnym kanale alarmowym – poradziła po namyśle. – Komunikatory wykrywają tę częstotliwość automatycznie.

      – Odpada – stwierdził. – Transmisję alarmową odbiorą wszyscy w promieniu pięciu minut świetlnych, a ja nie chcę się ujawniać.

      – W takim razie musisz podpiąć komunikator bezpośrednio do modułu odbiorczego w jej kombinezonie. Transmisja pójdzie przewodem, z pominięciem nadajnika radiowego.

      – Jak to zrobić?

      – Podaj mi model pancerza. Numer seryjny znajdziesz na tabliczce znamionowej.

      Moss przyjrzał się uważnie wymazanej płynem aluminiowej płytce z wytłoczonymi symbolami.

      – Ce… a… es… – odczytał – jedenaście siedemdziesiąt siedem.

      – Poczekaj, sprawdzę schemat konstrukcyjny. – W słuchawkach rozbrzmiał przytłumiony dźwięk uruchamianego terminalu stacjonarnego. – Niezłe cacko. Ktoś tu dysponuje niemałymi funduszami. Multiprzewodzący, wzmocniony polimerami pancerz, modułowy system uzbrojenia i możliwość podłączenia ogniw fuzyjnych…

      – Katiu! – zniecierpliwił się Moss.

      – Przepraszam, ale… ale to jest naprawdę drogi, elitarny sprzęt. Uważaj na siebie, Stan. Ktoś, kogo stać, aby wyposażyć w to zwykłych agentów terenowych, musi być potężny.

      Postanowił jak najszybciej zmienić temat.

      – Jak mam to podłączyć?

      – Na lewym panelu udowym, tuż nad uchwytem miotacza, masz port komunikatora. Standardowe gniazdo, zamontowane na rozwijanym, trzydziestocentymetrowym przewodzie. Znalazłeś?

      Moss wyjął broń z kabury i odłożył ją na bok. W miejscu, gdzie rękojeść miotacza stykała się z płytką pancerza, wymacał niewielką klapkę, zabezpieczoną klamerką. Po jej otwarciu klapka uniosła się, odsłaniając panel i opisany przez Sniegową port.

      – Tak – potwierdził.

      – Teraz wyciągnij przewód – poinstruowała. – Tylko delikatnie, żeby nie urwać.

      Posłusznie zastosował się do jej wskazówek.

      – Zrobione – oznajmił po chwili, z wyczuciem ścis­kając czubkami opancerzonych palców małą, plastikową wtyczkę.

      – Doskonale – pochwaliła. – Teraz będzie ta trudniejsza część.

      – Czyli?

      – Podepniesz się do modułu łączności w jej kombinezonie. Ponieważ tam również jest tylko port wyjściowy, będziesz musiał rozmontować obie wtyczki i połączyć kable bezpośrednio.

      – Niby jak mam to zrobić? W tych grubych rękawicach? – jęknął, spoglądając na wtyczkę. Port miał rozmiary paznokcia.

      – Innego sposobu nie ma – powiedziała stanowczo. – Chyba że masz gdzieś pod ręką odpowiednią przelotkę. Przypominam, że w rękawice wbudowane są mikromanipulatory, po dwa przy palcach wskazujących i jeden na prawym kciuku.

      – No dobra, spróbuję. Najwyżej nic z tego nie wyjdzie – powiedział ponuro.

      – Dasz radę. Ciesz się, że to nie światłowody, tylko zwykłe kable koncentryczne. Pod tym względem Autonomia nieprędko dorówna Związkowi – powiedziała z nutką dumy. – Moduł łączności jest pod lewym naramiennikiem. Będziesz musiał go oderwać.

      – To akurat nie będzie trudne – odrzekł, spoglądając z niejaką satysfakcją na zdemolowany przegub łokciowy kombinezonu kobiety.

      Zaparł się jedną ręką o jej hełm, wcisnął palce drugiej pod krawędź chroniącej bark płytki i z całej siły pociągnął do góry.

      – Gotowe – oznajmił, odrzucając wyrwany z mocowań fragment pancerza. – Widzę panel. Wygląda identycznie jak mój.

      – СКАЧАТЬ