Название: Zaraza
Автор: Monika Sznajderman
Издательство: PDW
Жанр: Культурология
Серия: Poza serią
isbn: 9788381910408
isbn:
Epidemie zapowiadały też wszelkie „ogniste” zwiastuny. Już w starożytności i średniowieczu Hipokrates i Avicenna nauczali, że znakiem i zarazem przyczyną zbliżającej się plagi są zorze, meteory i komety. Wyjątkowo okropna, zupełnie czarna kometa zapowiedziała czarną śmierć. W 1348 roku nad pałacem papieskim w Awinionie stał słup ognia. To samo zdarzyło się w tymże roku w Paryżu. Natomiast kiedy „w słońcu i świetle księżyca piękną tęczę i ognisty snop światła widziano unoszące się nad kościołem św. Stefana, nastąpiła potem gwałtowna epidemia w Austrii, Szwabii, Augsburgu, Wittenberdze, Norymberdze i innych miejscach, która zabrała ludzi i bydło”[108]. W polskich wierzeniach ludowych przed plagą na niebie ukazuje się rózga ognista, „łuna czerwona straszna albo gwiazda z ogonem”[109].
Zwiastuny zapowiadają tylko czas niezwykły; plaga zaś jest okresem maksymalnego natężenia cudowności. Obnaża świat, w którym wszystko jest możliwe. W XIV i XV wieku nagminnie zdarzało się, że podczas krojenia wyjętego z pieca chleba wypływało z niego parę kropli krwi. W XVI wieku (ale też aż po wiek XVIII) widywano wszędzie, głównie na ubraniach, ścianach, drzwiach, małe krzyżyki białe i koloru krwi. Znaczyły one śmierć.
Także jako miara czasu jest zaraza znamieniem całkiem innego, cudownego świata. Perspektywa eschatologiczna umieszcza ją wśród innych znaków ostatecznego końca. Mitologiczny pejzaż odwróconego świata odnajdujemy w źródłach biblijnych i apokryficznych, literackich i folklorystycznych. Zacytujmy choćby klasyczne już Przepowiednie królowej Sybilli o plagach i końcu świata:
Dla kobiet wtedy będzie modnie
Miejskie ubranie mieć i spodnie,
Bez ślubów będą żyły pary […]
Na ludność złą i już bezradną
Z nieba okropne ognie spadną […]
A z ziemi, z której plon wyrasta,
Choć rolnik nawet ją zaorze,
Już się nie będzie rodzić zboże.
Z nieba deszcz krwawy padać będzie,
Ciemności wnet zalegną wszędzie […][110].
W kręgu apokaliptycznych wyobrażeń bywa też zaraza metaforą zagrażającego światu chaosu. Gdy diabelskimi siłami maszyn dokonany zostanie niewiarygodny cud – osuszenie bagien – „boży” świat Konopielki, opisany przez Edwarda Redlińskiego, dotknie plaga. O strasznej tej zarazie opowiada przybyły ze świata dziad:
„Od porządku, ludkowie, jest Pambóg, on pilnuje, żeby wszystko szło, było, jak było. A diabeł chce zmieniać, powiada: ulepszać. Słyszycie? […] Krowy bedo sie źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili! Chłop z chłopem spać bedzie, baba z babo, wilki latać, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, zajdzie na wschodzie! Chibaż wiecie, że co noc jest taka chwilka, kiedy Pambóg musi odpocząć? Zamyka oczy i śpi, chwilke, ale śpi. A natenczas wszystko, co żywe, ustaje: rzeki stajo i młyny nie obracajo sie! Ptaszki martwiejo na te chwilke i wiszo w powietrzu! Drzewa nie rosno! Zając zastyga w pół skoku, a wilk za nim stoi z rozdziawono mordo! Wszystko ustaje, bo nic nie ma siły i wagi. I wtedy diabeł robi, co chce: jednym palcem przewraca, przestawia, podmienia!
I Pambóg nic na to? pytamy. Nie zmiecie złej mocy?
W tym bieda, słyszym, że stary Pambóg coraz starejszy, coraz częściej odpoczywa. A diabeł nachalnieje z roku na rok. Kiedyś Pan Jezus na ziemie zstąpił, ludziom na pomoc, i diabeł uspokoił sie trochu, ale że dawno było, znowuś się rozdokazywał. Wy wiecie, ludkowie, co sie teraz na świecie wyprawia? Mężowie żony rzucajo, matki dzieci! Z ludziow mydło się robi! Żyto kosami żno: bywajo całe wioski, że sierpa nie zobaczysz!”[111].
Największa jednak „Sodomagomora” dzieje się w miastach: „W dzień śpio, w nocy pracujo, w piątki nie poszczo, niedzielów nie świętujo!”[112]. Diabeł zaciera ręce.
Na podobny obraz apokalipsy napotykamy w prozie tak odmiennej od Konopielki jak Terra Nostra Carlosa Fuentesa. W obliczu końca świata, pisze Fuentes, życie w Paryżu „stało się cudowne, coś się działo, brała w łeb rozpaczliwa rutyna”[113]. Cechą świata u jego kresu jest, podobnie jak w czasie zarazy, nieokiełznana płodność. I, podobnie jak w czasie zarazy, nie jest to płodność zwyczajna, banalna, zgodna z cechującymi codzienny świat normami dawania życia. Kobiety rodzą bez żadnego umiaru. Stara konsjerżka pomimo podeszłego wieku wydaje na świat dziecko. „Pojedynczy cud z mieszkania pani Zaharia stawał się tutaj cudem zbiorowym. Niezależnie od wieku, kondycji, wyglądu, panie rodziły”[114] – pisze Fuentes. Równocześnie jednak dominującym motywem obrazu jest śmierć. Niczym w czasie zarazy: „Miasto dławi się własnym gnojem. Pomimo iż wszędzie mnóstwo rozkładających się zwierzęcych i roślinnych szczątków, większe jeszcze jest nagromadzenie psujących się ludzkich zwłok”[115]. Cały pejzaż jest martwy. Martwe jest targowisko na Saint-Germain, „ani dymku gauloisów, ani rozlanego na słomie i deskach wina”[116]. Wszystkich zjawisk, także tych pozornie najtrwalszych, symbolizujących odwieczny, święty porządek świata, dotykają cudowne metamorfozy: gotują się wody Sekwany, Łuk Triumfalny zamienia się w piasek, a wieża Eiffla w ogród zoologiczny.
„[…] niegdysiejsze diabły pokazują języki swemu miastu z okrutnym grymasem szyderstwa”[117] – oto istota codzienności przekroczonej, realności poddanej transgresji: naruszonych norm, życia obróconego w śmierć, świata, któremu odebrano zasadność istnienia. Świata Konopielki i dotkniętego zarazą miasta.
W obliczu przemiany świata przemiany dostępuje także człowiek. Natura człowieka pokrewna jest bowiem naturze wszystkiego, co go otacza. W perspektywie mitycznej i religijnej ciało ludzkie jest mikroświatem, mikrokosmosem, w pomniejszonej skali naśladującym zjawiska zachodzące w całym kosmosie. Nic więc dziwnego, że wśród zwiastunów zarazy napotykamy powszechnie „odmienne stany świadomości”, stany snu, halucynacji, utraty zmysłów. Gdy ma panować epidemia, pisze Seweryn Udziela, ludzie miewają „dziwne i złe sny”[118]. Charakterystyczne są też wówczas „dziwne stany duszy i smutek”[119]. Ich personifikacją bywają znane z wyobrażeń ludowych postacie skrzypków wygrywających smętne melodie. Spod ziemi dobiegają jęki i okrzyki „Bieda, bieda”.
Istnieją rozliczne relacje dotyczące tych, którzy z powodu nękającej ich zarazy „nie tylko na ciele bolączki miewają” – jak pisał w Pieśni nowej a prośbie do Pana Boga, aby raczył uśmierzyć powietrze morowe Jan Seklucjan[120]. Ludzi ogarniała również choroba ducha: „A drugim się fest głowy zawracają. A dla boleści rozum utracają. Tak umierają”[121]. W Atenach zaś, jeśli wierzyć Tukidydesowi, „nieszczęście było tak wielkie, że ludzie, nie wiedząc, co się z nimi stało, przestali szanować jakiekolwiek prawa, ludzkie i boskie […]”[122].
Barwnie opisuje stan zaburzonej świadomości i swoistego halucynowania Defoe. Już w czasie poprzedzającym zarazę, czasie wróżb i wieszczych snów, nikogo nie dziwił specjalnie widok człowieka, który „latał nago, mając na sobie jedynie krótkie spodenki, wykrzykując dniem i nocą, i tak jak człowiek, o którym wspomina Józef, wołał: »Biada ci, Jeruzalem!«, na krótko przed zburzeniem tego miasta, tak owo nieszczęsne stworzenie krzyczało: »O wielki i straszny Boże«, i nie mówiło nic więcej, tylko powtarzało СКАЧАТЬ