Название: Białe kości
Автор: Graham Masterton
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Полицейские детективы
Серия: Katie Maguire
isbn: 978-83-8125-929-3
isbn:
Przed nim na ziemi leżały cztery ludzkie czaszki. Widok przywodził na myśl najbardziej koszmarne fotografie wykonane w Kambodży w okresie rządów Pol Pota. Bliżej mokrej otynkowanej ściany budynku widniała dziura, a w niej mnóstwo zabłoconych ludzkich kości.
John pochylił się i popatrzył na czaszki, jakby spodziewał się z ich strony jakichś wyjaśnień.
– Boże wszechmogący! Muszą tu leżeć już bardzo długo. Na żadnej nie ma nawet skrawka ciała.
– Powiedziałbym, że to nieoznaczony grób – zauważył Gabriel. – Grupa ludzi, którzy w przekonaniu IRA stanęli po złej stronie.
– Wystraszyłem się jak jasna cholera – powiedział Finbar, ocierając rękawem nos. – Kopałem, kopałem i nagle ta czaszka… Uśmiechnęła się do mnie jak mój stary wujaszek Billy.
John złapał długi żelazny pręt i zaczął dźgać nim ziemię pomiędzy kośćmi. Ujrzał żuchwę, część klatki piersiowej i kolejną czaszkę. Zatem pogrzebano tutaj przynajmniej pięć osób. Mógł zrobić tylko jedno: zatelefonować do Garda Síochána.
– Chyba nie sądzisz, że twój ojciec o tym wiedział? – zapytał Gabriel, kiedy John ruszył w kierunku domu.
– Co ty sobie myślisz? Oczywiście, że nie wiedział.
– Hm, twój ojciec był znanym zagorzałym republikaninem.
John zatrzymał się i popatrzył mu w oczy.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Niczego nie chcę powiedzieć. Jeśli jednak pewni ludzie szukali miejsca, aby ukryć jakieś zwłoki, tak żeby nikt ich nigdy nie znalazł, a twój ojciec miał wobec nich jakieś zobowiązania… Chyba rozumiesz, co mam na myśli.
– Och, daj spokój, Gabrielu. Mój ojciec nie pozwoliłby na zakopywanie zwłok na terenie swojej posiadłości!
– Nie byłbym tego taki pewien. Kiedyś coś już tu zakopano na pewien czas, pod oborą.
– Mówisz o broni?
– Mówię o tym, że będzie najlepiej dla wszystkich zainteresowanych, jeśli zapomnimy o tym, co dzisiaj znaleźliśmy. W końcu ci ludzie są już martwi i pogrzebani, po co więc im przeszkadzać? Twój ojciec też nie żyje, jego także pochowano. Chyba nie chcesz, żeby teraz ktoś próbował zbezcześcić jego dobre imię, prawda?
– Gabe, to są ludzie, na miłość boską! – odparł John. – Jeśli wszystko przemilczymy, kilka rodzin nigdy się nie dowie, gdzie się podziali ich synowie i mężowie. Czy potrafisz wyobrazić sobie coś gorszego?
– Pewnie masz rację. Wciąż jednak jestem przekonany, że pakujesz się w kłopoty, a przecież nie ma ku temu żadnego szczególnego powodu.
John wszedł do domu. Panował tu ponury półmrok. W powietrzu, jak zwykle o tej porze roku, czuło się wilgoć. Ściągnął buty i w małej łazience przy sieni umył ręce. Następnie skierował się do wielkiej kuchni z kamienną posadzką, gdzie matka przygotowywała wypieki. Ostatnio wydawała mu się bardzo drobna. Miała białe włosy, pochylone plecy i jakby wypłowiałe, blade oczy. Przesiewała mąkę, żeby upiec kruche ciastka do herbaty.
– Skończyłeś orkę, John? – zapytała.
– Niezupełnie. Muszę zadzwonić.
Zawahał się. Wyczuła to i popatrzyła na niego, unosząc brwi.
– Wszystko w porządku?
– Oczywiście, mamo. Muszę zatelefonować, nic więcej.
– Chciałeś mnie o coś zapytać. – Wciąż była bardzo bystra.
– Zapytać? Nie, o nic się nie martw.
Jeśli ojciec rzeczywiście się zgodził, żeby IRA zakopała zwłoki na terenie jego posiadłości, wątpliwe, by konsultował to z matką. Coś, o czym nie wiesz, nigdy nie nawiedzi cię przecież w sennym koszmarze w środku nocy.
Wszedł do salonu, w którym meble pokryte były gobelinami, a na jednej ze ścian stał wielki kominek z czerwonej cegły. Płomienie z cichym trzaskiem trawiły trzy wielkie kłody drewna, a Lucyfer, potężny labrador, leżał na dywanie z nieprzyzwoicie rozłożonymi łapami. John podniósł słuchawkę staromodnego czarnego aparatu i wykręcił numer 112.
– Halo? Proszę mnie połączyć z Gardą. Chciałbym rozmawiać z kimś ważnym. Tak. Mówi John Meagher z Knocknadeenly. Właśnie wykopaliśmy ludzkie szczątki.
Rozdział 2
Kiedy Katie Maguire zajechała srebrnym mondeo na farmę Meagherów, deszcz padał jeszcze mocniej. Z zadowoleniem odnotowała, że detektyw inspektor Liam Fennessy jest już na miejscu. Byli także dwaj inni detektywi i trzej czy czterej funkcjonariusze zmagający się z podmuchami wiatru przy ustawianiu osłony z niebieskiego plastiku.
Wysiadła z samochodu i podniósłszy kołnierz płaszcza przeciwdeszczowego, przeszła przez podwórze. Liam stał nad otwartym grobem. Ręce trzymał w kieszeniach długiego brązowego płaszcza w jodełkę i nie zwracając uwagi na deszcz, palił papierosa. Detektyw Patrick O’Sullivan drżał z zimna w lekkiej wiatrówce, wpatrując się w kości z udawanym zainteresowaniem, a detektyw sierżant Jimmy O’Rourke stał przy ścianie pod daszkiem i rozmawiał z Johnem Meagherem.
– Dzień dobry, pani komisarz – powiedział Liam. Był chudy, miał zapadnięte policzki i jasne włosy, które zaczesywał do tyłu i nacierał brylantyną. Szkła jego okrągłych okularów w drucianej oprawie naznaczone były kroplami deszczu. – Zdaje się, że mamy tutaj trochę kości do wygrzebania.
– Ile czasu minie, zanim przyjadą technicy?
– Myślę, że jakieś pół godziny. A szanowny doktor Owen Reidy pojawi się jutro z samego rana. Reidy Rozpruwacz. Facet zrobiłby człowiekowi z dwunastnicy wytworny naszyjnik, zanim ten zdążyłby wydać ostatnie tchnienie.
Katie nie uśmiechnęła się.
– Rozmawiałeś z nadinspektorem O’Connellem z Nass?
Jerry O’Connell dowodził operacją Ślad. Trwała ona już dziewięć lat, podczas których bezskutecznie poszukiwano ośmiu młodych kobiet. Wszystkie zniknęły bez śladu we wschodnich hrabstwach Irlandii.
– Tak, przekazałem mu wiadomość – odparł Liam.
Katie powoli okrążyła wykop, próbując odkryć jakiś porządek w ułożeniu kości. Miała wrażenie, jakby ktoś wystrzelił je w powietrze i pozwolił opaść bezładnie na ziemię. Zobaczyła przynajmniej trzy miednice, dwie klatki piersiowe i niezliczone fragmenty kręgosłupa.
Podszedł СКАЧАТЬ