Zaczekaj na miłość. Ilona Gołębiewska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaczekaj na miłość - Ilona Gołębiewska страница 19

Название: Zaczekaj na miłość

Автор: Ilona Gołębiewska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-287-1257-7

isbn:

СКАЧАТЬ a każdy zobaczy coś zupełnie innego. To taka namiastka magii.

      – Ma pan profesor rację.

      – Tym bardziej proszę dobrze przemyśleć swoją decyzję.

      – Na pewno tak zrobię. Obiecuję.

      Luka w życiorysie

      Tego dnia temperatura spadła poniżej zera, na dworze panował ziąb, co sprawiało, że Klara nie miała najmniejszych chęci, by wychodzić na miasto. Na kolację przyrządziła sobie spaghetti z sosem pomidorowym, a przy okazji wstawiła do piekarnika biszkopt ze śliwkami, za którym wręcz przepadała. Planowała leniwy wieczór z dobrym jedzeniem, jeszcze lepszą książką i muzyką w tle.

      Wyjęła z torby zestaw dokumentów, które dostała na uczelni. Poszczególne rubryki aż kusiły, by wziąć do ręki długopis i wypełniać je po kolei. Byłby to pierwszy krok do przemyślenia decyzji o powrocie na studia. Miała jeszcze sporo czasu, ale znała siebie na tyle dobrze, by wiedzieć, że będzie nad wszystkim rozmyślać nawet i kilka tygodni.

      Na razie musiała wszystko odłożyć, gdyż usłyszała dzwonek u drzwi. O tej porze mogła to być tylko jedna osoba. Nie myliła się. Na progu stała Marysia Nowalik z tak pięknym uśmiechem, jakby w grudniu zapowiadała nadejście wiosny. W dłoniach trzymała pudełko z logo znanej cukierni i butelkę czerwonego wina.

      – Czy mogę się wprosić na wieczorne pogaduchy? – zapytała, dobrze wiedząc, że jej przyjście z pewnością sprawi Klarze wielką radość.

      – Zapraszam w moje skromne progi – odpowiedziała radośnie sąsiadka, wpuszczając ją do środka. – I tu cię zaskoczę, bo za kwadrans sama będę mogła poczęstować cię świeżo upieczonym biszkoptem ze śliwkami.

      – Co ty mówisz? – zaśmiała się Marysia. Zdawała sobie sprawę, że Klara nie ma jakichś szczególnych zdolności kulinarnych.

      – Myślałam o tym cieście od samego ranka. No ale może lepiej zaczekajmy na finał, bo nie wiadomo, co mi tam wyszło z tego niby genialnego przepisu, który znalazłam w necie – zażartowała. Obawiała się, że może znowu będzie zakalec.

      – A ja przyniosłam wino. Pasuje do wszystkiego. Coś czuję, że tym razem ciasto uda ci się wyjątkowo – zaśmiała się Marysia, stawiając wszystko na kuchennym blacie.

      Oficjalnie była emerytką, a tak naprawdę wyglądała na osobę przed pięćdziesiątką. Zawsze podkreślała, że to zasługa genów po mamie, która była wyjątkowo piękną kobietą. Podobnie zresztą jak Marysia. Jej największą zaletą było to, że miała serce dla ludzi i zwierząt. W ich kamienicy nie było osoby, która nie czułaby do Marysi ogromnej sympatii, bo jak mało kto potrafiła zjednywać sobie ludzi. Dzięki temu była też genialnym nauczycielem. Klara coś o tym wiedziała, bo z wielkim zdziwieniem obserwowała, jak co jakiś czas do Marysi przychodzili jej dawni uczniowie. Tak po prostu w odwiedziny i na pogaduszki. To dzięki niej bez większych problemów zdawali maturę z polskiego, bo Marysia była naprawdę znakomitą polonistką, o czym świadczyły też jej wypowiedzi. Mówiła tak piękną i poprawną polszczyzną, że rozmówcy mogliby mieć z tego powodu kompleksy. Ale była bardzo skromną osobą, nieodmiennie służyła dobrą radą i można było zwierzyć się jej z każdej tajemnicy. Nosiła się gustownie, zawsze idealnie dobierając wszystkie dodatki, a jej krótka fryzura i nieco rozwichrzona czupryna jeszcze ujmowały jej lat.

      – Co to? Wracasz na studia? – zapytała, przyglądając się uważnie leżącym na stole dokumentom z logo uczelni.

      – No to mnie przyłapałaś… – skwitowała Klara, robiąc przy tym śmieszną minę. – Byłam wczoraj na swoim wydziale podpytać co i jak, co trzeba zrobić, żeby wrócić na studia. Ale to na razie nic pewnego. Po prostu się nad tym zastanawiam. Przeraża mnie ta sterta papierów do wypełnienia.

      – Oj, nie szukaj byle jakiej wymówki, ja ci we wszystkim pomogę – zaoferowała Marysia, wczytując się w poszczególne rubryki.

      – Wolisz się napić diabelsko mocnej kawy czy aromatycznej herbaty?

      – Kawę poproszę, dzisiaj jestem jakaś taka senna.

      – Już się robi.

      – Mogę cię o coś zapytać? – zmieniła temat Marysia.

      – Śmiało, pytaj, o co chcesz.

      – Spojrzałam teraz na rubrykę „imię ojca” i tak sobie pomyślałam, że w sumie nigdy o nim nie wspominasz. Znam niemal całą twoją rodzinę, często o nich opowiadasz, z twoją mamą, babcią i siostrą miałam przyjemność wiele razy rozmawiać. A ojciec?

      – Ojciec to jedna wielka luka w moim życiorysie – przyznała Klara.

      – Nie znasz go?

      – Wiem, kto to jest, ale od lat nie mam z nim kontaktu.

      – Przepraszam… Nie powinnam chyba pytać – przyznała zawstydzona Marysia.

      – W porządku, to nie jest kwestia, która jakoś szczególnie mnie dotyka. Jeśli się z kimś nie przebywa od samego początku, to potem jego brak też nie ma wielkiego znaczenia – dodała z pewnością w głosie. Postawiła na stole dwie filiżanki kawy i usiadła na krześle.

      Zaczęła opisywać historię swojego ojca. A raczej tego, jak sprytnie chciał pozbyć się ze swojego życia córki, która mu się przytrafiła. W tej farsie znaczący udział miała też oczywiście jej matka Sabina i to właśnie ona wszystko Klarze opowiedziała.

      W wieku osiemnastu lat, dzięki temu, że poszła o rok wcześniej do szkoły, dostała się na wymarzone studia na wydziale chemii na stołecznym uniwersytecie. W czasie wakacji zapisała się na obóz integracyjny dla studentów pierwszego roku, który miał się odbyć na przełomie września i października. Pojechali w góry. Tam poznała Adama Machowskiego, swojego kolegę z roku, i wbrew wcześniejszym zapewnieniom, że mężczyźni są jednym wielkim złem i nie zamierza przez nich marnować sobie życia, od razu zakochała się w nim po uszy. Połączyło ich gorące uczucie i nieokiełznana namiętność. Jakiś czas po powrocie z obozu Sabina z przerażeniem zorientowała się, że jest w ciąży. Przyjęła to nadzwyczaj spokojnie, całkowicie przekonana, że ukochany podzieli jej entuzjazm.

      Ogromnie się pomyliła, a kolejne wydarzenia były dla niej brutalną lekcją życia, która zmieniła je już na zawsze. Na wieść o ciąży Adam wpadł w furię. Oznajmił, że to nie jego dziecko, wyzwał ją od najgorszych i zaczął rozpowiadać, że podczas wyjazdu w góry prowadzała się, z kim popadło i sama nie wie, kto jest ojcem jej dziecka. Wkrótce rzucił studia i ruszył w świat. Tyle go widzieli. W tej sytuacji Sabina całkowicie się załamała. Nie mogła uwierzyć, że człowiek, którego pokochała, wyrządził jej tak wielką krzywdę.

      – Dlatego nazywam się Horczyńska, bo po moich narodzinach ojciec nawet nie raczył mnie uznać – dodała Klara, chcąc w ten sposób podsumować tę raczej smutną opowieść.

      – Bardzo to przykre. Twoja mama nie starała się walczyć o alimenty?

      – Dopiero po jakimś czasie. Z początku uniosła się honorem. Wiesz przecież, jaka ona jest. Nawet jak się jej cały świat wali na głowę, СКАЧАТЬ