Żydzi. Piotr Zychowicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Żydzi - Piotr Zychowicz страница 9

Название: Żydzi

Автор: Piotr Zychowicz

Издательство: PDW

Жанр: Историческая литература

Серия: Historia

isbn: 9788380627246

isbn:

СКАЧАТЬ weteranów występujących w pańskiej książce mówi jednak, że „tylko w wojsku mogli czuć się bezpiecznie”. Inni uważali, że ich ofiarna służba w armii ochroni ich rodziny.

      Zgoda. Jednak im chodziło o ochronę przed rozmaitymi dotkliwymi antysemickimi prześladowaniami i szykanami, a nie o fizyczną eksterminację. Wiedzieli, że członkowie ich rodzin są pomijani przy rozdzielaniu żywności, upokarzani, muszą nosić gwiazdę Dawida, wreszcie są deportowani do obozów pracy. Bali się o nich. Powtarzam – o fabrykach śmierci jednak nie wiedzieli. Dotarło to do nich dopiero po wojnie. Podczas rozmów z weteranami często słyszałem to samo: „Gdybym tylko wiedział, ukryłbym matkę”, „Gdybym tylko wiedział, wysłałbym siostrę do Szwajcarii”, „Gdybym tylko mógł cofnąć czas, ocaliłbym babcię”… To były tragiczne rozmowy i nie ma powodu, żeby tym ludziom nie wierzyć.

      Większość żydowskich żołnierzy Hitlera służyła w Wehrmachcie. Trafiali jednak również do SS czy jednostek policyjnych. Czy zdarzało się, że brali udział w zbrodniach przeciwko innym Żydom?

      Tak, niestety tak się zdarzało. Był to jednak całkowity margines. Na ponad 2 tysiące zbadanych przeze mnie przypadków około dwudziestu żołnierzy żydowskiego pochodzenia było zaangażowanych w Holokaust. Na ogół działali na najniższych szczeblach, choć był również feldmarszałek Erhard Milch, który po wojnie został skazany w Norymberdze za zbrodnie wojenne. Otóż był on pół-Żydem i fanatycznym narodowym socjalistą. Wiedział o eksterminacji Żydów, popierał ją. Był to straszny człowiek. W każdej społeczności znajdą się jednak jednostki zdemoralizowane, socjopaci i sadyści.

      Mówi pan, że spotkał wielu żydowskich weteranów Wehrmachtu. Jak dzisiaj traktują swoją służbę?

      Mają mieszane uczucia. Oczywiście nie są zachwyceni tym, że służyli w armii, na której czele stał Hitler. Nie są zachwyceni, że orzeł na ich piersiach trzymał w szponach swastykę. Do dziś jednak podkreślają, że nie bili się dla Führera, tylko dla ojczyzny. Czyli że robili to samo, co ich żydowscy dziadkowie i ojcowie. Szczególnie służbę na froncie wschodnim uważają do dziś za coś szczytnego, bili się tam bowiem z bolszewikami. Weterani nie widzą więc w tej służbie niczego zdrożnego. Co innego ich dzieci, którym trudno zrozumieć mentalność tamtych czasów. Raz jeden z żydowskich weteranów wziął mnie do knajpy na spotkanie ze swoimi kolegami z wojska. Siedział wśród tych Niemców, pił piwo i snuł z nimi nostalgiczne frontowe opowieści.

      A jak traktują ich służbę inni Żydzi?

      Różnie. Gdy po raz pierwszy – w wywiadzie prasowym dla „The Daily Telegraph” – poinformowałem o swoich badaniach, podniósł się wielki krzyk. O mojej pracy, ale przede wszystkim o tych żołnierzach powiedziano wiele złego. Nazywano ich „nazistami” i zbrodniarzami. Gdy jednak książka pojawiła się na rynku i ludzie mogli się z nią zapoznać, nastroje się uspokoiły. Od tego czasu dałem kilkaset wykładów w rozmaitych żydowskich instytucjach. Większość zebranych okazywała żydowskim żołnierzom Wehrmachtu wiele zrozumienia. Nie potępiali ich, starali się zrozumieć ich dramatyczne położenie.

      Czy to prawda, że wielu z tych żołnierzy po wojnie wyjechało do Izraela?

      Tak. I wyjechali tam, aby walczyć w wojnie o niepodległość państwa żydowskiego, która toczyła się w roku 1948. Doświadczenie zdobyte w Wehrmachcie na froncie wschodnim wykorzystali do walki z Arabami. Jeszcze osiem lat temu w Izraelu żyło 150 osób pobierających emerytury Wehrmachtu za służbę podczas II wojny światowej. Można więc tylko sobie wyobrazić, ilu takich ludzi musiało być w latach czterdziestych. Nie jest tajemnicą, że na odbywające się regularnie w Niemczech zjazdy weteranów z poszczególnych jednostek Wehrmachtu przyjeżdża sporo uczestników z Izraela.

      BRYAN MARK RIGG (rocznik 1971) jest amerykańskim historykiem. Napisał głośne książki Żydowscy żołnierze Hitlera i Losy żydowskich żołnierzy Hitlera. Odkrywszy, że ma pochodzenie żydowskie, przeszedł na judaizm. Ochotniczo służył w armii Izraela, później zaś był oficerem amerykańskiej piechoty morskiej.

      Źródło: „Historia Do Rzeczy”, 8/2013

      5

      Obłęd ’43, czyli powstanie w getcie

      Rozmowa z ELIM GATEM, ocalałym z Holokaustu

      Twierdzi pan, że powstanie w getcie to mit. Kto go stworzył?

      Wszystko zaczęło się w 1948 roku, gdy powstało państwo Izrael. Towarzyszyły temu bardzo krwawe, zacięte walki z Arabami. W ogniu tych walk narodził się mit żydowskiego bohatera, Żyda nowego typu – wojownika, siłacza, zwycięzcy. Przeciwstawiano mu Żyda z diaspory – słabego, trzęsącego się ze strachu przed gojami. Człowieka, który daje się poniewierać i upokarzać. Ostatecznym upodleniem tego Żyda miał być Holokaust, podczas którego miliony dały się poprowadzić jak owce na rzeź. W Izraelu ocalałymi z Holokaustu pogardzano.

      Domyślam się, że wywoływało to w nich wściekłość.

      Oczywiście! Dlatego właśnie przybysze z Europy, chcąc udowodnić, że również są coś warci, stworzyli kontrmit. Był to właśnie mit powstania w warszawskim getcie. Patrzcie! My też walczyliśmy, my też zasługujemy na szacunek, my także byliśmy bohaterami – mówili. Walczyliśmy jak lwy do ostatniej kropli krwi z potężną Trzecią Rzeszą. Oczywiście musieliśmy przegrać, ale tanio skóry nie sprzedaliśmy.

      Mówi pan, że to mit. Ale przecież powstanie w getcie to fakt.

      Problem polega na tym, że żydowscy historycy i politycy ten fakt niebywale zmanipulowali. Przede wszystkim wyolbrzymili go do niesamowitych rozmiarów. Szczytem wszystkiego jest to, że w kwietniu w Izraelu obchodzimy Dzień Pamięci Holokaustu i Heroizmu. Tak jakby te dwa zjawiska można było ze sobą zestawiać, jakby ich skala była porównywalna. Holokaust był tymczasem tragedią na skalę epokową, a żydowski heroizm był zjawiskiem marginalnym.

      Wróćmy do powstania w getcie.

      Zacznijmy od początku. Niemcy latem 1942 roku deportowali około 300 tysięcy mieszkańców getta do Treblinki. W efekcie wiosną 1943 roku w dzielnicy żydowskiej pozostało około 45–50 tysięcy ludzi. Byli to głównie wykwalifikowani specjaliści, ludzie potrzebni Niemcom do pracy w kluczowych zakładach przemysłowych. W żargonie narodowosocjalistycznym nosili miano „Żydów produktywnych”. Każdy z tych ludzi miał nadzieję, że dzięki temu uda mu się jakoś przeżyć. Wielu miało opracowane rozmaite plany ratunku.

      Jakie?

      Choćby takie jak ukrycie się po polskiej, aryjskiej stronie. Proszę pamiętać, że w lutym 1943 roku Niemcy dostali w skórę pod Stalingradem i sytuacja na frontach dramatycznie się zmieniła. Niepokonany dotąd marszałek Rommel został pokonany w Afryce. Trzecia Rzesza została zepchnięta do defensywy i wśród mieszkańców getta pojawiła się nadzieja. Ludzie uwierzyli, że uda im się dotrwać do kapitulacji Rzeszy. Szczególnie że Niemcom ogromnie brakowało specjalistów. Wśród Żydów w getcie przeważała chęć życia, a nie umierania.

      Żydowskie podziemie miało w tej sprawie inne zdanie.

      Ale to był margines! Oni nie reprezentowali całej społeczności getta. Podobnie jak wśród Polaków, wśród Żydów istniały dwie organizacje konspiracyjne – lewicowa Żydowska Organizacja Bojowa i prawicowy Żydowski Związek Wojskowy. Pierwsza liczyła może z 220 ludzi, druga nieco mniej. W sumie około 400 bojowników, czyli mniej niż procent wszystkich СКАЧАТЬ