To będą piękne święta. Karolina Wilczyńska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To będą piękne święta - Karolina Wilczyńska страница 13

Название: To będą piękne święta

Автор: Karolina Wilczyńska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 9788366431157

isbn:

СКАЧАТЬ

      – Oj, poczekaj, niech tylko papa to zobaczy!

      – Nie zobaczy. Właśnie w tym rzecz. Pojedziemy tak szybko, jak się da. – Julia rzuciła się na poduszkę i popatrzyła na drewniane belki stropu. – Nikogo przed nami, nikogo za nami. Tylko pęd wiatru, rżenie koni i my dwoje…

      – Odkąd ty jesteś taka romantyczna? – Zuzanna roześmiała się.

      – Dziecko z ciebie i nic nie rozumiesz. Jak się zakochasz, to sama poczujesz…

      – A ty jesteś zakochana?

      – Jeszcze jak! Nie ma wspanialszego mężczyzny na świecie. W ogień bym za nim skoczyła – zapewniła.

      – A mnie się on tak znowu bardzo nie podoba. Nos ma za długi i uszy jakby trochę odstające…

      – Uszy odstające? Tobie chyba na wzrok padło! – oburzyła się Julia. – Ma śliczne uszy, niczego im nie brakuje.

      – Przeciwnie, jest ich o wiele za dużo – przekomarzała się Zuzanna.

      – O, ty podła istoto! – Julia zrozumiała, że siostra z niej żartuje. – Jak możesz! To tylko dowód na to, że wciąż jesteś dziecinna i w ogóle nie znasz się na miłości.

      – Skoro on ci się podoba, to znaczy, że miłość z rozumem niewiele ma wspólnego. – Zuzanna nie przestawała droczyć się z siostrą.

      – Och, zobaczysz kiedyś sama. Miłość to cudowne uczucie. A jak spotkasz swojego jedynego, od razu poznasz, że to on.

      – Tak? Ty poznałaś?

      – Żebyś wiedziała. Serce od razu tak mocno mi zabiło, że aż się bałam, czy nie wyskoczy z piersi. A potem poczułam taką dziwną słabość – opowiadała z przejęciem Julia. – Kolana się pode mną ugięły, aż musiałam chwycić oparcie krzesła. A kiedy nas sobie przedstawili i on pocałował mnie w rękę, to ciepło bijące od jego ust popłynęło aż do mojego serca.

      Zuzanna przysłuchiwała się słowom siostry. Brzmiało to tak słodko i romantycznie, że aż sama zapragnęła się zakochać.

      – To prawdziwy cud, że i on mnie pokochał – powiedziała Julia. – Bo nie umiałabym bez niego żyć…

      – Na szczęście jesteście już po zaręczynach i nie musisz się o nic martwić. – Zuzanna nie potrafiła zbyt długo poważnie rozmawiać. – A dzisiaj będziecie się świetnie bawić!

      – Tak, bez wątpienia!

      Kulig należał do bożonarodzeniowej tradycji Leszczyńskich. Od dziesiątek lat w pierwszy dzień świąt zjeżdżała tu arystokracja z okolicy, żeby oddać się tej przyjemności.

      – Takich lasów nigdzie indziej nie ma – chwalili. – Jak się ruszy od Leszczyńskich, to można jechać choćby całą noc bez obawy, że się kogoś na drodze spotka.

      Zgodnie ze zwyczajem i w tym roku do dworku w Jagodnie zjechali goście. Całe rodziny przybywały na tę zimową zabawę. Starsi, żeby spotkać się i wymienić informacjami, młodsi, żeby poszukać sobie pary. Ileż to zaręczyn ogłaszano w kilka miesięcy po kuligu u Leszczyńskich! A zdarzało się i tak, że konie poniosły jakąś parę w boczną drogę i plotkom potem nie było końca.

      W każdym razie nikt dobrowolnie nie zrezygnowałby z udziału w tym wydarzeniu.

      – Dziewczęta, pora się szykować. – Matka zajrzała do ich pokoju. – Tylko nie zapomnijcie się ciepło ubrać, bo jak przemarzniecie na saniach, to zapalenie płuc gotowe.

      – A z kim ja pojadę? – zapytała Zuzanna.

      – Ze mną i z ojcem, a z kim innym? Za mała jeszcze jesteś na szukanie kawalera.

      Dziewczyna westchnęła i ze smutkiem spuściła głowę.

      – Nie martw się, siostrzyczko. – Julia pogłaskała ją po ramieniu. – Poczekaj, może już w przyszłym roku znajdziesz takiego, z którym pojedziesz w kuligu. Albo za dwa lata.

      – Mam tak długo czekać? – Dziewczynie zaszkliły się oczy. – Przecież nie jestem już małą dziewczynką.

      – A myślisz, że by ci się podobało tak z byle kim jechać? Lepiej później, ale z tym, dla którego mocniej zabije serce – pouczyła ją Julia.

      – Sanie gotowe! – Usłyszały krzyk dobiegający sprzed dworku.

      Ciężkie drzwi otworzyły się i na ganek zaczęli wylegać uczestnicy kuligu. Służba oświetlała sanie pochodniami, panie śmiały się radośnie, a panowie pomagali im wsiadać.

      – Szybko! Bo nie zdążymy! – Zuzanna już zapomniała o smutkach. – Jeszcze bez nas odjadą! A Antoni już pewnie ognisko w lesie rozpalił i zające piecze!

      Ubrały się błyskawicznie i dołączyły do wesołego tłumu. Zuzanna usiadła między matką a ojcem i patrzyła na siostrę, która właśnie podawała rękę swojemu narzeczonemu. W blasku pochodni widziała iskrzące radością oczy Julii oraz pełen miłości wzrok mężczyzny. Oboje byli piękni, młodzi i bardzo zakochani. Takimi ich zapamiętała.

20675.jpg

      – Ja już nie miałam okazji poznać nikogo na kuligu. – Róża wróciła ze świata wspomnień do białego domku. – Wybuchła wojna i zaczęła się nasza tułaczka. Wiele się zdarzyło, ale los w końcu doprowadził nas tutaj z powrotem.

      – Ale wspomnienia zostały – pocieszała ją Zofia.

      – Tak, one nigdy nie znikną. Wracam często pamięcią do świąt w dworku, do czasów dzieciństwa. To był zupełnie inny świat…

      – Tak, to musiały być piękne święta – przyznała Zofia.

      – Owszem, były. Ale potem przeżyłam wiele równie dobrych, choć innych. I jestem pewna, że i te będą niezapomniane.

      – Ja też tak myślę – zgodziła się z nią Zofia. – Dolać ci jeszcze herbaty?

      – Chętnie. I zobacz, czy zostały konfitury z fiołków. Wzięłabym do dworku, w końcu to pierwsza wigilia Różyczki i warto ją jakoś uczcić.

23502.jpg 23323.jpg 23317.jpg 23312.jpg

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен СКАЧАТЬ