Название: Matki i córki
Автор: Ałbena Grabowska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная зарубежная литература
isbn: 978-83-66335-28-8
isbn:
Mówiła o mojej prababci.
– A kiedy umarł pradziadek?
Może udałoby się odtajnić chociaż część skrywanych przede mną tajemnic. Ścisnęłam rurę od odkurzacza.
– Dziesięć lat po powrocie z Syberii – powiedziała. – Może ci wydać, że to długo, ale to niewiele. Nie zdążył specjalnie zakosztować wolności.
– A na co zmarł dziadek? – pytałam.
Wiedziałam tylko, że zmarł w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym roku. Czyli nie bardzo młodo, chociaż tuż po spłodzeniu mojej mamy. Ostatnio oglądałam film o modliszkach i tak mi się coś skojarzyło. Dziadek sprawił, że powstała mama, i potem umarł. Wyobraziłam sobie, jak babcia odgryza mu głowę. Fuj.
– Na gruźlicę. Nabawił się w czasie wojny. Nie było antybiotyków, a potem już miał zniszczone płuca – powiedziała, jeszcze zanim poświęciła się całkowicie szafkom. Zbliżały się święta, więc należało wymienić papier wyściełający półki.
– Mamo, a jeśli ty umrzesz? – spytałam. – Co się ze mną stanie?
Powinna się odwrócić, zejść ze stołka, podejść, przytulić mnie. Zapewnić nastoletnią córkę, że nie umrze, przynajmniej nie do czasu, aż osiągnę pełnoletność.
– Co za bzdury – ponownie nie odpowiedziała.
Nie zamierzałam tak łatwo dać za wygraną. Bzdury – to słowo, które ucinało wszelkie dyskusje w naszym domu. Nie tym razem.
– To nie bzdury, przecież może ci się coś stać. Sama mówiłaś, że jakaś twoja koleżanka wpadła pod samochód. Wracała z pracy i wpadła pod samochód.
– Moja koleżanka, nie ja. Bóg nie pozwoli, żebym umarła, zanim będziesz pełnoletnia. Nie zabiorą ci mieszkania.
Nie o to mi chodziło. Nie chcę tego mieszkania.
– A jeśli tak, czy pójdę do domu dziecka jak tata?
Odwróciła się gwałtownie. Miała coś takiego we wzroku, że się przeraziłam.
– To było co innego. I nie mów o nim.
– Dlaczego? – Odłożyłam odkurzacz na bok. – Dlaczego nie mogę o nim wspominać?! Czemu nie mamy ani jednego jego zdjęcia?! Czemu o nim zapomniałaś?!
Teraz pewnie ja miałam w oczach coś strasznego, bo jej twarz złagodniała.
– Nie umrę, Lilu – zapewniła mnie spokojnie. – Wiem to. Po śmierci babci poszłam do wróżki i ona mi powiedziała, że będę długo żyła.
I to wszystko. Wróżka jej powiedziała, że nie umrze. Mogłam spokojnie wrócić do odkurzania pokoi. Ona wróciła do półek. Milczałam, wpatrując się w nią intensywnie. Nie odwróciła się już. Dotrzymała też słowa. Umarła w dzień moich trzydziestych urodzin na raka narządów rodnych.
Miałam prawie szesnaście lat, kiedy mama powiedziała mi, że wynajmiemy pokój studentce.
– Jesteś już duża i chyba rozumiesz, prawda?
Nie tylko rozumiałam, ale też się ucieszyłam. Chociaż nie rozumiałam, czemu mama obawiała się, że nie zrozumiem. Wynajęcie pokoju studentce to zawsze parę groszy. Nie przypominam sobie, żeby nam się przelewało. No i jak już wcześniej mówiłam, pięć pokoi na dwie osoby to było naprawdę za dużo.
– Pewnie, że rozumiem. – Kiwnęłam ochoczo głową. – Kto to będzie? Co to za studentka? Ładna? Miła?
– Jeszcze jej nie widziałam. Rozmawiałam z nią przez telefon. Nie ekscytuj się tak, Lilu.
Chodziłam już do liceum i miałam za sobą pierwsze całowanie się z chłopakiem. Nie wspominałam tego miło, a jego ślina smakowała obrzydliwie, ale nie każda z moich koleżanek mogła się poszczycić podobnym dokonaniem. Teraz przyszło mi osiągnąć wyższy poziom świadomości. Byłam przekonana, że z taką studentką wynajmującą pokój mogę zawojować świat. Wyobraziłam sobie, że to będzie bardzo atrakcyjna dziewczyna, niewysoka, ale zgrabna. Z długimi ciemnymi włosami, które wiąże w uroczy kucyk. W okularach, takich dużych, czarnych albo czerwonych, okrągłych (chodziło mi o oprawki). Będzie się świetnie ubierała, głównie w koszule i samodzielnie robione na drutach swetry. Do tego kraciaste spódnice, takie jak w angielskich szkolnych mundurkach, albo spodnie cygaretki, bo będzie miała świetne nogi. Pożyczy mi książki, które czyta, ponieważ na pewno będzie bardzo oczytana. Może nawet Sztukę kochania Wisłockiej, której wypożyczenia odmawiano mi w bibliotece. Słowem – wreszcie coś w moim smutnym i samotnym życiu się będzie działo.
– Tak się cieszę, mamo – powiedziałam. – Czy ona będzie mieszkać w pokoju babci czy prababci?
– Babci – zdecydowała matka. – Tam jest szafa. Trzeba tylko usunąć książki z półki. Pewnie będzie chciała położyć swoje. Przeniosę je do prababci.
– To ja pomogę – zaproponowałam.
– Wolałabym nie – odparła od razu.
– Czemu? – zdumiałam się.
Ustąpiła niechętnie, jakby żałując, że w ogóle wspomniała o książkach. Nazajutrz była sobota. Miała jechać na piknik pracowniczy. Chciałam jej towarzyszyć, ale powiedziała, że to nie impreza dla mnie. Prawdopodobnie chodziło jej o panów Mańków, Zdziśków czy Ignasiów, którzy żarli kiełbaski pieczone na ognisku i pili wódkę przyniesioną pokątnie w teczkach, łypiąc pożądliwym okiem na takie córeczki jak ja. Wciąż pierwiastek męski w mojej rodzinie był kompletnie nieobecny i mama nie zamierzała tego zmieniać. Dlatego znalazła pretekst, żeby mi zabronić jechać. Ukarać za trójkę z geografii (chciałam podróżować, ale nie teoretycznie, co wychwyciła nauczycielka) oraz dwójkę z matematyki (nieoczekiwana kartkówka mnie zaskoczyła, to się zdarza nawet najlepszym, a co dopiero nieco gorszym). Cóż może być bardziej przykrego niż kazać córce zostać w domu i sprzątać półki babci? Oczywiście można jeszcze przełożyć przez kolano i dać w tyłek, ale tego w naszej rodzinie się nie robiło. Ponoć kary cielesne zakończyły się na biciu prababci linijką w ręce, gdy za bardzo chichotała przy gościach. W każdym razie za karę kazała mi sprzątać. Tylko że teraz mama zorientowała się, że z tego sprzątania mogą powstać kłopoty i ona powinna to zrobić sama. Było jednak za późno. Pojechała na ten piknik, a ja natychmiast zabrałam się do półek babci z mocnym postanowieniem, że znajdę to, czego znaleźć nie powinnam.
Każdą książkę brałam do ręki, kartkowałam w poszukiwaniu sekretnej notatki albo zdjęcia i odkładałam. Czułam satysfakcję, ponieważ babcia i prababcia natychmiast zabrały się do klekotania oknem, skrzypienia szafą oraz dudnienia w rurach. Posunęły się nawet do wydawania głuchych odgłosów z głębi ściany. Babcia w akcie desperacji zwaliła mały wazonik ze stolika, СКАЧАТЬ