Название: Seks na zgodę
Автор: Kat Cantrell
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
Серия: Switching Places
isbn: 978-83-276-4671-2
isbn:
Tymczasem Adelaide od kilku godzin oprowadzała ją po fundacji. Około pierwszej, nie czując nóg ze zmęczenia, podziękowała za obchód i wymknęła się do swojego pokoju. Po lunchu postanowiła zajrzeć do jaskini lwa.
Najwyższy czas potrząsnąć drzewem i sprawdzić, co wpadnie do koszyka.
Xavier LeBlanc podniósł wzrok, kiedy weszła do gabinetu, ale w jego niebieskich oczach nie widać było śladu zaskoczenia na jej widok.
Pomyślała, że chętnie nauczy się tej sztuczki, skoro ma udawać, że wie, co tu robi w nowej roli. Tymczasem jednak postanowiła przyjąć mądre rady mentora.
– Czy znajdzie pan dla mnie chwilę? – zapytała, nie czekając na odpowiedź, bo czy mu się to podoba, czy nie, i tak musi z nią rozmawiać.
Przecież tylko mając szefa na oku może się dowiedzieć, kto odpowiada za przekręty w tych szacownych ścianach.
Xavier obserwował ją, jak wkraczała do gabinetu pewnym tanecznym krokiem. Wyglądał na faceta, na którym nie robi wrażenia wejście szarej myszki, nawet jeśli myszka wchodzi znienacka.
– Czym mogę pani służyć? – zapytał głosem tak zmysłowo niskim i dźwięcznym, że Laurel pomyliła kroki.
Stanowczo powinna wystrzegać się jego seksualności. Xavier LeBlanc nie ma prawa być seksy. Jest jej szefem, a ona zostaje zatrudniona pod przykrywką.
Wprawdzie to kłamstwo w dobrej wierze i słusznej sprawie, a doświadczenie podane w życiorysie jest prawdziwe. Jednak żadna z tych okoliczności nie daje jej prawa do wchodzenia w jakąkolwiek osobistą relację z mężczyzną siedzącym za biurkiem.
Ani nie zapobiega skurczowi serca, ilekroć jego wzrok przesunie się po jej twarzy. A szczególnie gdy zatrzyma na jej ustach.
Robił to kilkakrotnie podczas rozmowy kwalifikacyjnej, ale wtedy to zlekceważyła. Sądziła, że jej się wydaje, tłumaczyła sobie, że to błądzące spojrzenie nic nie znaczy.
Ale dzisiaj to był ewidentny cios poniżej pasa. Nie może już udawać, że to się nie dzieje, ani tego ignorować.
Czy on zdaje sobie sprawę z tego, jakie to krępujące, kiedy taki mężczyzna jak on bezkarnie wodzi spojrzeniem po jej twarzy i zatrzymuje się na ustach, jakby zastanawiał się, jak ją pocałować? Nie czy, ale jak!
Okej. Trzeba to jednak zignorować.
Chodzi przecież o pracę. A nawet dwie naraz. I żadnej nie wykona jak należy, jeśli się nie pozbiera.
Zresztą w zasadzie jeszcze nie zrobił ani nie powiedział niczego niestosownego. Więc może to tylko kwestia jej wyobraźni.
– Adelaide bardzo się stara – zagaiła – ale mam wrażenie, że nie potrafi przekazać mi pana wizji tak dokładnie, jak bym chciała. Czy mogłabym liczyć na to, że pan przekaże mi ją osobiście? I bardziej praktycznie?
Rzecz jasna bez żadnych świństw, dodała w myślach, czując, że atmosfera w gabinecie gęstnieje.
Mogła to wyrazić znacznie lepiej. Bardziej profesjonalnie. Chyba że chce go mieć od razu, tutaj, na tym jego biurku…
Xavier uniósł nieznacznie brwi.
– A czego konkretnie pani ode mnie oczekuje?
No nie! Z pewnością nie chciał, by zabrzmiało to aż tak jednoznacznie. Ale w końcu to ona zaczęła.
W głowie zaroiło jej się od tego, o co mogłaby go poprosić. Ciekawość zawsze stanowiła największą jej siłę i największą słabość zarazem.
Prawie nigdy nie cofała się przed badaniem tego, co ją interesowało i co pragnęła poznać z bliska. Na przykład czy ramiona Xaviera są tak silne, na jakie wyglądają. A także, jak zamierza ją pocałować…
– No więc… – Taka chrypka brzmi bardzo nieprofesjonalnie. Odchrząknęła. – To mój pierwszy dzień w pracy. Miałam nadzieję, że porozmawiamy o o tym, czego pan ode mnie oczekuje.
W porządku. To już nie wygląda jak zapowiedź sceny uwodzenia.
– Oczekuję, że zajmie się pani zarządzaniem działalnością tej fundacji – oświadczył sucho.
– Tyle zrozumiałam.
Jest seksowny, jednak albo tępy, albo ma do niej znacznie więcej zaufania niż powinien.
– Ale ja mam realizować pańską wizję. Tymczasem nic nie wiem ani o panu, ani o tym, jak według pana to wszystko ma działać. Proszę mi powiedzieć, na przykład, jak ma wyglądać mój typowy dzień pracy.
Xavier uniósł dłonie znad klawiatury komputera i splótł je wystudiowanym gestem, który miał wyrażać anielską cierpliwość. Dłonie miał silne, palce długie i smukłe. Laurel wolała sobie nie wyobrażać, jak wędrują po jej ciele.
– Prosiłem o to Adelaide. Jeżeli ona nie potrafi…
– Nie, nie!
O Boże! Tylko nie to! Żadnego obarczania winą Adelaide, która i tak przeżywa koszmary z powodu Xaviera LeBlanca.
– Adelaide jest absolutnie bez zarzutu. Okazała się bardzo pomocna. Ale ja chciałabym to usłyszeć bezpośrednio od pana, panie LeBlanc. Mam nadzieję, że będziemy ściśle współpracować.
– Niczego takiego tutaj nie praktykujemy. Zatrudniłem panią po to, żeby była pani niewidzialna. I żebym ja nie musiał zawracać sobie głowy codziennymi działaniami tej fundacji.
O nie! Laurel pochyliła się i splotła dłonie nad krawędzią biurka, naśladując jego gest.
– No właśnie. I to jest właśnie to, czego Adelaide nie potrafiła mi przekazać. Pokazała, gdzie mieszczą się poszczególne działy i przedstawiła mnie pracownikom, ale ja muszę poznać sposób myślenia Xaviera LeBlanca, żeby się z nim zsynchronizować. Proszę mi powiedzieć, co pan by zrobił. To najpewniejszy sposób, żeby niepotrzebnie nie zawracać sobie głowy. Powinnam wiedzieć, jaki sposób załatwienia sprawy panu odpowiada.
Powstaje w ten sposób okazja do sprawdzenia, czy i ile Xavier wie o przekrętach. Źródłem jej informacji na ten temat byli wolontariusze pracujący w magazynie stołówki. Przekazali jej kilka dość wiarygodnych sygnałów, między innymi na temat tańszych zamienników nie odnotowywanych w księgowości.
Zapewne widzieli tylko wierzchołek góry lodowej.
Trzeba sprawdzić, jak daleko to zaszło i czy Xavier o tym wie. A także czy ta dziwna, niewyjaśniona zamiana ról między braćmi nie służy przypadkiem usunięciu z fundacji rzeczywistego winowajcy.
Może powodem tej zamiany był właśnie ów przekręt. I tego trzeba się dowiedzieć.
Jeżeli to brat Xaviera stoi na czele spisku albo go СКАЧАТЬ