Seksowny kłamca. Christina Lauren
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren страница 14

Название: Seksowny kłamca

Автор: Christina Lauren

Издательство: PDW

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Wild Seasons

isbn: 9788381167383

isbn:

СКАЧАТЬ podskakuje i macha do mnie ręką. Dopiero kiedy odwracam się do Luke’a, widzę, że podążył za moim spojrzeniem, teraz zaś patrzy prosto na moją przyjaciółkę i jej przesadnie seksownego męża. Sześćdziesięciowatowy uśmiech na jego twarzy gaśnie; Luke szybko opuszcza wzrok na swoje piwo i nieprzerwanie kręci podstawką.

      Obracam się; Ansel objął od tyłu Mię i prowadzi ją w kierunku boksu w odległym kącie. Luke nadal się nie odzywa.

      Nie trzeba być geniuszem, by się domyślić, że coś go łączy z Mią, zwłaszcza po tym, jak poprzednio widziałam ich pogrążonych w rozmowie. Czyli to ja muszę zdecydować, czy zależy mi na tyle, by go o to zapytać.

      Nie jestem pewna.

      – No dobrze, było miło, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia – mówię, wychodząc zza baru.

      Luke jeszcze chyba nie wrócił do rzeczywistości; bez słowa kiwa głową mniej więcej w moim kierunku.

      Macham Fredowi i kieruję się do magazynu. Kiedy zaczynałam pracę, szef dochodził do siebie po wypadnięciu dysku, a Harlow zagroziła, że powiesi go za jaja na tablicy do strzałek, jeśli złapie go na noszeniu czegoś cięższego niż butelka alkoholu.

      Wciąż jeszcze poznaję Harlow, ale wiem już tyle, że: 1) jest wścibska, 2) jest naprawdę wścibska, jeśli jej na kimś zależy, 3) ma temperament z piekła rodem. Jestem gotowa przynieść wszystkie pudła z magazynu, żeby tylko nie poczuć na sobie jej furii.

      Kiedy z pełnymi ramionami wracam do baru, Luke zsuwa się ze stołka na mój widok.

      – Boże, czekaj, pomogę ci – mówi, wyjmując mi z rąk karton.

      – Dzięki – mówię i z ulgą potrząsam ramionami. – Było cięższe, niż się wydawało.

      – Ile jeszcze takich masz? – pyta, spoglądając nad moim ramieniem.

      – Tylko kilka – odpowiadam i przecinam taśmę, by sprawdzić zawartość.

      – Pokaż, gdzie są, to ci je przyniosę. Kilka tygodni temu pomagałem siostrze w przeprowadzce. Stwierdziła, że minąłem się z powołaniem, powinienem pracować fizycznie.

      – Nie, nie mogę… – zaczynam, ale on już kręci głową.

      – Nie proponuję ci pomocy, bo jestem jakimś popapranym rycerzem albo dlatego, że jesteś dziewczyną i nie dasz sobie sama rady… Oboje wiemy, że potrafisz zrobić wszystko, co ci wpadnie do głowy – mówi Luke, puszczając do mnie oko. – Tylko dlatego, że im szybciej skończysz, tym szybciej będę mógł zmonopolizować twój czas.

      – Dzięki – powtarzam, nie zwracając uwagi na to, że po tych słowach krew zaczyna mi wrzeć z niespodziewanej przyjemności; gestem dłoni nakazuję mu iść za sobą. – Ale na zapleczu nie będzie żadnego zacieśniania znajomości. Ani przyjaźni. To tak dla jasności.

      – Wiem, wiem – mówi Luke, okrążając bar; mijając Freda, pozdrawia go odpowiednio męskim skinieniem głowy. Nie umyka mi zadowolony uśmieszek Freda i mina „a nie mówiłem”, kiedy jego spojrzenie przeskakuje na mnie; rzucam szefowi groźne spojrzenie, po czym chowam się za rogiem i idę dalej korytarzem.

      Tutaj jest znacznie ciszej, bo nie dobiega ani przenikliwy trzask ze stołu bilardowego, szczękanie szklanek, ani okrzyki wznoszone przez kibiców.

      Luke zagląda do biura Freda, a potem zatrzymuje się tuż przed naszym maleńkim zapleczem. Właściwie to raczej kuchenka z lodówką i mikrofalą; czasami po pracy przysypiam tu w podniszczonym skórzanym fotelu w kącie.

      – Imponujące, co? – mówię i zaglądam również, by sprawdzić, co go tak zaciekawiło.

      Luke rozgląda się wokół i wzrusza ramionami.

      – Podoba mi się – mówi. – Pokój socjalny w mojej firmie ma ergonomiczne krzesła i trzy różne ekspresy do kawy. Kiedy tam siedzę, czuję się jak dupek.

      Śmieję się i wchodzę do magazynu. Luke idzie za mną, staje na środku i rozgląda się przez chwilę, po czym podchodzi ze mną do stosu pudeł i wyciąga ręce, żebym mu coś podała.

      – Słuchaj, mogę cię o coś zapytać? – odzywa się.

      Sprawdzam listę, po czym przeglądam naklejki na pudłach.

      – Pewnie.

      – To nie moja sprawa, ale skąd znasz Mię?

      Rzucam mu zaskoczone spojrzenie.

      – Mia? To najlepsza przyjaciółka mojej współlokatorki, Loli. A dlaczego pytasz?

      – Mieszkasz z Lolą? – odpowiada pytaniem Luke.

      – Tak, zawsze jakoś wpadałyśmy na siebie na wydziale sztuki – mówię. – Ale w czasie studiów nie spotykałyśmy się zbyt często. Dopiero zeszłego lata wprowadziła się do mnie i szybko stała się moim ulubionym przedstawicielem rasy ludzkiej.

      – Oczywiście oprócz mnie – mówi Luke z uśmiechem, po czym pomaga mi zdjąć pudło z wysokiej półki.

      Mamroczę podziękowania i wracam do przeglądania listy. Luke jest słodki, zdecydowanie atrakcyjny i cholerny z niego flirciarz.

      Co oznacza niebezpieczeństwo.

      – Nie ma za co – odpowiada. – Czyli Mia przyjaźni się raczej z Lolą niż z tobą?

      Co za dziwne pytanie.

      – Pewnie tak. Właściwie… przyjaźnimy się, ale znamy się od niedawna. A skąd ty je znasz? – pytam.

      Luke przesuwa sobie pudło na jedno ramię i przeciąga dłonią po skraju półki.

      – Dorastaliśmy razem: ja, Mia, Lola i Harlow. Chodziliśmy razem do liceum.

      Milczę, więc podnosi wzrok. Zapewne zauważył moje zdziwienie, bo dodaje wyjaśniająco:

      – Znamy się wszyscy od zawsze.

      Mam wrażenie, że jest w tym coś więcej, ale przecież to Luke, więc pewnie zawsze tak jest.

      Poza tym oczywiście szanuję to, że chce trzymać swoje karty w ręce.

      Odwracam się i idę w stronę pudeł.

      – Byłeś już u Freda? – pytam. – Chyba cię wcześniej nie widziałam.

      – Raz, kilka miesięcy temu, ale Dylanowi podoba się tutejsza atmosfera, więc wróciliśmy. Mam szczęście, że tu pracujesz – dodaje z kolejnym uśmiechem.

      Unoszę oczy do nieba, ale zaskakująco trudno mi zachować powagę. Jego uśmiech jest zaraźliwy.

      Jakbym potrzebowała przypomnienia, że jego dobry nastrój wynika zapewne z telefonu od kolejnej wielbicielki, z kieszeni dobiega sygnał nadchodzącej wiadomości. Luke wyjmuje telefon, rzuca na niego okiem, widzę, jak twarz mu się rozjaśnia СКАЧАТЬ