Название: Widok cudzego cierpienia
Автор: Susan Sontag
Издательство: PDW
Жанр: Современная зарубежная литература
isbn: 9788362376421
isbn:
Zdjęcia przywołane przez Virginię Woolf nie pokazują naprawdę tego, co wojna, wojna jako taka, powoduje. Pokazują jeden ze sposobów prowadzenia wojny, w epoce autorki powszechnie określany jako „barbarzyński”, kiedy to cywile są celem. Generał Franco używał taktyki bombardowań, masakr, tortur oraz zabijania i okaleczania więźniów, którą doskonalił jako głównodowodzący w Maroku w latach dwudziestych. Wówczas ofiarami byli obywatele hiszpańskich kolonii, o ciemnej skórze i odmiennej wierze, w związku z czym panujące mocarstwa akceptowały jego metody. Tym razem ofiarami byli pobratymcy. Znajdując w zdjęciach, podobnie jak Woolf, wyłącznie potwierdzenie uogólnionej odrazy do wojny, unikamy głębszego zaangażowania w problemy Hiszpanii jako kraju z historią. Unikamy polityki.
Według Virginii Woolf, podobnie jak według wielu przeciwników wojny, wojna ma jedno oblicze, a opisywane obrazy są zdjęciami anonimowych, zawsze takich samych ofiar. Fotografii wysyłanych z Madrytu najwyraźniej – o dziwo – nie podpisywano. (Może zresztą Woolf założyła po prostu, że zdjęcia powinny mówić same za siebie.) Ale jej sprzeciw wobec wojny nie wymaga informacji o tym, kto, kiedy i gdzie. Przypadkowość nieustannej rzezi jest wystarczającym argumentem. Dla ludzi przekonanych, że jedna strona ma rację, a druga jest sprawcą ucisku i niesprawiedliwości, oraz że walkę trzeba toczyć, istotne jest właśnie to, kto kogo zabija. Żyd z Izraela oglądający zdjęcie dziecka rozerwanego na strzępy w pizzerii Sbarro w centrum Jerozolimy widzi przede wszystkim małą Żydówkę zabitą przez Palestyńczyka w samobójczym ataku. Palestyńczyk z Gazy oglądający zdjęcie dziecka rozerwanego na strzępy pociskiem wystrzelonym z czołgu widzi przede wszystkim palestyńskie dziecko zamordowane pod izraelskim ostrzałem. Wszystkie zdjęcia czekają na podpis, który je uwiarygodni lub wykaże, że są sfałszowane. Podczas starć miedzy Serbami a Chorwatami na początku wojen domowych na Bałkanach te same zdjęcia dzieci zabitych podczas ostrzału wiosek pokazywano zarówno podczas serbskich, jak i chorwackich propagandowych konferencji prasowych. Wystarczy zmienić podpis, by śmierć dzieci można było wykorzystywać wielokrotnie.
Obrazy trupów cywili oraz zburzonych domów mogą rozpalać nienawiść do wroga, jak na przykład te ze zburzonego obozu dla uchodźców w Dżeninie, które powtarzała co godzinę arabska satelitarna stacja telewizyjna Al-Dżazira w kwietniu 2002 roku. Zdjęcia te oburzały widzów Al-Dżaziry na całym świecie, ale nie mówiły im o wojsku izraelskim niczego, o czym nie byliby wcześniej głęboko przekonani. I odwrotnie, obrazy, które podsuwają dowody przeczące najświętszym przekonaniom, są nieuchronnie odrzucane jako upozowane przed kamerą. Na widok fotograficznych dowodów zbrodni popełnionych przez naszą stronę reagujemy z reguły stwierdzeniem, że zdjęcia sfabrykowano, że zbrodni nigdy nie popełniono, że wróg przywiózł trupy ciężarówkami z kostnicy i rozrzucił na ulicach, a nawet że zbrodni faktycznie dokonano, ale to wrogowie sami się pozabijali. Na tej zasadzie główny propagandysta nacjonalistycznych rebeliantów generała Franco twierdził, że Baskowie sami zniszczyli własne starożytne miasteczko i byłą stolicę Guernikę 26 kwietnia 1937 roku, rozmieszczając dynamit w studzienkach kanalizacyjnych (w innej wersji – zrzucając bomby wyprodukowane na terytorium baskijskim), żeby wywołać oburzenie za granicą i wesprzeć republikański ruch oporu. Podobnie większość Serbów, czy to mieszkających w Serbii, czy za granicą, utrzymywała aż do końca oblężenia Sarajewa, a nawet dłużej, że to sami Bośniacy dokonali potwornej „masakry kolejki po chleb” w maju 1992 roku oraz „masakry na rynku” w lutym 1992 roku, wystrzeliwując pociski dużego kalibru do centrum własnej stolicy albo rozmieszczając miny po to, by kamery zagranicznych dziennikarzy mogły zarejestrować wyjątkowo potworne sceny i zmobilizować międzynarodową opinię publiczną po bośniackiej stronie.
Fotografie okaleczonych ciał można naturalnie wykorzystywać, jak to czyni Woolf, po to aby energicznie potępiać wojnę i by przybliżyć na chwilę jakąś cząstkę rzeczywistości ludziom, którzy wojny nigdy nie przeżyli. Jednak ktoś, kto zakłada, że we współczesnym podzielonym świecie wojna jest nieunikniona, a nawet bywa sprawiedliwa, może odpowiedzieć, że fotografie nie dostarczają żadnych podstaw, by wojnę potępić – wyjąwszy tych widzów, dla których pojęcia odwagi i ofiary są pozbawione sensu i wiarygodności. Zniszczenia wojenne (poza totalną destrukcją, która nie byłaby wojną, lecz samobójstwem) same w sobie nie stanowią argumentu przeciwko prowadzeniu wojen, o ile się nie sądzi (a niewielu jest tego zdania), że przemoc nigdy nie jest uzasadniona, nigdy nie można jej usprawiedliwić. Nie można, bo jak słusznie zauważa Simone Weil w subtelnym eseju poświęconym wojnie Iliada, czyli poemat o sile (1940), przemoc uprzedmiotawia wszystkich, którzy jej ulegają2. Nieprawda, odpowiadają ci, którzy w danej sytuacji nie widzą alternatywy dla walki zbrojnej, przemoc może wynieść kogoś, kto po nią sięga, do rangi męczennika albo bohatera.
Faktycznie, można różnie korzystać z licznych okazji, jakich dostarcza współczesne życie, СКАЧАТЬ