Название: Trzeci klucz
Автор: Ю Несбё
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Harry Hole
isbn: 9788324593279
isbn:
– Pewnie znają też paru sędziów, co?
– Z całą pewnością, ale przypuszczamy, że to się dobrze skończy. Facet jest szaleńcem i wszyscy o tym wiedzą. Taki bystry alkoholik z marną kontrolą nad impulsami. Znasz ten typ.
– Chyba tak.
Harry gwałtownie podniósł wzrok. Akurat w czas, by zobaczyć, że Halvorsen stara się zapanować nad uśmiechem.
W Budynku Policji było powszechnie wiadomo, że Harry ma problemy z alkoholem. Wprawdzie alkoholizm sam w sobie nie stanowi podstawy do zwolnienia funkcjonariusza publicznego, ale już przychodzenie po pijanemu do pracy tak. Kiedy Harry pękł ostatnim razem, ci z górnych pięter postanowili usunąć go z szeregów policji, ale szef Wydziału Zabójstw, naczelnik wydziału policji, Bjarne Møller, jak zwykle rozpostarł nad Harrym parasol ochronny i powołał się na wyjątkowe okoliczności. Tymi okolicznościami był fakt, że dziewczyna z fotografii wiszącej nad ekspresem, Ellen Gjelten, partnerka i bliska przyjaciółka Harry’ego, została zabita kijem bejsbolowym na ścieżce nad rzeką Aker. Harry po tym przeżyciu zdołał jakoś stanąć na nogi, ale bolesna rana nie dawała mu spokoju, zwłaszcza dlatego, że w jego opinii sprawa wciąż pozostawała niewyjaśniona. Gdy wspólnie z Halvorsenem zdobyli wreszcie dowody przeciwko neonaziście Sverremu Olsenowi, komisarz policji Tom Waaler błyskawicznie zjawił się u Olsena w domu, by go aresztować. Olsen jednak oddał strzał do Waalera, który w samoobronie go zastrzelił. Tak wynikało z raportu Waalera i ani ślady zebrane na miejscu zajścia, ani też wewnętrzne śledztwo prowadzone przez wydział SEFO nie wskazywały, by miało być inaczej. Z drugiej jednak strony nigdy nie udało się wyjaśnić, jakie motywy kierowały Olsenem, oprócz tego, że był zamieszany w nielegalny handel bronią, która w ostatnich latach zdawała się zalewać Oslo, i że Ellen wpadła na jakiś trop. Ale Olsen był jedynie chłopcem na posyłki, a na ślad tych, którzy stali za tym wszystkim, policji na razie nie udało się wpaść.
Właśnie po to, by pracować nad sprawą Ellen, Harry po krótkich gościnnych występach w POT, Policyjnych Służbach Bezpieczeństwa, mieszczących się na najwyższym piętrze budynku, postarał się o przeniesienie z powrotem do Wydziału Zabójstw. W POT wszyscy się ucieszyli, że się go pozbędą, a Møller był zadowolony, że znów go ma na szóstym piętrze.
– Zajrzę z tym do Ivarssona z Wydziału Napadów – burknął Harry, machając kasetą VHS. – Chciał na to zerknąć, razem z tym nowym cudownym dzieckiem, które się tam u nich pojawiło.
– Co to za jeden?
– Dziewczyna. Latem wyszła ze Szkoły Policyjnej i podobno rozwiązała trzy sprawy napadów, wyłącznie oglądając filmy na wideo.
– O rany! Ładna?
Harry westchnął.
– Wy, młodzi, jesteście wprost do znudzenia przewidywalni. Mam nadzieję, że jest zdolna, reszta mnie nie interesuje.
– Jesteś pewien, że to dziewczyna?
– Państwo Lønn oczywiście mogli być na tyle dowcipni, żeby nadać synkowi imię Beate.
– Czuję po sobie, że jest ładna.
– Mam nadzieję, że nie – odparł Harry i odruchowo spuścił głowę, żeby jego sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu zmieściło się pod futryną.
– Dlaczego?
Odpowiedź dobiegła już z korytarza:
– Bo zdolni policjanci są brzydcy.
Na pierwszy rzut oka wygląd Beate Lønn nie dawał się zakwalifikować ani do jednej, ani do drugiej grupy. Nie była brzydka, ktoś mógł nawet powiedzieć, że jest ładna jak laleczka, ale chyba głównie dlatego, że wszystko w niej było malutkie: twarz, nos, uszy, ciało. Przede wszystkim jednak rzucała się w oczy jej bladość. Skóra i włosy były do tego stopnia pozbawione koloru, że Harry’emu przypomniały się zwłoki kobiety, którą razem z Ellen wyłowili z Bunnefjorden. Ale Harry miał wrażenie, że odwrotnie niż ze zwłokami, zapomni, jak wygląda Beate Lønn, gdy tylko na chwilę odwróci wzrok. Beate jakby nie miała nic przeciwko temu, wymruczawszy pod nosem swoje nazwisko i podawszy Harry’emu drobniutką wilgotną rączkę, prędko przyciągnęła ją z powrotem do siebie.
– Hole obrósł tu u nas w coś w rodzaju legendy – powiedział naczelnik wydziału Rune Ivarsson, który stał obrócony do nich plecami, mocując się z pękiem kluczy. Wysoko na szarych metalowych drzwiach, przed którymi stali, widniał napis gotykiem: House of Pain. A pod spodem: Pokój grupowy 508. – Prawda, Hole?
Harry nie odpowiedział. Nie miał wątpliwości, o jakiej legendzie mówił Ivarsson. Nigdy się nawet zbyt mocno nie wysilał, by ukryć, że uważa Harry’ego Hole za hańbę dla instytucji, która już dawno powinna się go pozbyć.
Ivarssonowi udało się wreszcie otworzyć i weszli do środka. House of Pain było specjalnym pomieszczeniem, którego Wydział Napadów używał do przeglądania, montowania i kopiowania nagrań wideo. Na środku pozbawionego okien pokoju ustawiono duży stół z trzema stanowiskami do pracy. Pod ścianą stała półka z kasetami wideo, obok wisiał tuzin listów gończych ze zdjęciami poszukiwanych bandytów, na jednej z krótszych ścian – duży ekran, dalej plan Oslo i rozmaite trofea z zakończonych sukcesem śledztw, takie jak na przykład to przy drzwiach, dwa obcięte rękawy swetra z dziurami na oczy i usta. Resztę wyposażenia pokoju stanowiły szare komputery, czarne monitory telewizyjne, odtwarzacze VHS i DVD oraz spora liczba innych urządzeń, o których przeznaczeniu Harry nie miał pojęcia.
– No i co Wydziałowi Zabójstw udało się wyciągnąć z tego filmu? – spytał Ivarsson, padając na jedno z krzeseł. „Zabójstw” wypowiadał z przesadnie przeciągniętym „a”.
– Coś – odparł Harry, podchodząc do półki z kasetami VHS.
– Coś?
– Niezbyt wiele.
– Szkoda, że nie przyszliście na wykład, który wygłaszałem w kantynie we wrześniu. Wszystkie wydziały przysłały swoich reprezentantów, oprócz was, o ile dobrze pamiętam.
Ivarsson był wysoki, miał długie kończyny i jasną grzywkę układającą się w fale nad niebieskimi oczyma. Twarz o męskich rysach, jak u modeli reklamujących niemieckie produkty markowe, których często wykorzystuje Boss, wciąż była opalona po wielu letnich popołudniach spędzonych na korcie tenisowym, a być może również po kilku seansach w solarium. Krótko mówiąc, Runego Ivarssona większość ludzi nazwałaby przystojnym mężczyzną, co umacniało teorię Harry’ego o związku urody ze zdolnościami do pracy policyjnej. Ale braki talentu w prowadzeniu śledztwa Rune Ivarsson nadrabiał doskonałym nosem do polityki i umiejętnością tworzenia aliansów ponad wszelkimi hierarchiami istniejącymi w Budynku Policji. Poza tym posiadał wrodzoną pewność siebie, która często bywa błędnie interpretowana jako zdolności przywódcze. Ta pewność СКАЧАТЬ