Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger страница 4

Название: Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki

Автор: Wojciech Eichelberger

Издательство: PDW

Жанр: Языкознание

Серия:

isbn: 9788375547832

isbn:

СКАЧАТЬ byli wolni.

      Żyją odtąd szczęśliwi, lecz nie powiem wam gdzie, bo Krzywda ich odnajdzie i znów się do nich przyczepi.

      Wojciech Eichelberger: Jest jakaś wieś, do której Krzywda nie dotarła, bo to miejsce oddzieliła od świata wielka rzeka.

      Agnieszka Suchowierska: Wieś bajkowa, bo w rzeczywistości takiej nie ma.

      WE: Może jakaś rodzina mogłaby być taką wolną od Krzywdy wyspą?

      AS: Myślę, że nie.

      WE: Mnie się to kojarzy z książką Huxleya Wyspa, mówiącą o społeczności odgrodzonej od świata, bo komuś się wydawało, że to wystarczy, aby ludzie, którzy będą się tam rodzili i żyli, byli dobrzy. Ale to też okazało się utopią.

      AS: Zupełnie jak amisze. W każdym razie w bajce jest to możliwe.

      WE: Mamy więc miejsce, do którego nie dotarła Krzywda, i dlatego ludzie, którzy tam żyją, są dobrzy. To trochę tak jak w raju. Ale w tej bajce chyba chodzi o takie miejsce, gdzie nie wydarzyło się jeszcze nic strasznego, absurdalnie okrutnego, jak na przykład wojna. Ciekawa jest tu postać Krzywdy, która nie zazna spokoju, dopóki wszystkich nie pozaraża. Przypomina trochę szatana, on też musi mieć wciąż nowe ofiary, żywi się nimi. Ale ta Krzywda jest też trochę jak dziecko – bezinteresowna, lubi, gdy wokół niej coś się dzieje. Tak jakby grała w grę komputerową, tak zwaną strzelankę. Bohater biegnie ulicą, musi zdobyć jak najwięcej punktów i może robić różne straszne rzeczy: strzelać, zabijać, przejeżdżać ludzi samochodami, powodować katastrofy. Ma siedem żyć, a wszyscy wkoło tylko jedno. Krzywda z tej bajki działa na trochę podobnej zasadzie – z nudów, z bezmyślności, dla zabawy. Dowiedziała się, że gdzieś jest nieskażona, dobra wieś, i chce zaznaczyć tam swoją obecność.

      AS: Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda!

      WE: Ta Krzywda kojarzy się też z przypowieścią o Hiobie. Żył szczęśliwy, wierzył, modlił się. Pan Bóg był z niego bardzo zadowolony. Szatan, który słyszał zachwyty Pana Boga nad Hiobem, spytał: „Co to za sztuka wierzyć, gdy wszystko się tak dobrze układa? Założę się, Panie Boże, że jeśli sprawdzisz Hioba i sprowadzisz na niego parę solidnych nieszczęść, to wtedy zapomni o tobie”. I Pan Bóg wypróbował biednego Hioba, zsyłając nań nieszczęścia. Coś takiego w tej bajce pobrzmiewa – dopóki nas nie spotka Krzywda, to tak naprawdę nie sprawdzamy się w naszym człowieczeństwie i wierze. Wtedy gdy Krzywda porządnie w nas uderzy, kiedy damy się wciągnąć w jej przemyślną grę, na przykład mszcząc się na tych, którzy nas skrzywdzili, wstępujemy do jej armii, jesteśmy krzewicielami zła. Wówczas stajemy przed ważnym wyborem: Czy poniesiemy dalej falę Krzywdy, czy się jej przeciwstawimy. Ale nawet gdy pozwolimy Krzywdzie, by nas zaraziła krzywdzeniem, to jeszcze nie wszystko stracone, jeśli się w porę opamiętamy. Wszystko zależy od tego, czy się w którymś momencie zatrzymamy. I to jest dopiero prawdziwa próba. Bycie świętym bez takiej próby jest niewiele warte. Szczęście niewywalczone jest zawsze trochę podejrzane.

      AS: Nie jest związane z naszą pracą nad sobą, jest tylko spuścizną, czymś, co mamy za darmo. Bezwiednie i bezrefleksyjnie powtarzamy to, czego nas nauczono.

      WE: Krzywda potrafi się bardzo dobrze przebrać. Innymi słowy, w każdym z nas jest ukryty krzywdziciel.

      AS: Można skrzywdzić przez pomyłkę, zupełnie niechcący. Są w życiu takie momenty, że trzeba się wręcz pilnować, żeby nie wyrządzić krzywdy. Nie wystarczy sama dobra intencja. Chyba wszyscy ludzie mają coś za złe swoim rodzicom, niektórzy opowiadają na kozetkach psychoanalityków historie wręcz mrożące krew w żyłach. A równocześnie większość rodziców nie chce nic złego dla swoich dzieci.

      WE: Rodziców, którzy źle życzą swoim dzieciom, jest bardzo niewielu, może jakiś niewielki procent, skrajna patologia. Rodzice robią, co mogą dla szczęścia dzieci, ale ponieważ i oni zostali kiedyś skrzywdzeni, niechcący dalej sami krzywdzą.

      AS: Często trzeba naprawdę się postarać, żeby przestać krzywdzić. Najpierw dowiedzieć się, na czym to krzywdzenie polega, ale to nie wszystko. Świadomość bez działania nie ma siły sprawczej. Trzeba uważnie być w danej sytuacji i postępować najlepiej, jak to możliwe. Nie krzywdzić kogoś – to świadomy, aktywny wybór. To się samo nie staje.

      WE: Za każdym razem dzieje się to inaczej. W różnych sytuacjach nie krzywdzić kogoś znaczy coś innego. Czekają nas ciągle nowe wyzwania, bo nie ma jednego przepisu na to, jak postępować słusznie. Każda sytuacja jest jedyna i niepowtarzalna. Można na przykład kogoś skrzywdzić, będąc dla niego zbyt dobrym, zgadzając się na wszystko, pomagając mu, albo zrobić komuś ogromną przysługę, zostawiając go samego z jego problemami. Nigdy nie dość czujności w tej sprawie. Krzywda z naszej bajki przybywa do szczęśliwej wioski w postaci pioruna.

      AS: W ciągu jednej chwili znika mama. Dlaczego spotkało to akurat ją? Bo była bardziej potrzebna małym dzieciom?

      WE: To nie przypadek, że tak się stało. Często to właśnie kobiety niosą Krzywdę. Najwięcej Krzywdy dziedziczymy po matce, to spuścizna patriarchatu. Tak więc Krzywda zabiera Titkowi żonę. Titek zamyka się i zacina w sobie. Popada w depresję na wiele lat. Ale dla Krzywdy to za mało. Nie wystarczają jej depresja ojca i samotność synów.

      AS: Chłopcy tracą naraz i mamę, i tatę. Każdego z nich inaczej. Odtąd są zdani tylko na siebie. Z całym szacunkiem dla cierpienia Titka, ale tak naprawdę on chyba myśli głównie o sobie, jest tak bardzo skoncentrowany na własnym nieszczęściu.

      WE: Zamiast na dzieciach. Przecież część jego żony nadal jest w każdym z jego synów, o to się należy troszczyć i to kochać. Kochać ją w nich. Często wolimy zamknąć się w Krzywdzie, w byciu ofiarą, niż zrobić coś sensownego.

      AS: Titek nie umie podołać rodzicielskiemu zadaniu. A dzieci, jak to dzieci, zaczynają dopominać się o swoje prawa.

      WE: I słusznie. Jeśli ojciec, który zapamięta się w żałobie czy choćby utknie przed telewizorem, ma mądre dziecko, to ono upomni się o niego. Synowie Titków są mądrzy. Czekają, aż ojciec przeboleje stratę, ale w końcu protestują, żądają powrotu, zajęcia się nimi. Wtedy Titek po raz drugi, niestety, nie staje na wysokości zadania. Krzywda zupełnie pomieszała mu w głowie i zatruła jego serce. Zamiast skorzystać z okazji, obudzić się, po tak długiej rozłące przywitać z radością dzieci…

      AS: …uczepia się myśli, że one go szarpią…

      WE: …przeszkadzają mu w celebrowaniu wielkiego, niekończącego się cierpienia.

      AS: Nie szanują jego świętego smutku.

      WE: Egocentryczna żałoba bywa straszna, a ludzie, którzy pozwalają, by nimi owładnęła, czują się bardziej związani z umarłymi niż z żywymi…

      AS: …i chyba są także zależni od swojego wyobrażenia własnej wielkiej uczuciowości. Skoro tak bardzo cierpię, to widocznie jestem wrażliwy i głęboki, bo prostacy czują żałobę tylko przez rok albo nawet krócej.

      WE: Wolę hamletyzować, boleć i boleć bez końca. Siostrą Krzywdy jest Boleść. Krzywda wszystko zaczyna СКАЧАТЬ