Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 9

Название: Fjällbacka

Автор: Camilla Lackberg

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Saga o Fjallbace

isbn: 9788380154810

isbn:

СКАЧАТЬ siedzącego na kanapie Patrika. Patrzył w okno, za którym szalał sztorm.

      – Patriku, co się dzieje? – spytała łagodniejszym tonem. W jej głosie brzmiał nieskrywany niepokój.

      – Dostaliśmy zawiadomienie o utonięciu dziecka. Stąd, z Fjällbacki. Pojechaliśmy na miejsce razem z Martinem. – Umilkł. Nie mógł mówić dalej.

      – Boże, co się stało? Kto to był?

      Nagle skojarzyła. Wcześniejsze obawy złożyły się w logiczną całość.

      – Boże – powtórzyła. – To Sara, prawda? Charlotte miała po południu wpaść do mnie na kawę, ale nie przyszła i nikt u nich nie odbierał telefonu. Mam rację? Chodzi o Sarę?

      Patrik tylko kiwnął głową. Pod Eriką ugięły się nogi. Osunęła się na fotel. Przed oczami stanął jej obraz Sary sprzed kilku dni. Była tu, podskakiwała na kanapie, zanosząc się od śmiechu. Długie rude włosy fruwały jej wokół głowy.

      – O Boże – powiedziała raz jeszcze Erika, kładąc rękę na ustach. Miała wrażenie, jakby kamień zaległ jej na żołądku. Patrik nadal patrzył w okno. Widziała jego profil i poruszające się szczęki.

      – To było straszne. W sumie widziałem ją kilka razy, ale kiedy zobaczyłem ją martwą na dnie łodzi… Cały czas miałem przed oczami Maję. Nie daje mi spokoju myśl, że coś takiego mogłoby przytrafić się naszej Mai. Na dodatek musiałem zawiadomić Charlotte, co się stało…

      Erika jęknęła. Nie znajdowała słów, nie umiałaby wyrazić, jak bardzo współczuje Charlotte i Niclasowi. Rozumiała Patrika. Sama złapała się na tym, że coraz mocniej tuli małą. Nigdy nie wypuści jej z ramion, tylko z nią będzie bezpieczna. Maja poruszyła się niespokojnie, wyczuwając, że coś jest nie tak, jak powinno.

      Siedzieli tak jeszcze długo, patrząc na szalejący za oknem żywioł, nie mogąc przestać myśleć o zabranym przez morze dziecku.

      Lekarz sądowy Tord Pedersen z zaciętą miną przystąpił do pracy. Po wielu latach wykonywania zawodu osiągnął ten pożądany lub godny pożałowania, zależnie od punktu widzenia, stan: pod koniec dnia pracy nawet najstraszniejszy przypadek nie wywoływał w nim emocji. Tym razem odczuwał opór przed nacięciem ciała dziecka; jakiś pierwotny instynkt brał górę nad rutyną lekarza sądowego. Niewinność dziecka burzyła wszelkie psychiczne bariery obronne. Ręka mu zadrżała, gdy uniósł skalpel nad klatką piersiową dziewczynki.

      Wraz z ciałem przekazano mu informację, że utonęła. Miał to potwierdzić albo wykluczyć. Na pierwszy rzut oka nic nie przemawiało przeciw tej wersji.

      Jasne, bezlitosne światło zalewające prosektorium podkreślało błękitną bladość dziewczynki. Wyglądała, jakby jej było zimno. Wrażenie potęgował obity aluminiową blachą stół. Pedersena przeszył dreszcz. Wyginając i nacinając nagie zwłoki dziewczynki, miał wrażenie, że dopuszcza się przemocy. Zmusił się do odrzucenia tych myśli. Rozumiał, że to, co robi, jest ważne dla jej rodziców, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Ustalenie przyczyny śmierci jest niezbędne. Tylko wtedy będą mogli uporać się z żałobą. W tym przypadku chyba nie może być wątpliwości, ale nie bez powodu ustanowiono takie, a nie inne procedury. Z zawodowego punktu widzenia było to dla niego w pełni zrozumiałe, ale ponieważ sam był ojcem dwóch synów, przy takich okazjach zawsze zastanawiał się, co ludzkiego jest w jego pracy.

      Strömstad 1923

      – Agnes, to będą same nieciekawe spotkania. Naprawdę nie ma sensu, żebyś ze mną szła.

      – Ale ja chcę z tobą iść. Nudno mi samej. Nie mam co robić.

      – Jak to, a twoje koleżanki?

      – Wszystkie są zajęte – przerwała mu naburmuszona Agnes. – Britta przygotowuje się do ślubu, Laila jedzie z rodzicami do brata w Halden, a Sonja musi pomóc mamie. – Ze smutkiem dodała: – Gdybym miała mamę, której mogłabym pomagać… – Rzuciła ojcu spojrzenie spod grzywki. Podziałało jak zwykle.

      Westchnął.

      – No już dobrze. Pójdziemy razem, ale musisz mi obiecać, że usiądziesz sobie cichutko i nie będziesz biegać i gadać z pracownikami. Ostatnio tak im zawróciłaś w głowach, że doszli do siebie dopiero po kilku dniach.

      Uśmiechnął się. Niesforna ta jego córka, ale ładniejszej od niej dziewczyny nie znajdziesz po szwedzkiej stronie granicy.

      Agnes aż się roześmiała. Wygrała kolejną potyczkę z ojcem. Wynagrodziła mu to, przytulając się do niego i poklepując po brzuchu.

      – Nie ma drugiego takiego ojca – zagruchała przymilnie, a twarz Augusta rozjaśniła radość.

      – Co ja bym bez ciebie zrobił – powiedział pół żartem, pół serio, tuląc ją do siebie.

      – Nie martw się. Nigdzie się nie wybieram.

      – Tak, na razie się nie wybierasz – odrzekł smutno, gładząc ją po ciemnej główce. – Ale niedługo pojawi się mężczyzna, który mi ciebie zabierze. Jeśli oczywiście znajdzie się taki, który ci się spodoba. – Roześmiał się. – A dotąd różnie z tym bywało.

      – Przecież nie wezmę byle kogo – zaśmiała się Agnes. – Zwłaszcza że mam przykład w domu. Nie ma się co dziwić, że przebieram.

      – Dobrze, dziecko, dość tych pochlebstw – krygował się August. – Pośpiesz się, skoro masz mi towarzyszyć do biura. Nie wypada, żeby dyrektor się spóźniał.

      Minęła jeszcze godzina, zanim wreszcie wyjechali z domu. Tyle było zabiegów z czesaniem i ubieraniem się, ale gdy córka była gotowa, musiał przyznać, że efekt jest naprawdę wspaniały. W biurze zjawili się z półgodzinnym opóźnieniem.

      – Przepraszam za spóźnienie – powiedział August, wkraczając do pokoju, w którym czekało na niego trzech mężczyzn. – Mam nadzieję, że panowie wybaczą, kiedy ujrzą przyczynę.

      Wskazał na idącą za nim Agnes w dopasowanym czerwonym kostiumie, podkreślającym jej wąską talię. Wiele dziewcząt w jej wieku uległo modzie lat dwudziestych, obcinając włosy, ale Agnes była na tyle rozsądna, żeby się temu oprzeć. Gęste czarne włosy nosiła upięte w siatkę na karku. I świetnie zdawała sobie sprawę z wrażenia, jakie wywiera. Mówiło jej o tym lustro. Powoli ściągnęła rękawiczki i po kolei przywitała się ze wszystkimi.

      Z zadowoleniem stwierdziła, że udało jej się osiągnąć zamierzony efekt. Wszyscy trzej z otwartymi ustami łapali powietrze jak ryby. Dwaj pierwsi przytrzymali nawet jej rękę nieco dłużej. Trzeci był inny. Zaskoczona Agnes poczuła, że serce bije jej szybciej. Wysoki, zwalisty mężczyzna ledwie na nią spojrzał i chwycił jej rękę tylko na moment. Ręce dwóch pierwszych były miękkie, niemal kobiece. Ręka tego trzeciego była inna, z szorstkimi zgrubieniami, długimi, mocnymi palcami. Przez moment chciała nawet przytrzymać tę rękę, ale oprzytomniała i tylko szybko skinęła głową. Spojrzał СКАЧАТЬ