Śmiertelna Bitwa . Морган Райс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Śmiertelna Bitwa - Морган Райс страница 3

СКАЧАТЬ co przewyższało jego moce, szaleńczego urojenia, nad którym nie potrafił zapanować, za którego sprawą dopuścił się tego okropnego czynu.

      - NIE! – krzyknął pełnym udręki głosem.

      Wyciągnął Miecz Śmierci z ciała Reece’a i w tej samej chwili jego najlepszy kompan wydał tchnienie i osunął się w dół. Thor cisnął miecz na bok. Nie chciał go widzieć na oczy. Oręż upadł z głuchym odgłosem na pokład, zaś Thor upadł na kolana i pochwycił Reece’a, przytrzymał w swoich ramionach, pragnąc za wszelką cenę ocalić go od śmierci.

      - Reece! – zawołał. Poczucie winy zdruzgotało go bez reszty.

      Thor wyciągnął dłoń i przycisnął ją do rany, starając się powstrzymać krwawienie. Poczuł jednak, jak gorąca krew przeciska się przez jego palce, jak siły życiowe Reece’a uchodzą z jego ciała.

      Elden, Matus, Indra i Angel, również uwolnieni z sideł własnego obłędu, podbiegli do nich rychło i otoczyli ciasnym kręgiem. Thor zamknął oczy i ze wszystkich sił począł modlić się, by jego druh powrócił do niego, by on, Thor, otrzymał szansę na naprawę swego błędu.

      Wtem usłyszał odgłos kroków. Podniósł wzrok i ujrzał Selese, która podeszła do niego. Jej skóra nabrała niespotykanie bladego odcienia, a jej oczy błyszczały nieziemskim światłem. Osunęła się na kolana obok Reece’a i wzięła go w swe ramiona. Thor wypuścił go na widok otaczającej Selese poświaty, przypomniawszy sobie zarazem o jej uzdrowicielskich mocach.

      Selese podniosła wzrok na Thora. Jej oczy płonęły intensywnym żarem.

      - Tylko ty zdołasz go ocalić – powiedziała natarczywie. – Natychmiast umieść dłoń na jego ranie! – rozkazała.

      Thor wyciągnął rękę i przyłożył dłoń do klatki piersiowej Reece’a. W tej samej chwili Selese położyła również swoją dłoń. Poczuł żar i moc emanujące z jej dłoni, przeszywające go i wnikające w ranę Reece’a.

      Zamknęła oczy i poczęła nucić. Thor zaś poczuł, jak w ciele Reece’a narasta żar. Modlił się gorliwie, ze wszystkich sił, o to, by jego kompan powrócił, by wybaczył mu obłęd, który go do tego doprowadził.

      Odetchnął z ulgą, gdy Reece otworzył z wolna oczy. Zamrugał powiekami i spojrzał w górę, na niebo, po czym usiadł pomału.

      Na oczach zdumionego Thora Reece zamrugał powiekami kilkakrotnie, po czym spojrzał na swą ranę: została całkowicie uleczona. Thor zaniemówił z wrażenia, i z podziwu dla mocy Selese.

      - Bracie mój! – zawołał.

      Wyciągnął ręce i przytulił go. Zdezorientowany nieco Reece odwzajemnił uścisk, po czym, z pomocą Thora, wstał.

      - Ty żyjesz! – wykrzyknął Thor. Uścisnął mu ramię, niemal nie mogąc w to uwierzyć. Przyszły mu na myśl wszystkie te bitwy, które stoczyli u swego boku, wszystkie wspólne przygody i myśl o utracie Reece’a była dla niego nie do zniesienia.

      - A dlaczegóżby nie? – zamrugał powiekami zdezorientowany Reece. Rozejrzał się wokoło po pełnych zdziwienia twarzach legionistów i sam popadł w zdziwienie. Wówczas pozostali podeszli do niego, jeden po drugim po kolei, i uściskali go.

      Thor spoglądał na podchodzących i wtem coś mu zaświtało. Nagle dotarło do niego, pojął ze zgrozą, że kogoś brakuje: O’Connora.

      Popędził do burty i rozpaczliwie przeszukał wzrokiem otaczającą okręt wodę, przypomniawszy sobie, jak O’Connor, opętany swym szaleństwem, wyskoczył z niego wprost w szalejący morski żywioł.

      - O’Connor! – ryknął.

      Pozostali podbiegli do niego i również jęli przyglądać się wodzie. Thor wytężył wzrok, wyciągnął szyję i spojrzał na powrót w stronę cieśniny, na kotłujące się szaleńczo czerwone fale, gęste od krwi – i wówczas go dostrzegł. O’Connor młócił czerwoną ciecz, walcząc z wciągającym go żywiołem tuż na granicy Cieśniny Obłędu.

      Thor nie marnował ani chwili; zareagował instynktownie, podskoczył na reling i runął głową w dół do morza.

      Gdy tyko zanurzył się w nim, uderzyło go, jak gorąca była otaczająca go woda, i jak gęsta. Jakby pływał we krwi. Taka gorąca, iż miał wrażenie, że pływa w błocie.

      Musiał użyć wszystek sił, by przebrnąć przez kleistą wodę i wynurzyć się na powierzchnię. Utkwił wzrok w O’Connorze, który tonął już prawie. Zauważył panikę w jego oczach. Dostrzegł również, iż z wolna opuszcza go obłęd, jako że O’Connor wypłynął już z cieśniny na otwarte morze.

      Mimo to, choć młócił wodę nieustannie, tonął prawie. Thor pojął, iż jeśli wkrótce nie dotrze do niego, O’Connor pójdzie na dno Cieśniny i już nigdy go nie znajdą.

      Thor podwoił wysiłki. Płynął ze wszystkich sił, na przekór nieznośnemu bólowi i wyczerpaniu, które przytłaczały jego barki. I wnet, kiedy już niemal dotarł na miejsce, O’Connor zniknął pod wodą.

      Na widok znikającego pod powierzchnią przyjaciela Thor poczuł zastrzyk adrenaliny. Wiedział, iż ma tylko jedną szansę. Pomknął przed siebie, zanurkował i odepchnął się potężnym kopnięciem. Popłynął pod powierzchnią. Otworzył oczy i wytężył wzrok, starając się dojrzeć cokolwiek w gęstej mazi: lecz nie zdołał. Szczypały zbyt mocno.

      Zamknął oczy i zdał się na instynkt. Zawezwał jakąś głęboką cząstkę samego siebie, która widzi bez patrzenia.

      Odepchnął się kolejnym potężnym wykopem nóg, wyciągnął ręce, szukając po omacku, i poczuł coś: rękaw.

      Chwycił O’Connora i przytrzymał mocno, uszczęśliwiony, ale też zdumiony ciężarem tonącego przyjaciela.

      Szarpnął go, zawrócił i ze wszystkich sił popłynął z powrotem ku powierzchni. Cierpiał niewysłowione katusze: każdy jego miesień buntował się przeciwko takiemu traktowaniu, lecz on wciąż wierzgał nogami i płynął ku wolności. W gęstej wodzie panowało tak wielkie ciśnienie, iż miał wrażenie, że za chwilę pękną mu płuca. Z każdym zamachnięciem ręki czuł, że ciągnie za sobą cały świat.

      I kiedy już sądził, że nie podoła temu dłużej, że pójdzie na dno razem z O’Connorem i pomrze tu, w tym okropnym miejscu, nagle wynurzył się nad powierzchnię wody. Łapiąc gwałtownie powietrze, rozejrzał się wokoło i westchnął z ulgą. Zauważył, że wypłynęli po drugiej stronie Cieśniny Obłędu, na otwartym morzu. Na widok wyskakującej obok niego nad wodę głowy O’Connora, który również począł łapać gwałtownie oddech, jego poczucie ulgi osiągnęło pełnię.

      Na jego oczach obłęd opuścił O’Connora i w jego spojrzeniu na powrót dostrzec można było przytomność umysłu.

      O’Connor zamrugał kilkakrotnie powiekami, krztusząc się i wypluwając krew z ust, po czym spojrzał pytająco na Thora.

      - Co my tu robimy? – spytał zdezorientowany. – I gdzie my jesteśmy?

      - СКАЧАТЬ