Fundacja. Isaac Asimov
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fundacja - Isaac Asimov страница 7

Название: Fundacja

Автор: Isaac Asimov

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788378182177

isbn:

СКАЧАТЬ nam odeskortować pana do domu.

      – Znam drogę.

      – I chronić pana w drodze.

      – Przed czym? Albo przed kim?

      – Przed tłumem, który może się tam zebrać.

      – O północy?

      – Właśnie dlatego czekaliśmy aż do północy. A teraz, mając na względzie ochronę pańskiej osoby, prosimy, żeby poszedł pan z nami. Pragnę dodać, że jeżeli będzie to konieczne, mamy użyć siły. Mówię to nie po to, żeby grozić panu, ale żeby pan o tym wiedział.

      Trevize widział, że byli uzbrojeni w baty neuronowe. Podniósł się, mając nadzieję, że robi to z godnością.

      – A więc chodźmy do mnie. Czy może zamierzacie zabrać mnie do więzienia?

      – Nie mamy rozkazu, żeby pana okłamywać – powiedział porucznik z lekkim odcieniem dumy.

      Trevize zrozumiał, że ma do czynienia z prawdziwym żołnierzem, który skłamałby tylko na wyraźny rozkaz, a i wtedy wyraz jego twarzy i ton jego głosu świadczyłyby, że robi to z niechęcią.

      – Przepraszam pana, poruczniku. Nie wątpię w prawdziwość pańskich słów – powiedział.

      Na zewnątrz czekał na nich samochód. Ulica była pusta. Nie było żywego ducha, a cóż dopiero mówić o tłumie, ale porucznik nie kłamał. Nie powiedział przecież, że na zewnątrz stoi czy zbiera się tłum. Wspominał tylko o tłumie, „który może się tam zebrać”.

      Porucznik dobrze pilnował Trevizego, trzymając go między sobą a samochodem. Radny nie miał żadnej szansy, żeby się odwrócić i wziąć nogi za pas. Sopellor wszedł zaraz za nim i usiadł obok niego w tyle wozu.

      Ruszyli.

      – Kiedy już znajdę się w domu – rzekł Trevize – będę mógł, jak przypuszczam, zająć się swobodnie swoimi sprawami, na przykład wyjść, jeśli będę miał taką ochotę.

      – Mamy rozkaz, żeby nie przeszkadzać panu w niczym, co nie łączy się z ochroną pańskiej osoby.

      – Co nie łączy się z ochroną mojej osoby? A co to znaczy?

      – Polecono mi zakomunikować panu, że nie może pan opuszczać domu. Na ulicy nie jest pan bezpieczny, a ja odpowiadam za pańskie bezpieczeństwo.

      – To znaczy, że nałożono na mnie areszt domowy.

      – Nie jestem prawnikiem, panie radny. Nie wiem, co to znaczy.

      Patrzył prosto przed siebie, dotykając łokciem boku Trevizego. Golan nie mógł wykonać nawet najmniejszego ruchu, który uszedłby uwagi porucznika.

      Pojazd zatrzymał się przed małym domkiem Trevizego we Flexner, przedmieściu Terminusa. Radny mieszkał sam – jego przyjaciółka Flavella, mając dosyć nieuporządkowanego trybu życia, do którego zmuszały Trevizego obowiązki, opuściła go – nie spodziewał się więc, by ktoś na niego czekał.

      – Mogę wysiąść? – spytał Trevize.

      – Ja wyjdę pierwszy. Wprowadzimy pana do domu.

      – W trosce o moje bezpieczeństwo?

      – Tak, proszę pana.

      Za drzwiami czekało na niego dwóch strażników. Paliło się nocne światło, ale ponieważ okna wykonano z jednostronnie przezroczystego szkła, nie widać go było z zewnątrz.

      Trevizego oburzyło to bezczelne wtargnięcie do jego domu, ale szybko się uspokoił. Jeśli rada nie była w stanie obronić go we własnej sali posiedzeń, to czy można się było dziwić, że dom nie jest już jego twierdzą?

      – Ilu jeszcze was tu jest? – spytał. – Cały pułk?

      – Nie, panie radny – odpowiedział mu twardy i stanowczy głos. – Oprócz tych, których pan widzi, jest tu tylko jedna osoba. Dosyć długo czekałam na pana.

      W drzwiach salonu stała Harla Branno, burmistrz Terminusa.

      – Nie sądzi pan, że już czas, żebyśmy porozmawiali?

      Trevize gapił się w osłupieniu. W końcu rzekł:

      – Cała ta farsa po to, żeby…

      Branno przerwała mu cicho, lecz stanowczo:

      – Spokojnie, panie radny. A wy czterej… na zewnątrz! Już! Nie będziecie tu potrzebni.

      Czterej strażnicy zasalutowali i wyszli. Trevize i Branno zostali sami.

      Rozdział II

      Pani burmistrz

      5

      Branno czekała już od godziny, pogrążona w niewesołych myślach. Formalnie rzecz biorąc, popełniła przestępstwo – włamała się do cudzego domu. Co więcej, pogwałciła zagwarantowany konstytucją immunitet radnego. Na mocy prawa obowiązującego burmistrzów od blisko dwustu lat, od czasów Indbura III i Muła, mogła zostać pociągnięta za to do odpowiedzialności.

      Tego jednego jedynego dnia mogła, co prawda, pozwolić sobie na wykroczenie. Ale ten dzień minie. Poruszyła się niespokojnie.

      Pierwsze dwa stulecia istnienia Fundacji były złotym wiekiem, epoką bohaterów. Tak przynajmniej wyglądało to z obecnej perspektywy, bo ci, którzy żyli w tamtych niepewnych czasach, mogli mieć na ten temat inne zdanie. Salvor Hardin i Hober Mallow byli wielkimi bohaterami, półbogami stawianymi niemal na równi z samym Harim Seldonem. Na tej trójcy opierała się cała legenda (a nawet historia) Fundacji.

      Jednak w tamtych odległych czasach Fundacja ograniczała się do jednego malutkiego świata sprawującego niepewną kontrolę nad Czterema Królestwami i mającego słabe wyobrażenie o tym, w jak dużym stopniu chroni go Plan Seldona, który odsuwa odeń nawet niebezpieczeństwo grożące mu ze strony resztek potężnego Imperium Galaktycznego.

      Wszakże im potężniejsza gospodarczo i politycznie stawała się Fundacja, tym mniej znaczących miała władców i żołnierzy. Lathan Devers był postacią niemal całkowicie zapomnianą. Jeśli jeszcze ten i ów pamiętał o nim, to raczej z powodu tragicznej śmierci podczas niewolniczej pracy w kopalni niż z racji jego niepotrzebnej, lecz zwycięskiej walki z Belem Riose’em.

      Zresztą Bel Riose, najszlachetniejszy z dawnych wrogów Fundacji, też stopniowo odchodził w niepamięć, przyćmiony przez Muła, jedynego z przeciwników, któremu udało się złamać Plan Seldona, pokonać Fundację i objąć nad nią władzę. Tylko on był potężnym wrogiem, prawdę powiedziawszy – ostatnim z potężnych.

      Niemal nie pamiętano już, że Muła pokonała właściwie jedna osoba – Bayta Darell – i że osiągnęła to bez niczyjej pomocy, nawet bez pomocy Planu Seldona. Niemal zapomniano też o tym, że jej СКАЧАТЬ