Название: Szarża Walecznych
Автор: Морган Райс
Издательство: Lukeman Literary Management Ltd
Жанр: Героическая фантастика
Серия: Kręgu Czarnoksiężnika
isbn: 9781632913364
isbn:
Erec nie mógł się doczekać, aż to spotkanie dobiegnie końca i znowu ją ujrzy.
Rycerze księcia siedzieli tu od wielu godzin, wracając do sił, próbując zrozumieć, co się stało i sprzeczając się, co robić dalej. Tarcza opadła i Erec wciąż starał się pojąć, jakie będą tego skutki. Oznaczało to, że Savaria jest teraz narażona na atak; co gorsza, do miasta napływali posłańcy z wieściami o najeździe Andronicusa, o tym, co stało się w Królewskim Dworze i w Silesii. Erec stracił ducha. Serce wołało, by dołączył do braci z Gwardii, by bronił swych rodzinnych osad. Lecz oto był tu, w Savarii, gdzie rzucił go los. Tutaj także był potrzebny: miasto księcia i jego ludzie byli strategiczną częścią imperium MacGila i oni także potrzebowali ochrony.
Napływały do nich raporty o tym, że Andronicus wysłał jeden ze swych batalionów, by zaatakować Savarię, i Erec wiedział, że jego milionowa armia wkrótce rozprzestrzeni się po każdym zakątku Kręgu. Gdy Andronicus skończy, nie pozostawi po sobie nic. Erec słyszał o podbojach Andronicusa całe swoje życie i wiedział, że nikt nie może się z nim równać, jeśli chodzi o okrucieństwo. Wiedzieli, że kilka setek ludzi księcia nie będzie w stanie przeciwstawić się im. Savaria stała na przegranej pozycji.
– Uważam, że powinniśmy się poddać – rzekł doradca księcia, stary wojownik o srebrnych włosach, który siedział pochylony nad długim, prostokątnym drewnianym stołem, zatracony w swym kuflu piwa, rzucając metalową rękawicę na drewno. Pozostali żołnierze ucichli i spojrzeli na niego.
– Cóż innego nam pozostaje? – dodał. – Jest nas ledwie kilka setek przeciwko milionowi wroga.
– Może uda nam się bronić, choćby utrzymać miasto – rzekł inny żołnierz.
– Lecz jak długo? – spytał inny.
– Wystarczająco długo, by MacGil mógł przybyć nam z odsieczą, jeśli uda nam się tyle wytrwać.
– MacGil nie żyje – rzekł inny żołnierz. – Nikt nam nie pomoże.
– Lecz jego córka żyje – zaprotestował inny. – Oraz jego ludzie. Nie pozostawią nas tu samych!
– Ledwie sami są w stanie się bronić! – wykrzyknął inny.
Mężczyźni ożywili się, mamrocząc i kłócąc się między sobą, przekrzykując się, nie dochodząc do żadnego rozwiązania.
Erec przyglądał się temu wszystkiemu i czuł pustkę wewnątrz. Ledwie kilka godzin wcześniej przybył posłaniec z potwornymi wieściami o najeździe Andronicusa i o tym – a dla Ereca były to nawet gorsze wieści, i dotarły do niego dopiero teraz – że zamordowano MacGila. Erec był tak daleko od Królewskiego Dworu przez tak długo, że usłyszał o tym po raz pierwszy – gdy to się stało, poczuł, jak gdyby w jego piersi zatopiono sztylet. Kochał MacGila jak ojca i ta strata wywołała w nim większą pustkę, niż był w stanie wyrazić.
W sali zapadła cisza, gdy książę odchrząknął. Wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę.
– Możemy się bronić przed atakiem – rzekł książę powoli. – Z naszymi umiejętnościami i wytrzymałością tych murów jesteśmy w stanie utrzymać miasto przed armią pięć razy większą od naszej – może nawet dziesięć razy większą. Mamy wystarczająco dużo zapasów, by przetrzymać oblężenie, które będzie trwało wiele tygodni. Bylibyśmy w stanie zwyciężyć każdą zwyczajną armię.
Westchnął.
– Jednakże Imperium wyróżnia się niezwyczajną armią – dodał. – Nie możemy się bronić przed milionem mężczyzn. Byłoby to daremne.
Przerwał.
– Podobnie jak kapitulacja. Wszyscy wiemy, co Andronicus robi ze swymi jeńcami. Wygląda na to, że tak czy inaczej zginiemy. Musimy zatem zdecydować, czy wolimy zginąć w boju, czy w niewoli. Rzeknę, w boju!
W pomieszczeniu rozległy się okrzyki aprobaty. Erec zgadzał się z księciem.
– Nie pozostaje nam zatem żadne inne wyjście – ciągnął dalej książę. – Będziemy bronić Savarii. Nigdy się nie poddamy. Być może zginiemy, lecz zginiemy wszyscy razem.
W sali zapadła ciężka cisza. Pozostali z powagą kiwali do siebie głowami. Wyglądało to tak, jakby wszyscy szukali innej odpowiedzi.
– Jest inny sposób – rzekł w końcu Erec, podnosząc głos.
Czuł, że spojrzenia wszystkich kierują się na niego.
Książę skinął głową w jego stronę, dając mu znak, by mówił.
– Możemy zaatakować – rzekł Erec.
– Zaatakować? – zawołali zaskoczeni żołnierze. – Kilka setek naszych wojowników ma zaatakować milion mężczyzn? Erecu, wiem, żeś nieustraszony. Ale czyś postradał zmysły?
Erec pokręcił głową ze śmiertelną powagą.
– Nie bierzecie pod rozwagę tego, że ludzie Andronicusa nie spodziewają się ataku. Zyskamy przewagę dzięki zaskoczeniu. Tak jak rzekliście, tkwiąc tutaj, broniąc się, zginiemy. Jeśli zaatakujemy, pokonamy znacznie większą ilość mężczyzn; co ważniejsze, jeśli zaatakujemy we właściwy sposób i we właściwym miejscu, może uda nam się coś więcej niż tylko ich odeprzeć – może nam się udać ich zwyciężyć.
– Zwyciężyć?! – krzyknęli wszyscy, patrząc na Ereca, zupełnie zbici z pantałyku.
– Co masz na myśli? – spytał książę.
– Andronicus będzie się spodziewał, że zostaniemy tutaj, że będziemy bronić miasta za jego murami – wyjaśnił Erec. – Jego ludzie nie będą się spodziewać, że zajmiemy jakiś punkt poza miastem. Tutaj w mieście mamy mocne mury – lecz tam, na zewnątrz, po naszej stronie stoi element zaskoczenia. A zaskoczenie zawsze jest lepsze niż siła. Jeśli uda nam się zająć ten punkt, uda nam się skierować ich wszystkich w jedno miejsce, z którego będziemy mogli atakować. Mówię o Wschodnim Jarze.
– Wschodnim Jarze? – spytał jeden z wojowników.
Erec skinął głową.
– To wąska szczelina między dwoma urwiskami, jedyne przejście przez Góry Kawońskie, oddalona o dobry dzień drogi stąd. Jeśli ludzie Andronicusa zmierzają w naszym kierunku, najkrótsza droga prowadzi przez Jar. W przeciwnym razie musieliby wspiąć się i przejść przez góry. Droga biegnąca z północy jest zbyt wąska i zbyt błotnista o tej porze roku – straciłby tygodnie, gdyby ją obrał. A od południa musiałby przeprawić się przez Rzekę Fjord.
Książę spojrzał na Ereca z podziwem, pocierając brodę i myśląc.
– Możesz mieć rację. Andronicus może poprowadzić swych ludzi przez jar. Każda inna armia okazałaby tym najwyższą pychę. Lecz on, jego milion ludzi, może tak właśnie postąpić.
СКАЧАТЬ