Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem. John Kim
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem - John Kim страница 8

Название: Byłem żałosnym dupkiem – czyli jak żyć z sensem

Автор: John Kim

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Руководства

Серия:

isbn: 978-83-276-4345-2

isbn:

СКАЧАТЬ postawy roszczeniowej – i nie masz strachu. Jesteście tylko ty i świat, zespoleni w idealnej harmonii. Im dłużej trwasz w tym stanie, tym bardziej jesteś obecny w teraźniejszości, zdobywasz tym większą pewność siebie, a ego rzadziej zakłóca twoje poczucie tożsamości.

      Praktykując skromność, przyznajesz, że są rzeczy, których nie wiesz. Jesteś uczniem. Tylko w ten sposób możesz zdobywać wiedzę i dorastać. A gdy już uznasz, że wiesz, wtedy przestajesz się uczyć. Bo jesteś kompletny. W pełni ukształtowany. Tymczasem prawdziwy mężczyzna nigdy nie jest uformowany do końca. On wciąż poszukuje, dojrzewa. Zawsze uczy się świata i spotykanych ludzi, a nie można być uczniem, nie praktykując skromności.

      Tym, co łączy wszystkich wielkich przywódców, jest skromność. To ona sprawia, że jesteśmy otwarci. Pozwala nam zrozumieć własne czyny, daje nam świadomość i czas na refleksję. Jest książką życzeń i zażaleń, która strąca nas z piedestału. Dzięki niej możemy budować jedność, która z czasem wytwarza zaufanie. Zaufanie zaś pozwala nam czuć się bezpiecznie. Tworzy się spójność, a wtedy możemy przewodzić w grupie, w związku, małżeństwie, towarzystwie czy w szkole, a nawet zmieniać i poprowadzić naród ku lepszej przyszłości.

Wielu z nas utożsamia doskonałość z siłą, a skromność uznaje za słabość

      Postawą egocentryczną, egoizmem czy przeświadczeniem o własnej wyjątkowości zamykamy się. Betonujemy. Nie ma miejsca na dyskusję. Jest tylko wskazywanie winnych. Patrzymy na świat z góry. Nie ma tu miejsca na pojmowanie własnych czynów, świadomość nie działa. Nie ma wtedy miejsca na książkę życzeń i zażaleń. Bez niej zaś nie ma mowy o jedności i zaufaniu. Ludzie nie czują się bezpieczni. Rozwój nie istnieje.

      Każdy z nas ma ego. Poskramianie go nie jest łatwe, bo kłóci się z naszą naturą. Wymaga pogodzenia się z tym, że nie jesteśmy doskonali. Wielu z nas utożsamia doskonałość z siłą, a skromność uznaje za słabość. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Naprawdę silni stajemy się dopiero wtedy, gdy pogodzimy się z naszą niedoskonałością.

      Ludzie często mylą skromność z brakiem pewności siebie. Nie popełniaj tego błędu. Ci, którzy więcej słuchają, niż mówią, którzy obserwują, zanim się odezwą, zwykle mają więcej do powiedzenia, przejawiają większe zdolności przywódcze, czują się bardziej spełnieni w pracy i w związku oraz łączą ludzi, a nie postępują tak, jakby wkładali im kij w szprychy. Pomyśl o wszystkich ludziach na świecie, których podziwiasz i szanujesz, a potem zadaj sobie pytanie: ilu z nich okazuje poczucie wyższości, ilu nie uczy, tylko prawi kazania, ilu się pcha na pierwszy plan, przechwala się, poucza, zamiast rozmawiać… Podejrzewam, że zero. Jeśli nawet szanujesz i podziwiasz czyjąś pewność siebie albo zdolności, to wcale nie znaczy, że szanujesz i podziwiasz tego człowieka. Że chciałbyś dla niego pracować albo się od niego uczyć. Bo to całkiem różne rzeczy. Prawdziwym przywódcą może bowiem zostać tylko ktoś skromny.

      # 7

      Nie wyżywaj się na słabszych

      Nie tylko łobuziaki na placu zabaw znęcają się nad słabszymi. Tyranami są też dorośli. Szefowie firm, ludzie w mundurach, głowy rodzin. Znęcanie się może mieć nie tylko aspekt fizyczny, lecz także emocjonalny, finansowy, duchowy, mentalny, że wspomnę tylko o kilku. W gruncie rzeczy tyranem jest ten, kto próbuje wzmocnić siebie, odbierając siłę innym. Najprawdopodobniej postępuje tak dlatego, że kiedyś sam był tyranizowany. Znacie powiedzenie „krzywdzą skrzywdzeni”? To prawda. Każdy, kto mnie maltretował, sam był bity albo krzywdzony emocjonalnie przez brata, ojca, wujka bądź dzieciaki z sąsiedztwa. Na jakimś etapie życia ktoś pozbawił taką osobę siły, więc później próbuje ją odzyskać, odbierając ją innym. Jeśli się w to wgłębimy, to możemy tak to ująć: ktoś pozbawił go poczucia własnej wartości, teraz zaś sądzi, że poniżając innych, poczuje się ważniejszy.

      Ja się na nikim nie wyżywałem, zdarzyło mi się to dopiero w siódmej klasie. Mnie nikt nie dręczył, bo trzymałem z fajną paczką, ale sami wiecie, jak to jest: na zajęciach z wuefu zawsze znajdzie się nadpobudliwy i agresywny drągal, którego wszystkie dzieciaki się boją. Ja też miałem takiego w klasie. Terroryzował innych, ale mnie się nie czepiał, bo byłem „spoko”. Za to stale podpuszczał mnie do robienia rozmaitych głupot. A ja ze strachu przed nim zwykle go słuchałem. No i kiedy raz wdałem się w drobną sprzeczkę z innym chłopakiem z klasy, ten dryblas zaczął mnie podjudzać do bójki. Nie chciałem się bić. Nie byłem typem zabijaki. Pragnąłem się od tego wymigać, ale drągal nie przestawał judzić: „Skop mu dupę. Niech wie, że nie może ci podskakiwać. Zabij dupka”.

      Wówczas nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale teraz już rozumiem, że w opisanej sytuacji tak naprawdę to on znęcał się nade mną. Marzyłem, by się wreszcie odczepił, więc doskoczyłem do tamtego chłopaka i go popchnąłem. Zacząłem się z niego nabijać, dokuczać mu. Nie sądziłem, że ma dość odwagi, a jednak odwrócił się i mi przyłożył. Cała bójka trwała ze dwie i pół sekundy i był to jedyny raz, kiedy się biłem. Byłem głupi. Zaczepiłem tego dzieciaka, sądząc, że jeśli tego nie zrobię, to drągal uzna, że tylko udaję spoko gostka. Że skoro się nie biję, to nie jestem taki jak reszta mojej paczki. A więc co ze mnie za pożytek? Unikanie bójki oznaczałoby, że nie jestem nikim wyjątkowym. Że jestem taki sam jak pierwszy lepszy szaraczek.

      Wtedy trudno było mi to pojąć, ale ciekaw jestem, nad kim się znęcam dzisiaj. Nie w sensie fizycznym, rzecz jasna. W bardziej subtelny sposób, taki, że nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Pytanie brzmi: „Kogo próbuję poniżyć, bym mógł się poczuć ważniejszy, bardziej wartościowy?”. Kolegów z siłowni? Czy naciskam, żeby się forsowali i dźwigali większe ciężary, ale nie w trosce o nich, tylko po to, by wyjść na lepszego sportowca, by uznali, że jestem silniejszy i szybszy? Czy dzielę się historiami ze swojego życia wyłącznie po to, by się pochwalić, jak daleko zaszedłem? Czy dlatego jestem opryskliwy wobec rodziców i ich nie słucham, bo jestem dorosły, więc guzik mogą mi zrobić? A może chronię siebie, przedstawiając własną prawdę i wyznaczając zdrowe granice? Czy skoro partnerka mnie kocha, wykorzystuję to, żeby nią manipulować i kontrolować jej życie?

      Uważam, że mam na sumieniu wszystkie opisane powyżej grzechy. Nie popełniałem ich świadomie. Co jednak nie zmienia faktu, że terroryzowanie kogoś jest zwyczajnym znęcaniem się, ja zaś tyranizowałem ludzi, będąc już dorosłym. Jak my wszyscy.

Kogo próbuję poniżyć, bym mógł się poczuć ważniejszy, bardziej wartościowy?

      Jeżeli znęcasz się nad słabszymi, to niekoniecznie dlatego, że jesteś zły. Robisz to, próbując pokazać swoją rzekomą wartość, ale najwyższy czas z tym skończyć, bo tylko wtedy możesz pokazać, ile naprawdę jesteś wart. Bo w innym wypadku jesteś jak nastolatek wyciskający pryszcze. Odzyskaj moc, biorąc odpowiedzialność za swoje czyny i za to, jak wpływają na innych.

      Gdy kiedyś pracowałem charytatywnie w domu opieki, leczyłem uzależnionego nastolatka. Pacjent był wielki, nabity mięśniami i agresywny. Trenował zapasy, grał w futbol amerykański i stale szukał okazji do bitki. Testosteron tryskał mu uszami. Nie chciałem się nim zajmować, ponieważ przypominał mi łobuzów, którzy w dni powszednie spuszczali łomot kolegom, a w weekendy kradli radia z samochodów swoich ojców. A szczerze mówiąc, nie chciałem go, bo się go bałem. Nie potrafiłem się bić, nie nauczyłem się, ponieważ jako nastolatek nie byłem dręczony fizycznie. On miał siedemnaście lat, ja byłem po trzydziestce, więc nie ulegało wątpliwości, że w trzy sekundy położyłby mnie СКАЧАТЬ