Klub niewiernych. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Klub niewiernych - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 25

Название: Klub niewiernych

Автор: Agnieszka Lingas-Łoniewska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-8147-169-5

isbn:

СКАЧАТЬ Brandon Flowers/Dave Keuning/Mark Stoermer/Ronnie Vannucci Jr.

      Justyna weszła po cichu, bo było już po dwudziestej pierwszej i miała nadzieję, że Piotrek położył się spać, więc dzisiaj uniknie drażliwej rozmowy z nim. On był typem skowronka, ona sowy, nawet w tej sprawie się nie dobrali. No, ale podobno przeciwieństwa się przyciągają…

      Jednakże, gdy zrzucała w przedpokoju szpilki, nagle zapaliło się światło, które trochę ją oślepiło.

      – Nadgodziny? – Jej mąż oparł się o ścianę, objął ramionami w obronnym geście i patrzył na nią wkurzonym, więcej – widziała to wyraźnie – wkurwionym wzrokiem.

      – Kawa z ludźmi z pracy – wyjaśniła zdawkowo.

      – Co ty odpierdalasz z Beatą? – przystąpił do ofensywy.

      – Jak ty się do mnie odzywasz?

      – A jak ty zwracasz się do mojej siostry?

      – A co niby jej powiedziałam? – Justyna wiedziała, że szwagierka odpowiednio podkoloryzowała przebieg ich spotkania, więc teraz zamierzała wyciągnąć od męża, co też mu powtórzyła.

      – Krzyczałaś na nią, wyzwałaś od najgorszych. A na koniec stwierdziłaś, że cierpi na syndrom ostrego niedopchnięcia!

      – Ale to chyba akurat zgodne z prawdą?! – zaśmiała się Justyna.

      – Gówno cię to obchodzi. Jej życie, jej sprawa. Wielka pani team leader, a zachowujesz się jak blachara.

      – Co? Ja się zachowuję… – Justyna oniemiała. – Zresztą, nie przyszło ci do głowy, że mogło być inaczej?

      – Niby jak?

      – Że nic takiego nie powiedziałam. Owszem, uniosłam się i mogłam być niemiła. Zwróciłam jej uwagę, że masz swoją rodzinę i że za bardzo ona i wasza matka angażują cię do różnych pierdoletów. Nie mówiłam Beacie, że brakuje jej faceta, aczkolwiek tak właśnie uważam. Jakby miała swoje życie, może nie chciałaby żyć twoim.

      – To moja siostra. Jestem z nią związany, nie pozwolę, abyś ją tak traktowała, rozumiesz?

      – Słuchałeś w ogóle, co powiedziałam?

      – A ty w końcu zrozumiesz, że nie zrezygnuję z kontaktów z matką i siostrą? To, że ty nie masz rodziny, nie znaczy, że ja mam wyrzec się swojej.

      – Ta rozmowa jest bez sensu. – Justyna zaczęła z powrotem wciskać na zmęczone nogi szpilki.

      – A ty gdzie się wybierasz?

      – Idę spać do Ewki.

      Ewka była przyjaciółką Justyny jeszcze z lat szkolnych. Zawsze mogły na siebie liczyć. Nawet jeśli nie spotykały się często, to jednak zawsze do siebie dzwoniły i wymieniały maile, pozostając w stałym kontakcie. Ewka oczywiście była wtajemniczona we wszystkie niuanse małżeńskiego pożycia we czwórkę – Justyna, Piotrek, Beata i mamunia – więc na pewno ją zrozumie.

      – To dobrej nocy! – Piotrek otworzył szeroko drzwi i ukłonił się.

      Justyna w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec, a potem, zanim wyszła, wbiegła jeszcze na chwilę do pokoju, żeby zabrać parę ubrań.

      Gdy znalazła się w samochodzie, wybrała numer do przyjaciółki. Z płaczem i nieco chaotycznie zapytała, czy może u niej przenocować.

      – Wbijaj, Dżasta. Łóżko w gościnnym czeka.

      Justyna wyłączyła komórkę, wytarła nos, włączyła głośno odtwarzacz w samochodzie – rozległ się kawałek Type O Negative. Wrzuciła bieg i z piskiem opon ruszyła spod domu. I sama już nie wiedziała, co dalej ma robić ze swoim popierdolonym mężem. I popierdoloną teściową. I jeszcze chyba bardziej jebniętą szwagierką. Najlepiej, jakby po prostu… ot tak… zniknęły z jej życia.

      A może – zniknęli.

      ***

      Ewka mieszkała na Pradze przy Ząbkowskiej – ulicę obok, kiedyś, znajdował się dom Justyny. Nie lubiła tu wracać, stare kamienice przywoływały niechciane wspomnienia, a ciemne bramy zdawały się machać do niej złowieszczo. To w nich chowała się, nie chcąc wracać do domu, to tam kuliła się i czekała z nadzieją, aż pijany ojciec zaśnie i nie będzie robił awantury, nie będzie jej popychał, szarpał, czasami bił. I nie będzie wyzywał, obrażał, rozdzierając jej serce. Te słowne inwazje były gorsze niż cokolwiek innego. Wolałaby już dostać kablem, jak większość dzieciaków z sąsiedztwa. Jednak jej stary sprawiał jej lanie niezwykle rzadko. Wolał wyżywać się fizycznie na żonie, dla córki rezerwując inne, zewnętrznie mniej inwazyjne formy upokorzenia.

      Justyna zaparkowała pod bramą, w której mieszkała przyjaciółka, wzięła głęboki wdech i wysiadła z samochodu. Przyjeżdżając tutaj, rzadko bo rzadko, zawsze musiała pokonać niewytłumaczalny strach, że wszystko nagle cofnie się w czasie i ona znowu zacznie kulić się w pobliskiej zimnej bramie. I czekać, nie wiadomo jak długo.

      Ewka przywitała ją z uśmiechem i butelką wina w ręce. Justyna zdecydowała, że nie pójdzie jutro do pracy. Musiała wszystko przemyśleć, podjąć jakieś kroki, żeby ratować siebie i swoje życie. Przyjaciółka zrobiła kolację na szybko, przekąski, ser, winogrona, a Justyna, pomagając jej niemrawo, w urywanych zdaniach opowiedziała o wydarzeniach z popołudnia i wieczoru. Ewa przytakiwała, ale litościwie nie zabierała głosu na temat mamuni i siostrzyczki, bo Justyna doskonale wiedziała, jakie zdanie ma na ich temat przyjaciółka. Gdy tylko zaczęła chodzić z Piotrkiem, szczęśliwa i zakochana, nie zwracała wówczas za bardzo uwagi na stosunek jego rodziny do niej.

      Kiedyś, jeszcze grubo przed ślubem, Ewa miała okazję spotkać Justynę w towarzystwie Piotra, Beaty i Urszuli i krótka, niezręczna rozmowa połączona z obserwacją wystarczyła, żeby wyrobiła sobie pogląd na sytuację.

      – Justysiu, pamiętaj, że w tym przypadku dostaniesz nie tylko Piotrka, ale także bagaż w postaci jego matki i siostry – powiedziała potem przyjaciółce.

      Pamiętała, że Justyna zbagatelizowała to ostrzeżenie, uznając, że po ślubie wszystko się zmieni. Zachowała się jak typowa naiwna i pełna nadziei przyszła żona, która uważała, że założenie obrączki i wypowiedzenie słów przysięgi w magiczny sposób uzdrowi relacje i sprawi, że ukochany zacznie inaczej postrzegać świat, że całkowicie zmieni się jego perspektywa i priorytety. Głupia, głupia i jeszcze raz głupia.

      Wypiły wino do końca, potem Justyna znowu sobie popłakała, rozczarowana nieco, że Piotrek nie próbował nawet sprawdzić, czy szczęśliwie dotarła do Ewy. A przecież wychodziła taka roztrzęsiona – dobry mąż, nawet nie przepraszając, martwiłby się o jej stan. Aż tak bardzo go nie interesowała? Za to dostała kilka wiadomości od Dawida, który dopytywał, czy wszystko w porządku. Poinformowała go, że jest u serdecznej przyjaciółki i że weźmie nazajutrz urlop na żądanie. Obiecał, że zrobi za nią zestawienia i żeby się niczym nie przejmowała, tylko wypoczęła i wszystko na spokojnie СКАЧАТЬ