Название: Dobra córka
Автор: Karin Slaughter
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Крутой детектив
isbn: 978-83-276-3066-7
isbn:
– Dokąd idziemy? – zapytała Charlie.
Samantha poczuła lufę strzelby na plecach.
– Nie zatrzymujcie się – warknął Zach.
– Nie rozumiem – powiedziała Charlie. – Dlaczego to robicie?
Skierowała to pytanie bezpośrednio do Trampka. Jak Sam wyczuła, młodszy ze zbirów był słabszy, a jednocześnie on tu decydował.
– Co panu zrobiłyśmy? Jesteśmy dziećmi. Nie zasługujemy na takie traktowanie.
– Zamknij się! – huknął Zach. – Obie się zamknijcie.
Sam ścisnęła dłoń Charlie jeszcze mocniej. W tej chwili była już prawie ślepa. Miała zostać ślepa do końca życia, tyle że ten koniec zbliżał się nieuchronnie. Ale dla Charlie istniała jeszcze szansa. Sam poluzowała uścisk ręki, dając siostrze do zrozumienia, żeby była czujna i wykorzystała stosowny moment na ucieczkę.
Kiedy wprowadzili się tu dwa dni temu, Gamma pokazała im topograficzną mapę okolicy. Próbowała przekonać je do uroków wiejskiego życia, wskazując wszystkie tereny, które będą mogły spenetrować. Teraz Sam odtwarzała w pamięci ukształtowanie terenu w poszukiwaniu drogi ucieczki. Ziemie sąsiada ciągnęły się po horyzont. Gdyby Charlie zdecydowała się uciekać tędy, z pewnością skończyłaby z kulą w plecach. Po prawej stronie na granicy posiadłości zaczynał się gęsty las. Gamma ostrzegła je, że może się tam roić od kleszczy. Po drugiej stronie strumień wpływał do tunelu schodzącego pod stację meteorologiczną i prowadzącego do utwardzonej, ale rzadko używanej drogi. Niecały kilometr na północ stała porzucona stodoła. Trzy kilometry na wschód leżała inna farma. Bagniste łowisko, na pewno pełne żab i latających nad nim motyli. Gdyby cierpliwie poczekały, mogłyby zobaczyć na polu jelenia. Miały trzymać się z dala od drogi. Uciekać na widok rośliny o potrójnych liściach, bo mógł to być groźny trujący bluszcz.
Uciekaj, Sam błagała Charlie w myślach. Nie oglądaj się, czy biegnę za tobą.
– Co to? – zapytał Zach.
Wszyscy się odwrócili.
– Samochód – powiedziała Charlie. Sam widziała tylko dwa punkty światła wolno sunące podjazdem w stronę farmy.
Człowiek szeryfa? Ktoś, kto odwoził tatę do domu?
– Cholera, zaraz zobaczą moją furgonetkę. – Zach popchnął je strzelbą w kierunku lasu. – Ruszajcie się szybciej albo zastrzelę was tutaj.
Tutaj.
Charlie zamarła. Zaczęła dzwonić zębami. W końcu dotarła do niej groza sytuacji. Zrozumiała, że idą na śmierć.
– Można to inaczej załatwić – odezwała się Sam. Zwracała się do Trampka, ale to Zach parsknął pogardliwie. – Zrobię wszystko, co chcecie. – Słyszała w uszach głos Gammy, mówiący te słowa wraz z nią. – Wszystko.
– Myślisz, że i tak nie wezmę sobie tego, czego chcę, głupia suko? – powiedział Zach.
– Nie zdradzimy, że to wy – nie rezygnowała Sam. – Powiemy, że mieliście na twarzach kominiarki i…
– Z moim wozem na podjeździe i waszą martwą mamuśką w domu? – Zach znowu parsknął. – Wy, Quinnowie, macie się za bystrzaków, którzy gadką wywiną się ze wszystkiego.
– Niech pan posłucha – ciągnęła błagalnie Sam. – I tak musi pan wyjechać z miasta. Nie ma powodu, żeby nas zabijać. – Zwróciła głowę w stronę Trampka. – Pomyśl o tym, proszę. Wystarczy, że nas zwiążecie. Zostawcie nas tam, gdzie nikt nas nie znajdzie. I tak będzie pan musiał uciec z miasta. Chyba nie chce pan mieć jeszcze więcej krwi na rękach… – Urwała i czekała na odpowiedź.
Wszyscy czekali na odpowiedź.
Trampek chrząknął.
– Przykro mi – wykrztusił w końcu.
W rechocie Zacha rozbrzmiały nuty triumfu.
Sam nie dawała za wygraną.
– Puśćcie moją siostrę. – Musiała przerwać na chwilę, żeby przełknąć ślinę. – Ona ma zaledwie trzynaście lat. To jeszcze dziecko.
– Nie wygląda jak dziecko. Ma już niezłe cycki – rzucił Zach.
– Zamknij się – warknął Trampek. – Nie żartuję.
Zach cmoknął kilka razy.
– Ona nikomu nie powie – Sam musiała próbować dalej. – Powie, że to byli nieznajomi. Prawda, Charlie?
– Czarnuch? – zapytał Zach. – Jak ten, którego wasz tatuś uratował od odsiadki za morderstwo?
– Tak jak uratował ciebie przed więzieniem za pokazywanie fiuta małym dziewczynkom? – wyrzuciła z siebie Charlie.
– Bądź cicho, proszę cię – błagalnie powiedziała Sam.
– Niech mówi. Podoba mi się, że jest taka bojowa – stwierdził Zach.
Charlie zamilkła. I milczała dalej, gdy szli w stronę lasu.
Sam szła tuż przy siostrze. Łamała sobie głowę nad argumentem, który przekonałby tych zbirów do odstąpienia od zamiaru zrobienia im krzywdy. Niestety Zach Culpepper miał rację. Jego furgonetka zaparkowana obok domu zmieniła wszystko.
– Nie – szepnęła Charlie sama do siebie. Robiła to przez cały czas, dając ujście sporowi, jaki toczył się w jej głowie.
Biegnij, błagała ją Sam bezgłośnie. Mną się nie przejmuj.
– Ruszaj się. – Zach pchnął ją w plecy lufą strzelby, żeby przyśpieszyła kroku.
Sosnowe igły wbijały się w stopy. Wchodzili głębiej w las. Powietrze stało się rześkie. Sam zamknęła oczy. I tak nic nie widziała. Całkowicie zdała się na Charlie. Towarzyszył im szelest liści. Przestąpiły kilka zwalonych drzew. Przekroczyły wąski strumień, prawdopodobnie był to odpływ z farmy do potoku.
Biegnij, Charlie, biegnij, powtarzała w duchu Sam. Błagam cię, biegnij.
– Sam… – Charlie zatrzymała się nagle i mocno objęła ją w pasie. – Tu jest łopata. Łopata.
Sam nie zrozumiała. Opuszkami palców dotknęła powiek. Były sklejone zakrzepłą krwią. Delikatnie je rozchyliła.
W srebrnej poświacie księżyca zobaczyła przecinkę. I coś więcej prócz łopaty. Kopiec świeżej ziemi obok СКАЧАТЬ