Название: Stara Flota Tom 4 Niepodległość
Автор: Nick Webb
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-65661-70-8
isbn:
Pole grawitacyjne frachtowca zakołysało się łagodnie. Danny domyślił się, że silniki zostały wyłączone, a reduktory inercji wyrównywały wektory rozkładu sił na pokładzie. „Magdalena” dotarła do Sangre.
W samą porę. Danny jedną ręką starał się otworzyć zewnętrzną gródź, a drugą uruchomić połączenie z Taggert. Cisza. Albo wciąż spała, albo…
Zdusił emocje i wprowadził sekwencję odblokowującą śluzę. Powietrze zostało wessane i gródź się otworzyła. Danny wypłynął na zewnątrz.
Sangre de Cristo lśniła w dole, widział nawet jedną z kopuł na przylądku. Przytrzymał się uchwytów na kadłubie i zaczął się wspinać, aby przejść na drugą burtę frachtowca i zniknąć z oczu załodze niezidentyfikowanego okrętu.
I wtedy usłyszał szept.
– Matt? Gdzie jesteś? Matt? Danny? Słyszałam ludzi na korytarzu. Matt? Co…
Danny już miał odpowiedzieć, gdy rozległ się syk rozsuwanych drzwi i zduszone „o Boże”, a potem głośny trzask.
Danny próbował powstrzymać mdłości, ale nie zdołał. Kwaśny smród wypełnił mu nozdrza. Pilot zaklął, bo zawartość jego żołądka rozbryzgała się na szybie hełmu i zasłoniła pole widzenia.
Wyczuł drżenie kadłuba, gdy włączyły się silniki manewrowe frachtowca. Nie zaprogramował żadnych manewrów, więc to intruzi zmieniali kurs. „Magdalena Issachar” powoli zwróciła się dziobem ku planecie. Danny obejrzał się. Nieznany okręt wciągnął już tunel dokujący i odpalił własny napęd.
„Magdalena” przyśpieszała. Inercja omal nie wyrwała Danny’emu uchwytu z ręki.
Żołądek ścisnął mu się boleśnie, gdy uświadomił sobie, że musi dokonać wyboru. Żołnierze, kimkolwiek byli, ustawili frachtowiec na kursie kolizyjnym – miał spaść w atmosferę i rozbić się na Sangre de Cristo. Danny mógł się odepchnąć od kadłuba, mógł też wrócić na pokład, przejąć stery i skorygować kurs. A przynajmniej spróbować.
Na dodatek był jeszcze ten pocisk. Danny nie miał wątpliwości, co nieznani żołnierze chcieli zrobić.
Podjął decyzję, przyciągnął się z powrotem do śluzy pomocniczej. Wciąż miał czas. Dotknął zewnętrznego panelu kontrolnego. Nie działał. Sięgnął do sterowania ręcznego, ale także bez skutku.
Frachtowiec został zablokowany. Żołnierze dysponowali technologią, która pozwoliła im odłączyć nawet awaryjne ręczne sterowanie. Danny sądził, że to niemożliwe.
Pozostało mu zatem tylko jedno. Przykucnął na burcie statku i z wysiłkiem odbił się tak, aby odskoczyć jak najdalej od kadłuba. Statek oddalił się i pomknął naprzeciw zagładzie. Danny, wolny od przyśpieszenia frachtowca, zawisł nad planetą. Zastanawiał się, czy oderwał się w porę, aby utrzymać się na orbicie, czy też spadnie na powierzchnię jak jego statek. Czy spłonie w atmosferze, czy choć przez kilka minut zazna uczucia swobodnego spadku? Czemu w ogóle o tym myślał? Niedawno na jego oczach zamordowano przyjaciela, a potem słyszał, jak zginęła przyjaciółka.
Miał przejebane.
„Danny! Licz się ze słowami!” – ze wspomnień powrócił ostry głos. W innych okolicznościach parsknąłby śmiechem, bo uznałby za absurdalne, że w obliczu śmierci przywołuje napomnienia ciotki.
Czas zdawał się zwalniać, rozciągać tak, że sekundy wydłużały się w minuty. Danny mógłby przysiąc, że przez chwilę spał. A może miał halucynacje? Tak czy inaczej, niewielka płonąca plamka „Magdaleny” zbliżała się coraz szybciej do powierzchni planety. Danny widział, jak odcina się na tle jednej z kopuł habitatów.
– Żegnaj, „Magdo” – szepnął.
I wtedy nastąpiła detonacja głowicy.
Danny odruchowo zamknął oczy i uniósł ręce, aby zasłonić twarz. Jednak mimo zaciśniętych powiek, zbryzganej wymiocinami szyby hełmu i dłoni radioaktywny błysk oślepił go boleśnie.
Niedługo potem nad powierzchnię planety uniósł się grzyb atomowy, a Danny poczuł nacisk na skafander. Wszedł w atmosferę.
Co jednak dziwne, zamiast skupić się na nadchodzącej śmierci, pilot wracał obsesyjnie do ładunku, tajemniczego klienta oraz równie tajemniczych żołnierzy, którzy dokonali abordażu i zabili załogę frachtowca. Zabili też Danny’ego. Jego przyszłość. Gdy nacisk zmienił się w ryk powietrza, a grzyb atomowy urósł w oczach, pilota uderzyła ostatnia myśl.
Kimkolwiek byli ci ludzie, próbowali wywołać wojnę.
ROZDZIAŁ 1
Brytania, Whitehaven
Uniwersytet Oxford Novum
Budynek im. Curie, audytorium numer 201
Profesor Shelby Proctor przerwała wykład, gdy ekran na katedrze błysnął. Pojawił się blok tekstowy, podświetlony na czerwono.
Najwyższy priorytet – Zjednoczone Siły Obronne, CENTCOM.
Najwyższy priorytet? Niech się walą. ZSO mogą chyba poczekać.
„Przeszłam w stan spoczynku dziesięć lat temu. Już nie jestem ich dziewczynką na posyłki”.
Machnięciem dłoni zamknęła wiadomość, a potem odwróciła się do tablicy. Zdaje się, że była jedynym wykładowcą, który używał tablicy – i to jedynym nie tylko na Uniwersytecie Oxford Novum, ale w ogóle na Brytanii. Jednak Shelby Proctor miała sześćdziesiąt osiem lat, była admirał z odznaczeniami, pieprzoną „bohaterką wojenną” i, co najważniejsze, ekspertem od ksenobiologii. Mogła robić, co jej się żywnie podobało.
– Czyli, jak widać, sama obecność struktur mitochondrialnego DNA w ścianach komórek Skiohra wskazuje nie tylko na wzorzec ewolucyjny podobny do gatunków ziemskich, lecz także pozwala przypuszczać, że pierwotne łączenie się komórek prokariotycznych w struktury eukariotyczne jest jedną z podstawowych możliwości rozwijania się form żywych w organizmy wyższe, a może nawet jedyną. Zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę, że podobne struktury pojawiają się w komórkach Dolmasi i we wszystkich pozostałościach wymarłych cywilizacji, na które natykamy się w przestrzeni opuszczonej przez Rój…
– Profesor Proctor, czy to prawda, że walczyła pani z ostatnim krążownikiem Roju dwanaście lat temu? To pani go zniszczyła? Czy to była ostatnia żywa materia Roju w naszej Galaktyce? – przerwał jej jeden ze słuchaczy. Przeklęte dzieciaki.
Proctor odwróciła się od tablicy i spojrzała na licznie zgromadzonych studentów. Z roku na rok wydawali się młodsi. I, jak sądziła, głupsi. A może po prostu odezwała się w niej stara gderliwa admirał floty? Głupsi? Shelby Proctor niemal usłyszała napomnienia swojej matki, która nigdy nie pozwoliła sobie na uchybienie СКАЧАТЬ