Название: Odyssey One. Tom 6. Przebudzenie Odyseusza
Автор: Evan Currie
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-65661-58-6
isbn:
Alexandra skinęła głową, zamyśliła się i uśmiechnęła.
– Skoro już tu jesteś, może masz ochotę polatać?
Steph spojrzał jej prosto w oczy.
– Myślisz, że dałoby się załatwić?
– Proszę cię – parsknęła i pomachała do kogoś po drugiej stronie pokładu startowego.
Steph zobaczył, jak Alexandra podchodzi do oficera starszego o przynajmniej dwa stopnie.
– CAG – powiedziała, gdy Michaels poszedł za nią. – Przedstawiam panu, komandorze, to nasz CAG.
– Miło mi – powiedział Steph, podając mężczyźnie rękę.
CAG było nazwą pochodzącą jeszcze z czasów morskich lotniskowców, na których dowódcę pilotów zwano Commander Air Group. We flocie kosmicznej, z braku powietrza, oficjalna nazwa brzmiała Commander Space Group, ale stary tytuł został.
– Nawzajem, komandorze Michaels – odparł CAG. – Pańska reputacja zdecydowanie pana wyprzedza.
– Głównie dzięki lataniu za Raze’em tam, gdzie anioły nie zaglądają. – Steph machnął ręką. – Przeżyłem tylko dzięki odrobinie szczęścia.
– Tak zwykle bywa. – CAG spojrzał na Alexandrę. – Co jest, Black?
– Mamy gotową maszynę treningową? Myślałam, że może pokażę naszemu gościowi, jak się lata na porządnych myśliwcach.
CAG patrzył jej w twarz przez kilka długich sekund, aż w końcu wskazał drugi koniec pokładu.
– Trójka jest zatankowana. Miała być zajęta, ale cywile spóźnili się na prom. Możesz ją wziąć.
– Dzięki.
Steph podziękował skinieniem głowy, po czym poszedł za porucznik. Zdecydowanie nie chciał przegapić takiej okazji, jak lot w myśliwcu. Promy i okręty to nie było to samo.
Hangar promów
Eric spotkał się w hangarze ze swoją pierwszą oficer, komandor Miriam Heath, aby odlecieć stamtąd z powrotem na „Odyseusza”. Postawna blondynka była tam kilka minut wcześniej i robiła przegląd wahadłowca przed odlotem, gdy wszedł po rampie.
– Sir, wszystko gotowe, możemy odlatywać – powiedziała Heath. Specjalista od załadunku wcisnął przełącznik, który schował rampę do środka wahadłowca i zamknął właz.
– Dziękuję, pani komandor – powiedział Eric, idąc wzdłuż rzędów mężczyzn i kobiet, przygotowujących się na krótki lot przez czerń kosmosu. – Proszę zapiąć pasy i lecimy.
– Sir – odparła Heath, zajmując jeden z foteli.
Eric zajrzał jeszcze do kokpitu.
– Gotowi do startu, sir? – spytał porucznik marines przy sterach.
– Owszem, Hadrian. Nikogo przy lidarze?
– Nie, sir – odparł porucznik Hadrian. – Sporo ludzi wciąż nie wróciło z przepustki.
– Mogę? – Eric wskazał fotel obok niego.
– Proszę bardzo, sir – odparł Hadrian tak swobodnie, jak tylko potrafił.
Nie odmówiłby żadnemu oficerowi o stopniu komandora lub wyżej, ale z większością z nich Hadrian postępowałby bardziej formalnie. W przypadku Erica Westona zakrawało to jednak na świętokradztwo. Był marine przed wojną z Blokiem i jednym z wyzwolicieli Iwo Jimy. Dla marines wszyscy, którzy brali udział w tej bitwie, byli legendami, nawet wymoczki z marynarki. Cholera, nawet Japońskie Siły Samoobrony walczące w drugim oblężeniu Iwo Jimy zasługiwały na pewien szacunek.
Hadrian sprawdził wszystkie przyrządy, podczas gdy komodor usiadł po jego prawej stronie i zapiął pasy. Porucznik próbował mu się nie przyglądać ze zbyt wielką uwagą.
Niestety, nie udało mu się to, bo Eric westchnął.
– Jeśli panu przeszkadzam, poruczniku, mogę usiąść z tyłu.
– Nie, sir! – Hadrian pokręcił głową. – Przepraszam, sir. Po prostu… mój tata służył na Iwo.
Eric przyjrzał się przez chwilę młodemu oficerowi, po czym zapytał:
– Hadrian? Marshal Hadrian?
– Tak, sir. – Porucznik był w szoku, że komodor pamięta nazwisko jego ojca, który nie był oficerem i nie przeżył bitwy.
– Starszy sierżant Hadrian był naprawdę dobrym marine, z tego, co słyszałem od jednego ze swoich przyjaciół – powiedział Eric. – Dobrze widzieć, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, poruczniku.
– Zawsze o tym marzyłem, sir – przyznał Hadrian, kończąc przegląd przyrządów i uruchamiając systemy wahadłowca. – Kumple taty nie mówili dużo o reszcie wojny, ale wszyscy mówili o Iwo, sir.
– Pewnie w większości kłamstwa – roześmiał się Eric. – Nie miałem z tym wiele wspólnego. Przybyłem ostatniego dnia. To tacy ludzie jak sierżant Hadrian byli legendami. Pański ojciec ze swoją jednostką i tym, co zostało z JSS, bronili wyspy przez trzy tygodnie, zanim się do nich przebiliśmy. Uważam, że był to punkt zwrotny wojny.
– Większość ludzi uważa, że Tokio – stwierdził Hadrian. Wahadłowiec zaczął wibrować po uruchomieniu silników.
– Tokio było bardziej cenną strategicznie bitwą – przyznał Eric. – Iwo Jima to bezwartościowy kawałek skały na zadupiu. Żadnej wartości strategicznej, inaczej niż w dwudziestym wieku. Nie było żadnego powodu, żeby toczyć tam taką bitwę, ale trzeba było postawić gdzieś granicę.
– Święta ziemia – powiedział cicho Hadrian.
Eric skinął głową, przypomniawszy sobie, jak to wtedy wyglądało. Ofensywa Bloku wzięła ich z zaskoczenia, dziesiątkując Piątą Flotę oraz wykurzając japońskie i amerykańskie siły z japońskich wód. JSS zostały zmiażdżone w początkowych starciach, a potrzeba wycofania się na Hokkaido zniszczyła ich morale.
Nie żeby ktokolwiek miał je wtedy wysokie.
Ludzie byli zmęczeni wojną po dekadach walk z tą czy inną organizacją terrorystyczną. Nikt nie chciał kolejnej misji policyjnej, nie mówiąc już o prawdziwej wojnie. Łomot, jaki modliszki Bloku spuściły starym F-35, których nadal używali marines, był dla wszystkich zaskoczeniem. Mając przewagę w powietrzu, siły Bloku rozjechały resztki oporu. Marynarka, marines i JSS musiały wycofywać się СКАЧАТЬ