Название: Magia ukryta w kamieniu
Автор: Katarzyna Grabowska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-7835-661-5
isbn:
Taktownie milczałam, czekając, aż otrząśnie się ze wspomnień.
‒ To babcia o lesie ci historie opowiadała? – zapytał wreszcie, po długiej ciszy, która wydawała się prawie wiecznością.
‒ Tak.
‒ I co takiego mówiła?
‒ A takie tam… – zawstydziłam się. Głupio byłoby opowiadać Mateuszowi o tym, co usłyszałam. On jednak sam wybawił mnie z kłopotu.
‒ No to pewnie i o głazie ci mówiła.
‒ O głazie?
‒ Tym stojącym w lesie. – Wskazał ręką w stronę niedalekiej gęstwiny. – Tym, którego ludziska tak bardzo się boją. Którego przeklętym zwą.
‒ Boją się? – zainteresowałam się.
Dlaczego babcia pominęła w swoich opowieściach ten jakże intrygujący szczegół? Może po prostu nie doszła jeszcze do tej części opowieści. Cóż, w końcu mieszkam u niej dopiero od niedawna.
‒ Są na nim wyryte jakieś znaki. Niektórzy uważają, że to dzieło diabelskich rąk. Ci, którzy chcieli go zobaczyć, już ponoć nigdy nie wyszli z lasu. Ale nie wierz w to tak bezgranicznie – starał się mnie uspokoić, widocznie dostrzegając moje przerażenie. – Ja tam często bywam i jak widzisz, mam się całkiem dobrze. Zresztą co tam ja. Twoja babcia w młodości także widziała ten obelisk.
Natychmiast pomyślałam, że to Mateusz musiał tam ją zabrać. Pewnie odsłonił przed nią wszystkie swoje tajemnice, była jedyną osobą, której ufał. A ona… Nawet zrobiło mi się za nią trochę wstyd, chociaż sama zastanawiałam się nad tym, jak ja bym zareagowała, gdybym znalazła się w podobnej sytuacji. Czy odważyłabym się na związek z mężczyzną, którego uważano za zdrajcę winnego śmierci całej swojej rodziny?
‒ Nie słyszałaś o tym kamieniu – stwierdził, trafnie rozumiejąc moje milczenie. – Tosia nic ci o nim nie mówiła. Jesteś zbyt zaskoczona i nie potrafisz tego ukryć.
‒ Ma pan rację.
‒ Może to i dobrze, że ci nie mówiła. – Podrapał się po głowie i z powrotem włożył na nią kapelusz. Szerokie rondo rzucało teraz cień, skutecznie zasłaniający jego oczy. Byłam jednak pewna, że nadal uważnie mi się przygląda.
‒ To może pan mi opowie? – Sama nie wiem, skąd miałam w sobie tyle śmiałości.
‒ Ja? A to niby z jakiej racji? – Coś nieprzyjemnego pojawiło się w jego głosie. – Co to ja dla panienki jaka rodzina? A może to panienka nie wie, z kim teraz rozmawia? Może i o Stróżu nic babcia panience nie wspomniała?
Czy mogłam go okłamać i zaprzeczyć? Nie, nie mogłam.
‒ Wiem, kim pan jest. Babcia mówiła, że był pan dla niej kimś bardzo ważnym.
‒ Ważnym? Chyba nie aż tak bardzo. – Odwrócił się do mnie plecami i ruszył wolno w stronę chałupy.
‒ To nie opowie mi pan o tym kamieniu? – zawołałam za nim.
‒ Zapytaj Antoninę. – Nawet się nie obejrzał. Po chwili wszedł do domu i zatrzasnął za sobą drzwi.
Postałam jeszcze chwilę, gapiąc się za nim, ale wreszcie wybudziłam się z zamyślenia. Spojrzałam na ciemną linię drzew, które zdawały się mnie przyzywać. Tajemniczy głaz nęcił niczym zakazany owoc, który im bardziej niedostępny, tym większą budzi pokusę. Miałam ogromną ochotę zagłębić się w las i odszukać ów niezwykły kamień, o którym krążyły legendy. Jakie? Gdybym tylko miała czas, na pewno od razu zajęłabym się rozwiązywaniem tej tajemnicy.
Zerknęłam na zegarek. „No właśnie, czasu mi brak. Za dwadzieścia minut powinnam podać babci lekarstwo. To nic, wrócę do domu i podpytam ją o to, o czym opowiadał Mateusz, a do lasu wybiorę się jutro” – postanowiłam.
Do kolacji nawet nie wspomniałam o spotkaniu ze Stróżem. Zostawiłam tę wiadomość na później, gdy, jak każdego wieczoru, usiądziemy razem na werandzie, aby napić się herbaty.
Tym razem przysunęłam ławeczkę bliżej jej fotela. Spojrzałam tam, gdzie patrzyła staruszka. Las Stróża znowu spowity był czerwoną poświatą zachodzącego słońca.
‒ Babciu… – Wreszcie po dłuższej chwili milczenia i kontemplowania cudnego zjawiska, odważyłam się zabrać głos. – Mogłabyś mi opowiedzieć o kamieniu?
‒ O czym?
‒ O tym głazie, co znajduje się w lesie Stróża.
‒ A ty skąd o tym wiesz? – Do tej pory siedziała przygarbiona, ale teraz gwałtownie się wyprostowała i zwróciła w moją stronę. Na jej wychudzonej twarzy widoczne było napięcie. – Kto ci mówił o głazie? Ktoś ze wsi?
‒ Nie. Mateusz…
‒ Mateusz? – Głęboko zaczerpnęła powietrza. – Mateusz? Gdzie?
‒ Poszłam dziś w stronę lasu Stróża i spotkałam go przy obejściu.
‒ Nie schował się na twój widok? – Babcia złapała mnie za dłoń i mocno ścisnęła.
‒ Nie. Stał przy płocie i czekał, aż podejdę. Przywitał się ze mną.
‒ Niebywałe. – Pokręciła z niedowierzaniem głową. – Mateusz z tobą rozmawiał. Wiedział, kim jesteś?
‒ Powiedziałam mu.
‒ I co?
Przestraszyłam się, że zanadto się denerwuje, więc szybko i nieskładnie zaczęłam opowiadać o niezwykłym spotkaniu.
‒ O Boże, Boże. I jak zareagował?
‒ No zapytał o twoje zdrowie, a potem czy opowiadałaś mi coś o tym kamieniu.
‒ Tyle lat… Boże, tyle lat… Unikał mnie, chował się, gdy przechodziłam w pobliżu, a do ciebie wyszedł. Pytał o mnie… Jak on wygląda? – Może udawała, że nie usłyszała wzmianki o kamieniu, co jeszcze bardziej mnie zaintrygowało.
‒ Normalnie. Wysoki jest, szczupły. Ma siwe włosy… Ale o co mu chodziło, jak mówił, abym zapytała ciebie o kamień?
‒ Kamień… – Puściła moją dłoń i wstała z fotela. – Wiesz co, Julciu, nie mam dziś ochoty siedzieć na werandzie. Chyba się wcześniej położę. Zmęczona jestem. Porozmawiamy jutro.
Zostałam sama. Zrozumiałam, że najwyraźniej bała się opowiedzieć mi historię głazu. Tylko dlaczego? Jaką tajemnicę skrywał? Co było w nim takiego niezwykłego? Kamień СКАЧАТЬ