Название: Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę
Автор: Evan Currie
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-64030-98-7
isbn:
Tak, bez wątpienia była w stanie to zrobić.
* * *
Aleksiej Petronow spojrzał nieco zaskoczony na znajomą postać w drzwiach. Chodziło o mundur. Siły lądowe SOLCOM nosiły czarne, przylegające do ciała uniformy, a ona wyglądała w nim doskonale. Jedyną oznaką jej uprzedniej przynależności do Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych był zielony beret z emblematem Wojsk Specjalnych.
Kiwnął głową, wiedząc, że podjęła decyzję.
– Kiedy wylatujesz? – spytał z lekkim uśmiechem.
– Jutro – powiedziała, również się uśmiechając. – Zostałam przydzielona do ochrony ambasadora.
Trudno było nie zauważyć jej radości.
Prawdę mówiąc, przydzielenie Sorilli Aidy do ochrony osobistej porównywalne było z użyciem broni nuklearnej do obrony punktowej. Przykrywka tak cienka, że praktycznie nie istniała dla kogokolwiek, kto ją znał lub chociaż rozpoznawał beret na jej głowie.
„Obcy nie będą tego wiedzieć. Albo będzie musiała zdjąć tę śmieszną czapeczkę”.
Tym razem zaśmiał się w głos, głównie na wyobrażenie tego, co by mu zrobiła, gdyby nazwał jej beret śmieszną czapeczką. Miał na tyle rozsądku, by tego nie sprawdzać, i właśnie dlatego było to aż tak śmieszne.
– Wstydziłbyś się, Iwan – powiedziała, mylnie odczytując powód jego wesołości.
Nie wyprowadzał jej z błędu.
– A więc ochroniarz, tak? – spytał, puszczając oko.
– To ważne zadanie – odparła, zaciskając zęby.
– Nie wątpię – zgodził się. – Wieczorem świętujemy. Da?
Sorilla wzięła głęboki oddech.
– Da.
– Świetnie, mam ściągnąć twoich przyjaciół?
– Nie, dzięki, sama się tym zajmę.
– Jak chcesz. Coś jeszcze?
Sorilla ponownie spojrzała na niego, pozwalając drzwiom się zamknąć.
– Mam trochę czasu.
– A ja uwielbiam kobiety w mundurach. – Uśmiechnął się ponownie, blokując mechanizm otwarcia drzwi.
– Sam świetnie wyglądasz w swoim. – Przechyliła głowę. – Nie to, co w tych zielonych łachach.
– Paskudztwo. Powoduje wysypkę. Lepiej z tego wyskakuj, bo też dostaniesz.
Sorilla zaśmiała się, kiedy chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
– Myślałam, że uwielbiasz kobiety w mundurach.
– Ciebie akurat wolę bez.
Sorilla pomyślała, że świetnie się składa, iż okręty SOLCOM budowane były tak solidnie. Izolacja termiczna doskonale tłumiła także dźwięki.
3
– Witam, Strażniku Kriss. Mam nadzieję, że w pełni już odzyskałeś siły.
Kriss kiwnął głową.
– Tak, dowódco.
– To dobrze.
Parithaliański dowódca był jednym z najwyższych rangą oficerów w sektorze, stojącym w hierarchii wystarczająco wysoko, by Kriss widywał go niezwykle rzadko, nie mówiąc już o rozmowie. To powodowało, że Lucjanin był nieco zdenerwowany. Jak każdy żołnierz swojej rasy nie lubił mieć do czynienia z oficerami innych gatunków, ale teraz był także zaciekawiony.
Spotkanie w biurze Pari na wolnym powietrzu mogło oznaczać tylko jedno – nowe zadanie. Ważne zadanie.
– Terranie wkrótce wysyłają nową delegację, wiesz o tym, Strażniku?
Kriss lekko zesztywniał.
– Tylko bardzo ogólnie, dowódco.
Była to prawda, nie śledził takich spraw, chyba że zostałby postawiony w stan gotowości ze względu na jakieś zagrożenie. Tym razem jednak nic takiego nie wchodziło w rachubę. Gatunek Terran sprawiał wrażenie, że ostatnią rzeczą, na której mu zależy, jest powrót do działań wojennych, Sojusz także tego nie chciał. Na pewno nie wcześniej, niż zostanie wyjaśnione, co się stało z flotą ekspedycyjną. A nawet wtedy wojna nie wybuchnie od razu.
– Spodziewamy się podpisać typowe zawieszenie broni – zaczął dowódca. – Nic specjalnego, ale w interesie Sojuszu leży, aby wszystko poszło bez problemów.
Kriss zaczynał nabierać podejrzeń, że nie było to zadanie z gatunku, który lubił.
– Dowódco? Nie wydaje mi się, by była to misja dla Strażników.
– Uważamy, że Ross będą chcieli przeszkodzić w podpisaniu traktatu – kontynuował dowódca, ignorując jego obiekcje.
To powstrzymało Krissa przed powiedzeniem tego, co chciał. Przez chwilę myślał intensywnie.
– Ross nie mają w zwyczaju działać w pojedynkę i bezpośrednio – stwierdził w końcu z pewnym wahaniem.
– I to nawet bardziej, niż ci się wydaje. Tym razem jednak prawdopodobnie będą mieli pośredników. Nie są wystarczająco silni, żeby ryzykować potępienie całego Sojuszu, i doskonale o tym wiedzą.
– A więc prawdopodobnie agenci Kirlan – powiedział Kriss.
– Prawdopodobnie, ale są także inne możliwości.
Kirlanie byli potężnie zbudowanymi przedstawicielami gatunku związanego z Ross, odkąd ktokolwiek sięgał pamięcią. Niektórzy podejrzewali, że Ross wyhodowali Kirlan z jakiejś prymitywnej formy jako rasę niewolników, ale nie było na to dowodów.
– Najbardziej niepokoją nas Kaylanie – powiedział dowódca. – Od pewnego czasu prowadzą otwartą rewoltę i o ile mamy ją pod kontrolą, o tyle w ich interesie leży wzniecenie kolejnej wojny w tym sektorze.
Kriss pokiwał głową.
– To prawda, ale Ross nie są mistrzami dyplomacji. Trudno mi uwierzyć, by udało im się dokonać takich manipulacji bez pozostawienia oczywistych śladów.
Dowódca nieco się zmieszał.
– Istnieje możliwość, że mogli zyskać jakąś pomoc z centralnych światów Sojuszu. Kilka korporacji zbrojeniowych oczekuje podpisania СКАЧАТЬ