Zdobyć Rosie. Początek gry. Kirsty Moseley
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zdobyć Rosie. Początek gry - Kirsty Moseley страница 16

Название: Zdobyć Rosie. Początek gry

Автор: Kirsty Moseley

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-276-3118-3

isbn:

СКАЧАТЬ człowieka – odpowiedziałem, czekając na jej reakcję.

      Zachłysnęła się powietrzem, odstawiła kubek na stolik i wpatrywała się we mnie uważnie.

      – Naprawdę? Jak?

      – To długa historia, a nie chciałbym cię zanudzać. – Wzruszyłem ramionami.

      Zmieniła pozycję, jakby skrępowana.

      – Przepraszam, pewnie nie chcesz o tym rozmawiać. Nie powinnam pytać… – Urwała w pół zdania i skrzywiła się przepraszająco. Widać było, że się zaniepokoiła, co dodawało jej jeszcze uroku. Właściwie nie spotkałem jeszcze nikogo, kto chciałby, żebym opowiedział mu o minionym dniu.

      – To nie to, że nie chcę o tym rozmawiać – zapewniłem ją. – Nie chcę jedynie, żebyś pomyślała, że jestem złym człowiekiem z powodu pracy, którą wykonuję – wyjaśniłem, przyglądając się jej z uwagą.

      Zmarszczyła czoło i pokręciła głową.

      – Nate, ktoś musi wykonywać tę pracę, a ty po prostu jesteś facetem, który ma dość odwagi i determinacji, żeby to wiedzieć i robić przerażające rzeczy każdego dnia. Dzięki ludziom takim jak ty ulice są bezpieczniejsze. Jakim cudem ktoś mógłby uważać to za złe? – zapytała, nie spuszczając ze mnie wzroku.

      Uśmiechnąłem się z wdzięcznością. Ta dziewczyna była niesamowita, zupełnie inna od tych, jakie znałem.

      – Czasami człowiek może tak pomyśleć.

      – Dlatego, że musiałeś kogoś zabić?

      – Tak. Musiałem to zrobić, bo w przeciwnym razie on zabiłbym kumpla z mojej drużyny, ale i tak nie mogę przestać o tym myśleć. Mimo że ten facet był handlarzem narkotyków i na pewno złym człowiekiem, fakt pozostaje faktem – to ja go zabiłem i jakaś część mnie ciągle nie może się z tym pogodzić. To najgorsza strona mojej pracy. – Zmarszczyłem czoło i spuściłem wzrok na kubek z kawą.

      Przesunęła powoli dłoń po sofie i wzięła mnie za rękę. Ten zwykły dotyk sprawił, że serce zaczęło mi walić jak oszalałe. To właściwie był pierwszy raz, kiedy dotknęła mnie z własnej woli, przez co poczułem się trochę dziwnie.

      – Nate, nie każdy może wykonywać taką pracę jak twoja. Większość ludzi nie jest do tego wystarczająco silna. Nie wiem, co powiedzieć, żebyś się lepiej poczuł, może w ogóle nic nie da się powiedzieć, ale postąpiłeś słusznie. Możesz nie lubić tej strony swojej pracy, nie zapominaj jednak, że jesteś jednym z tych dobrych. Zabiłeś człowieka, ale przez to ocaliłeś co najmniej jedno życie. Kto wie, ilu ludzi ten facet mógł zabić wcześniej, nawet przypadkowo, choćby narkotykami, które sprzedawał. Pamiętaj też, że twoja praca jest ważna. Dzięki niej ludzie tacy jak ja czują się bezpieczniej, bo wiedzą, że istnieją na świecie ludzie tacy jak ty – powiedziała z przekonaniem.

      Po tych słowach moje poczucie winy i zły nastrój natychmiast się ulotniły. To były najcudowniejsze zdania, jakie mogła powiedzieć.

      – Dzięki, Rosie.

      Najwyraźniej zabrakło jej tchu, gdy spojrzała na mnie, a ja rozpaczliwie zapragnąłem pochylić się i pocałować ją, choćby tylko, żeby przekonać się, co zrobi. Odepchnie mnie i każe się wynosić czy może odda pocałunek, teraz, kiedy trochę mnie poznała? Wpatrywała się we mnie, a ja patrzyłem na nią. Żadne z nas nie powiedziało słowa więcej, a ja nie chciałem być tym, kto przerwie tę ciszę. Niemal czułem maleńkie iskry elektryczności w powietrzu. Podniosły mi się włosy na karku, a całe ciało usiłowało zmusić mnie, żebym jej dotknął.

      Miałem wrażenie, że siedzimy w milczeniu przez całe wieki, ale w rzeczywistości było to prawdopodobnie kilka sekund. Rosie nerwowo odchrząknęła i odwróciła wzrok.

      – Robi się późno. Powinieneś chyba już iść. Dzięki za odwiezienie do domu. Naprawdę świetnie się dziś bawiłam – powiedziała cicho, podnosząc się z sofy.

      Skinąłem głową, też wstałem i nawet nie wspomniałem o tym, że nie zdążyłem wypić kawy. Miałem wrażenie, że chwila milczenia po poważnej rozmowie sprawiła, że poczuła się niekomfortowo, więc nie chciałem pogarszać sprawy.

      – Tak przy okazji: jak zamierzasz jutro świętować swój pierwszy dzień w pracy? Wybierasz się gdzieś? Spotkasz się z kimś? – zapytałem, trzymając w myślach kciuki, żeby powiedziała, że nie. To miał być ostatni raz, kiedy poproszę ją, żeby się ze mną umówiła. Nie wytrzymywałem już ciągłego odrzucania przez tę dziewczynę.

      Pokręciła głową.

      – Nie. Nie znam tu zbyt wielu osób. Anna ma Camerona, dlatego nie mogę jej o to prosić, moja siostra jest zajęta, więc… – umilkła.

      Nastrój od razu mi się poprawił.

      – Świetnie. Przyjadę po ciebie około wpół do ósmej.

      Spojrzała na mnie zaszokowana, a potem sarkastyczny uśmiech pojawił się jej na twarzy, jakby uznała to za rodzaj żartu.

      – W porządku, podrywaczu, zatem do zobaczenia – odpowiedziała.

      – Tak? Ekstra.

      Zmarszczyła czoło. Nie chciałem dać jej czasu na zmianę zdania, dlatego ruszyłem do drzwi.

      – Zaczekaj, Nate. To był żart, prawda?! – zawołała za mną, kiedy sięgałem do klamki.

      – Oczywiście, że nie, słoneczko. Zgodziłaś się. Będę tu o wpół do ósmej.

      – Nate, nie mogę.

      – Pewnie, że możesz. Sama powiedziałaś, że jesteś wolna. Musisz jakoś uczcić pierwszy dzień pracy. A twój facet nadal jest w Barstow. Będziesz skazana na kolację w samotności, ja też będę jadł sam, dlatego logika nakazuje, żebyśmy zjedli coś razem na mieście. Jak przyjaciele, jeśli chcesz. – Zrobiłem minę proszącego psiaka, za którą dziewczyny dosłownie przepadały. Rzadko ją robiłem, ale teraz zależało mi, żeby sprawy ułożyły się po mojej myśli.

      Rosie westchnęła, wyglądała na trochę rozdartą wewnętrznie, ale w końcu skinęła głową na zgodę.

      – No dobrze. Nie mogę przecież pozwolić, żebyś jadł w samotności, prawda? Ale to nie będzie randka. Spotkamy się jak przyjaciele.

      Stłumiłem okrzyk zwycięstwa. Miałem ochotę unieść rękę do góry i krzyczeć „zgodziła się”. Powiedziała, że to nie będzie randka, ale miałem nadzieję, że pod koniec jutrzejszego wieczoru przekonam ją, że to była randka, a nie zwyczajna kolacja z kumplem.

      – Widzisz, to nie takie trudne i nawet nie musiałem cię szantażować, żebyś się zgodziła. Naprawdę coraz lepiej się dogadujemy – oświadczyłem, puściłem do niej oko i otworzyłem drzwi. Chciałem uciec jak najszybciej, zanim Rosie zmieni zdanie.

      Oparła głowę СКАЧАТЬ