Nowojorska skandalistka. Кейтлин Крюс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nowojorska skandalistka - Кейтлин Крюс страница 5

Название: Nowojorska skandalistka

Автор: Кейтлин Крюс

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-3241-8

isbn:

СКАЧАТЬ cień, który jednak rozwiał się tak szybko, że mógł być tylko złudzeniem.

      – Więc powiedz, dlaczego, twoim zdaniem, zjawiłam się tutaj – rzekła oschle.

      Jack żałował, że nie widzi wyrazu jej twarzy. Gdyby chodziło o jakąś inną kobietę, mógłby nawet przypuścić, że zranił jej uczucia. Ale Larissa Whitney nie ma uczuć.

      Z mimowolnym podziwem objął spojrzeniem jej wspaniałe ciało. Media nazywały ją jedną z największych piękności naszych czasów, a on miał niegdyś okazję osobiście potwierdzić tę opinię. Poznał jej kuszące kształty – pełne piersi, bujne biodra. Wiedział też, jak jej ciało wygina się i drży w ekstazie rozkoszy.

      Teraz, ubrana w zwykłe czarne spodnie i obcisły podkoszulek, wydała mu się bardziej pociągająca niż w którymkolwiek z wytwornych strojów, w jakich dawniej ją widywał. Niemal jakby pasowała do tej surowej wyspy. Ale to tylko złudzenie, któremu nie wolno mu ulec, gdyż Larissa niewątpliwie wykorzystałaby to przeciwko niemu. Dla niej wszystko i wszyscy są orężem, którym sprawnie potrafi się posłużyć. Wiedział o tym lepiej od innych.

      Była kimś w rodzaju czarownicy i przez minione lata często zastanawiał się, dlaczego aż tak bardzo uległ jej czarowi. Dlaczego jej wspomnienie wciąż go prześladowało, podczas gdy nie pamiętał tylu innych kobiet, które zdobył? Wciąż nie znalazł odpowiedzi, lecz obecnie to już nieistotne.

      Odwróciła się do niego, wyrywając go z rozmyślań. Jej uśmiech był taki jak zawsze: wabiący, a zarazem odpychający. Jack zastanawiał się, dlaczego wbrew jego woli aż tak go fascynuje.

      – Widzisz – rzekła prowokującym tonem. – Nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia, więc nie krępuj się i wyjdź.

      – W przyszłym miesiącu odbędzie się zebranie zarządu firmy Whitney Media – wyrwało mu się.

      Zobaczył, że Larissa lekko się skrzywiła, i pomyślał, że uderzył celnie. Po chwili jednak opanowała się. Poczuł coś w rodzaju cynicznego znużenia. Ale przynajmniej zdemaskował jej gierkę.

      – Naprawdę zrobił się z ciebie nudziarz – stwierdziła. – Chyba o niczym nie miałabym mniejszej ochoty rozmawiać na tej samotnej wysepce pośród wzburzonego oceanu niż o koncernie Whitney Media.

      – Słyszałem plotki – oznajmił. – Wszyscy słyszeli.

      Larissa usiadła z podwiniętymi nogami w fotelu przy kominku.

      – Manhattan żyje plotkami – odparła tym samym irytująco beztroskim tonem. – To miasto nigdy nie śpi, ponieważ jest zbyt zajęte powtarzaniem skandalicznych pogłosek, bez względu na to, czy są prawdziwe.

      – Musisz się pojawić na tym zebraniu, prawda? – rzucił, ignorując jej uwagę. Nie potrzebował wysłuchiwać żadnych plotek o Larissie, gdyż sam dobrze ją poznał. – Postąpiłaś bardzo sprytnie, trzymając się przez ostatnie miesiące z dala od dziennikarzy. Ale teraz musisz udowodnić swojemu ojcu i jego krytycznie nastawionym wspólnikom, że jesteś naprawdę odpowiedzialna i godna zaufania. W przeciwnym razie uznają, że się nie nadajesz, i powołają pełnomocnika, który przejmie twoje obowiązki w firmie.

      Powiedział jedynie to, o czym wiedzieli wszyscy biznesmeni czytający komentarze w „Wall Street Journal”. A jednak w szmaragdowych oczach Larissy zamigotał gniew lub może coś innego. Potem obdarzyła go uśmiechem Mony Lisy.

      – Mówisz tak, jakbym od urodzenia walczyła o przejęcie kontroli nad firmą, niczym bohaterka kiepskiego serialu – mruknęła i spokojnie spojrzała mu w oczy. – Przykro mi, że muszę rozwiać twoje melodramatyczne domysły, ale mam pełnomocnika, odkąd pamiętam. – Skrzywiła się. – Nie znam nic nudniejszego niż zebrania zarządu, a ta firma nudziła mnie, jeszcze zanim trafiłam do przedszkola. – Uniosła brwi i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. – A jak wiesz, nie lubię się nudzić.

      – Twój ojciec i były narzeczony zajmowali się twoimi udziałami – rzekł bezlitośnie, ignorując jej przedstawienie. Bo co innego mogło sprowadzić tutaj Larissę, jeśli nie własny interes? Dlaczego w ogóle próbowała to ukryć? – Ale ten eksnarzeczony zniknął, a wszyscy wiedzą, że nie jesteś ulubienicą papy. To zebranie stanowi twoją jedyną szansę na przejęcie kontroli nad finansowym dziedzictwem w dającej się przewidzieć przyszłości.

      Tak wyglądała brutalna prawda i Jack był zadowolony, że wyłożył ją na stół. Wydało mu się, że Larissa lekko się zaczerwieniła, ale mógł to równie dobrze być rumieniec od żaru ognia w kominku.

      Chciał, aby przyznała się, że właśnie dlatego się tutaj zjawiła, a on miał jej posłużyć jedynie jako narzędzie do osiągnięcia zamierzonego celu. Wiedział, że gdyby Larissa pozyskała go sobie czy wręcz poślubiła, to ogromnie poprawiłoby jej reputację i perspektywy. Właściwie powinien jej współczuć. Czyż niedawne polecenie jego dziadka, zobowiązujące go do rychłego i korzystnego ślubu, nie jest tego samego rodzaju presją? Jack zjawił się na wyspie właśnie dlatego, by pogodzić się z nieuniknionym. Sytuacja ich obojga jest w gruncie rzeczy bardzo podobna.

      Lecz w tym momencie Larissa westchnęła teatralnie i zalążek współczucia Jacka natychmiast się rozwiał. Nie, w niczym nie są do siebie podobni. On robi wszystko, by stać się godnym spadkobiercą rodzinnej spuścizny, natomiast Larissa pragnie jedynie nieskrępowanego dostępu do pieniędzy rodziny, aby następnie spędzić życie na trwonieniu majątku.

      – Mam inne źródła dochodów – oświadczyła, niedbale machnąwszy ręką, jakby mówiła o pieniądzach rosnących na drzewach. Rzeczywiście w świecie fortun gromadzonych od stuleci często jest to bliskie prawdy. – To Theo miał obsesję na punkcie firmy Whitney Media. On i mój ojciec byli pochłonięci swymi korporacyjnymi rozgrywkami o najwyższe stawki. Ilekroć poruszali ten temat, konałam z nudów. Teraz rozmowa o tym też mnie nudzi.

      Jack się roześmiał. Podszedł do siedzącej w fotelu Larissy i pochylił się, opierając dłonie o poręcze.

      – Powiem ci, co o tym myślę – rzekł z nutą satysfakcji. – Przybyłaś na tę wyspę w porze sztormów, aby wciągnąć mnie w swoją małą bitwę, która rzekomo nic cię nie obchodzi. – Znów poczuł jej upajający zapach. – Jak wciąż powtarzasz, stałem się nudnie godny szacunku. Nie przypominam żadnego z twoich niebudzących zaufania kochanków celebrytów. Nadawałbym się więc doskonale do roli twojego sprzymierzeńca. To ogromnie poprawiłoby twój wizerunek w oczach ojca. Ugłaskałabyś papę, podając mu mnie na srebrnej tacy, prawda?

      To fantastyczny plan, pomyślała Larissa. Wręcz genialny. Jej ojcu nic nie imponowało bardziej niż rodowód dorównujący jego własnemu lub go przewyższający. Bradford Whitney troszczył się wyłącznie o rodzinne dziedzictwo. Pod tym względem Larissa był dla niego nieustannym olbrzymim rozczarowaniem.

      Kiedy przedstawiła w domu Theo Markou Garcię jako swojego chłopaka, a potem się z nim zaręczyła, najważniejsze było dla niej jego niskie pochodzenie, gdyż tej wady przyszłego zięcia ojciec w żadnym wypadku by nie przeoczył. Lecz nie doceniła Theo. Przejął kierowanie firmą i stał się dla Bradforda synem, którego nie miał. Ojciec nigdy jej nie wybaczył, że Theo w końcu ją porzucił, wskutek czego firma Whitney Media straciła fenomenalnie zdolnego dyrektora generalnego, zapewniającego znaczny wzrost СКАЧАТЬ