Sycylijski patronne. PENNY JORDAN
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sycylijski patronne - PENNY JORDAN страница 2

Название: Sycylijski patronne

Автор: PENNY JORDAN

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-238-9795-8

isbn:

СКАЧАТЬ powiększyło jego poczucia winy, ale sprawiło, że zaczął ją odczuwać mocniej i wyraźniej, jakby to był ból o czysto fizycznym, a nie duchowym charakterze.

      Rozmawiali po angielsku – sam tak zadecydował – i gdyby ktokolwiek ją teraz zobaczył, uznałby, że prosta niebieska sukienka z białymi rękawkami, które zakrywały ramiona, wskazuje, że pochodzi z klasy średniej, jest dobrze wykształcona i przyjechała tu na wakacje.

      Nazywała się Louise Anderson i była wnuczką pochodzących z Sycylii małżonków, których prochy przywiozła tu z zamiarem pochowania ich na miejscowym cmentarzyku. Jej matka była ich córką, a ojciec Australijczykiem, którego rodzina także pochodziła z wyspy.

      Caesar poruszył się i wyczuł list, który włożył do wewnętrznej kieszeni marynarki.

      Louise czuła, że jest coraz bardziej spięta, bo powoli docierało do niej, że stała się przedmiotem manipulacji przyglądającego jej się uważnie mężczyzny. Członkowie rodu Falconarich zawsze potrafili być okrutni w stosunku do tych, w których wyczuli słabość. Można było o tym nie tylko usłyszeć od miejscowych, ale też przeczytać w historycznych opracowaniach. Jednak książę nie miał powodów, by zachowywać się tak w stosunku do jej zmarłych dziadków. Ani też do niej.

      Oburzyło ją, kiedy przeczytała list od miejscowego proboszcza, do którego zwróciła się z prośbą po śmierci dziadków. Ksiądz informował, że musi uzyskać zgodę księcia Falconariego – co jego zdaniem było tylko formalnością – by móc tu pogrzebać prochy zmarłych. Proboszcz podjął się też, że sam ustali termin audiencji.

      Wolałaby się spotkać z księciem w zgiełkliwym hotelu, a nie w tym cichym, odludnym miejscu, gdzie kolejne kamienie nagrobne mówiły tak wiele o tych, którzy tu spoczęli. Jednak słowo Falconarich stanowiło tutaj prawo. To wystarczyło, by znowu się cofnęła, sprawdziwszy wcześniej, czy z tyłu nie znajduje się jakaś przeszkoda. Miała nadzieję zdystansować się w ten sposób do władzy, którą dysponował książę, a także... aury erotyzmu, która go otaczała.

      Louise zadrżała. Nie była przygotowana na to, że od razu uzna go za pociągającego. I to aż tak bardzo.

      Walczyła z tymi myślami, próbując usunąć je z głowy, gdy nagle dobiegł do niej jego władczy głos i przywołał do rzeczywistości.

      – Pani dziadkowie wyjechali do Londynu zaraz po ślubie i mieszkali tam przez całe życie. Chce pani powiedzieć, że po śmierci zapragnęli powrócić na naszą wyspę?

      Pomyślała, że to typowe dla tych wszystkich aroganckich, dominujących mężczyzn, którzy mają tyle władzy, by kwestionować pragnienia innych osób. A książę robił to tak, jakby jej dziadkowie wciąż byli jego poddanymi. Krew się w niej zagotowała i stwierdziła, że ten elegancki mężczyzna wcale jej się nie podoba. Wręcz przeciwnie, na jego widok czuje niesmak. To są jej uczucia, do których ma prawo, tak jak jej dziadkowie mogli zapragnąć, by po śmierci spocząć w ziemi przodków.

      – Wyjechali, ponieważ nie mieli tu pracy. Nawet takiej na ziemiach książęcych, którą ich przodkowie wykonywali za marne grosze. Chcieli tu spocząć, bo Sycylia nigdy nie przestała być ich ojczyzną.

      Caesar wyczuł wrogość w jej głosie. Te słowa stanowiły oskarżenie.

      – To dziwne... – zawahał się – że to właśnie pani powierzono zadanie pogrzebania ich, a nie ich córce, a pani matce.

      Znowu wyczuł list w wewnętrznej kieszeni marynarki. Mały przedmiot, który dręczył go niczym wyrzut sumienia. Pomyślał, że powinien przeprosić Louise. Nie może jednak wracać do przeszłości. Wszystko to winno pokryć się kurzem zapomnienia. Nie może pozwolić sobie na takie gesty. Zwłaszcza teraz, w tak ważnym dla siebie momencie.

      – Mama ze swoim drugim mężem mieszka w Palm Springs. I to już od dawna. A ja jestem z Londynu.

      – Mieszkała tam pani z dziadkami, prawda? – Chociaż miało to być pytanie, zabrzmiało raczej jak stwierdzenie faktu.

      Czyżby chciał sprowokować wybuch złości, żeby mieć pretekst do odmowy? Z całą pewnością był do tego zdolny. Zdecydowała więc, że nie da mu tej satysfakcji. Potrafiła dobrze ukryć swoje uczucia. Miała w tym spore doświadczenie, co wynikało z faktu, że jej własna rodzina uznała ją za czarną owcę. Na myśl o tym zawsze czuła wstyd i wiedziała, że właśnie z tego powodu trudno jej będzie zachować dumę czy poczucie niezależności.

      – Tak – odparła. – Zamieszkałam tam po rozwodzie rodziców.

      – Ale nie bezpośrednio?

      To pytanie przypominało pchnięcie szpadą. Poczuła ból w sercu, choć wiedziała, że nie powinna. Nie zamierzała jednak pokazywać, jak bardzo ją dotknęło.

      – Nie bezpośrednio – przyznała, nie patrząc na księcia. Spojrzała na mogiłkę za jego plecami, tak małą i prostą, że powinny w niej spocząć wszystkie jej nadzieje, którym rozwód rodziców położył kres.

      – Najpierw mieszkała pani z ojcem. To trochę dziwny wybór jak na osiemnastoletnią dziewczynę...

      Louise nie pytała, skąd ma te wszystkie informacje. Przed spotkaniem proboszcz zażądał od niej, by napisała historię swojej rodziny od momentu wyjazdu dziadków z Sycylii. Znając lokalne zwyczaje, domyśliła się, że miejscowi wykorzystali też swoje londyńskie kontakty.

      Ta myśl spowodowała, że ścisnęło ją w żołądku. Co będzie, jeśli nie zdoła spełnić ostatniej woli dziadków? Jeśli książę Falconari nie pozwoli ich tu pogrzebać?

      Louise odruchowo spuściła głowę. Słońce znad cyprysów zalśniło w jej złotych włosach. Prawdę mówiąc, wbrew zapowiedziom, spodziewała się, że na spotkanie przyjdzie ksiądz, a nie sam książę. W dodatku czuła, że między nimi dzieje się coś dziwnego, co pogłębiało jeszcze jej niepokój. Caesar Falconari spoglądał na nią dziwnie i często milczał przez dłuższy czas, co mogło oznaczać, że powinna przygotować się na najgorsze. Pragnęła jak najszybciej stąd uciec. Powstrzymywała się jedynie olbrzymim wysiłkiem woli. Ucieczka nie miała sensu i mogła przypominać ewakuację w czasie wybuchu wulkanu. Niewiele by to dało. Odwróciłaby się jedynie tyłem do pożogi, która pochłonęłaby ją po paru minutach. Już lepiej stawić czoło niebezpieczeństwu i polec, broniąc swoich pozycji.

      Spojrzała więc na księcia i z trudem powstrzymała się, by nie powiedzieć czegoś, czego nie powinna: że księciu nic do tego, że nigdy nie była z matką blisko, bo ta wolała zajmować się swoimi kolejnymi romansami lub przyjęciami niż rozmową z córką. Prawdę mówiąc, niemal zupełnie usunęła się z życia Louise. Kiedy któregoś dnia oznajmiła, że zaczyna nowe życie i przeprowadza się do Palm Springs, Louise niemal odetchnęła z ulgą. Miała przynajmniej pretekst, by z nią nie jechać. Jednak z ojcem też nie było do końca dobrze. Jego obecność przypominała jej o własnych porażkach.

      Westchnęła i dopiero po chwili zdecydowała się na odpowiedź:

      – Kończyłam właśnie szkołę, miałam egzaminy i nie mogłam się przeprowadzić. Rodzice co prawda sprzedali dom, ale ojciec miał mieszkanie służbowe w Londynie i dlatego zdecydowałam się z nim zostać.

      Kolejne pytania СКАЧАТЬ