Dzień Zakochanych. Кэрол Мортимер
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dzień Zakochanych - Кэрол Мортимер страница 5

Название: Dzień Zakochanych

Автор: Кэрол Мортимер

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-238-9979-2

isbn:

СКАЧАТЬ i mówił dalej: – Podobno to poważna sprawa i mam nadzieję, że tak ją właśnie traktujesz. Harry nie związałaby się z mężczyzną, który nie byłby dla niej bardzo ważny. Kiedy studiowaliśmy, pewien podły gad bardzo poważnie ją skrzywdził. Na szczęście zachowała dość rozsądku, by wysłuchać mojej rady, kiedy ją przed nim ostrzegałem, więc sprawy nie zaszły zbyt daleko. Chyba rozumiesz, co mam na myśli. Wiem, że każdy odpowiada za siebie i może mieć tylu partnerów, ilu chce, i nie sądzę, żebym był zachwycony, gdyby moja dziewczyna okazała się dziewicą...

      Matt znieruchomiał. Czyżby Ben usiłował mu przekazać, że Harriet jest dziewicą?

      – Jeśli więc twoje intencje nie są czyste, lepiej, żeby...

      – Posłuchaj – przerwał Benowi Matt. – Zapewniam cię, że mam najczystsze zamiary pod słońcem.

      – Czyżbyś mówił o trwałym związku? O małżeństwie? – dopytywał się Ben.

      – Tak, właśnie o to mi chodzi – przyznał. Nie kłamał. Harriet zaprzątała mu myśli przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu, a co do małżeństwa...

      – Naprawdę? Zatem wszystko w porządku. – Wyraźnie zadowolony Ben wstał i uścisnął rękę gospodarza. – Harry to pierwszorzędna dziewczyna – zapewnił go entuzjastycznie. – Ma ogromne poczucie humoru i... zgrabne nogi. Przyznaję, trochę się martwiłem... Podejrzewałem, że mógłbyś... Po prostu przyszło mi do głowy, by cię ostrzec, że Harriet nie jest tego typu kobietą.

      Nie, nie była. I Matt chyba znał przyczynę!

      – Dziękuję ci – powiedział na pożegnanie.

      Pół godziny później, kiedy Harriet otworzyła drzwi, jej zgrabne nogi były na miejscu, lecz ogromne poczucie humoru gdzieś się ulotniło.

      Matt również nie był w szampańskim nastroju. Minęło seksualne podniecenie, wywołane sugestią o dziewictwie Harriet, a jego miejsce zajęła furia. Jak to możliwe, że tak wspaniała dziewczyna postanowiła zachować siebie dla Bena! To idiotyczne!

      Harriet cofnęła się w głąb przedpokoju, gdy poczuła na sobie spojrzenie Matta. Ponad wszelką wątpliwość w jego oczach nie dorównywała wyrafinowaniem eleganckim kobietom, które zwykle zabierał na kolację. Miała na sobie niezbyt nową sukienkę, prostą i czarną, w której zawsze dobrze wyglądała – tak przynajmniej sądziła do tej chwili. Do tego wybrała swoją jedyną parę drogich butów, na wysokim obcasie i – szczerze powiedziawszy – dość niewygodnych.

      – Mieszkasz tu sama? – spytał Matt i ze zmarszczonym czołem rozejrzał się po wąskiej, ciemnej uliczce.

      – Tak – potwierdziła. – Na studiach dzieliłam mieszkanie z Benem, ale teraz...

      – Teraz potrzeba mu przestrzeni? – dopowiedział, nie pozwoliwszy jej skończyć.

      Zirytowana Harriet dumnie uniosła brodę.

      – Prawdę mówiąc, to mnie potrzeba przestrzeni – burknęła. – A także własnej pralki i własnego łóżka. – Przypomniała sobie czasy przed przybyciem Cindi.

      – Tracisz czas, jeśli chcesz mnie przekonać, że dzieliłaś z Benem łóżko – zapewnił ją rozzłoszczony.

      Harriet natychmiast się cofnęła, lecz zanim zdążyła sięgnąć do klamki i zatrzasnąć drzwi, Matt przejrzał jej zamiary i chwycił ją za nadgarstek.

      – Na litość boską, spójrz prawdzie w oczy. Czemu tak trudno ci pogodzić się z faktem, że Ben cię nie chce? – spytał bezwzględnie.

      Harriet przeszło przez myśl, że gdyby naprawdę kochała Bena tak, jak się zdawało Mattowi, jego okrutne słowa sprawiłyby jej niewyobrażalny ból.

      – Co takiego pozwala ci myśleć, że masz prawo mówić mi, co mam robić? – syknęła i spróbowała wyrwać przegub z uścisku jego ręki.

      – Już ci wyjaśniłem, jakimi pobudkami się kieruję – warknął. Ani myślał jej puścić.

      – Wierz mi, twoje zarzuty są chybione. Kocham Bena tak, jak się kocha przyjaciela.

      – Jak możesz to mówić, skoro...

      – Skoro co? – spytała wyzywająco, kiedy nagle zamilkł.

      – Skoro nie potrafisz nawet powiedzieć jednego zdania, nie wymieniając imienia tego człowieka – odparł wymijająco. – Lepiej ruszajmy, bo się spóźnimy – dodał krótko.

      Harriet patrzyła na niego uważnie.

      – Chyba nie sądzisz, że po czymś takim zamierzam zjeść z tobą kolację...

      Westchnęła niespokojnie, gdy Matt przyciągnął ją do siebie.

      – Chyba nie sądzisz, że nie zamierzasz... – mruknął cicho.

      Zadrżała, przekonana, że przyczyną jest chłód. Ostatecznie nie miała na sobie płaszcza, a wieczór nie był ciepły. Tak naprawdę jednak zapragnęła przywrzeć do Matta, wdychać jego woń...

      Przeszył ją jeszcze mocniejszy dreszcz. Matt otoczył ją ramionami, przytulił mocno, objął dłońmi twarz i pocałował w usta.

      Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pragnął cofnąć się z nią do domu, zanieść ją na górę i zedrzeć z niej całe ubranie, by dowieść, jak głupio postępowała, tracąc czas, skoro w zasięgu ręki miała jego.

      – Może darujemy sobie kolację?

      Harriet zamrugała. Jak to się stało? Jak to możliwe, że słowa, które cisnęły się jej na usta, zostały wypowiedziane przez Matta?

      Jęknął cicho, świadomy, że traci nad sobą panowanie.

      – Zapomnij o tym, co usłyszałaś... – szepnął.

      – Zapewne z kimś mnie pomyliłeś – zasugerowała wyzywająco.

      – A ty chciałabyś, żeby na moim miejscu był kto inny – odparł złośliwie.

      Gdy usiłowała odzyskać równowagę, Matt wyszedł wraz z nią za próg, zamknął drzwi i oddał jej klucze. Potem zaprowadził ją do swojego samochodu.

      Była zbyt przejęta sytuacją, by zaprotestować. Chciała iść z nim do łóżka! Nie, niezupełnie. Pragnęła zaciągnąć go na górę i rzucić się na niego. Niewiele brakowało, a powiedziałaby mu to!

      – Nie ma sensu, byś milczała z dezaprobatą tylko dlatego, że nie jestem Benem. Wróć do rzeczywistości!

      Bała się cokolwiek powiedzieć. Nie ufała sobie. Sfrustrowana, pokręciła tylko głową.

      – Dobry wieczór pani, dobry wieczór panu. Czy przed posiłkiem mogę zaproponować drinka przy barze? A może wolą państwo od razu zasiąść przy stoliku?

      Matt СКАЧАТЬ