(Nie)pamięć. Марк Леви
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу (Nie)pamięć - Марк Леви страница 14

Название: (Nie)pamięć

Автор: Марк Леви

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-803-4

isbn:

СКАЧАТЬ obejrzymy sobie jakiś film? – zaproponował.

      – Dlaczego nie? To mi poprawi humor.

      – Moglibyśmy pójść na „Terminatora”.

      Hope wymierzyła mu kuksańca. Josh zamknął ją w ramionach i pocałował.

      – Dobra, pójdę z tobą na tę kolację z ojcem. Zawieramy pokój?

      – Powinniśmy znaleźć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy się spotykać wieczorami. Nie będziemy zgrywali smarkaczy, którzy się widują po kryjomu. A poza tym mam ochotę z tobą spać.

      – Teraz, kiedy Luke już wie, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś wpadała do mnie na noc, kiedy tylko zapragniesz. Nasze mieszkanie nie jest znowu tak daleko, w budynku nie ma żadnego zakazu w kwestii koedukacyjności.

      – A Luke nie będzie miał nic przeciwko koedukacyjności? Mimo wszystko go zapytaj.

      Hope pocałowała Josha i odeszła.

*

      Josh odnalazł Luke’a w bibliotece i usiadł obok niego.

      – Masz mi coś do powiedzenia? – odezwał się Luke.

      – Powinieneś zamknąć samochód. Wiem, uważasz, że nikt oprócz ciebie nie chciałby takiego gruchota, i masz rację, ale jednak.

      – O czym ty mówisz?

      – Właśnie uprawiałem sprint za jakimś gościem, który krążył wokół camara. Hope go namierzyła.

      – Zamek się widocznie odblokował, jestem pewien, że go zablokowałem. W każdym razie dzięki.

      – Nie chcesz wiedzieć, czy ci coś skradziono?

      – A niby co można ukraść z takego gruchota? Zresztą przypomnij mi o tym następnym razem, jak będziesz chciał go pożyczyć.

      – Co was wszystkich ugryzło?

      – Mam znakomity humor. A co do Hope… Po przedstawieniu, jakie dała w auli, niekoniecznie do nas dołączy.

      – Zaprosiłem ją dzisiaj do nas na noc.

      – Co takiego? – zapytał Luke, wreszcie podnosząc głowę.

      – Pamiętaj, że to jej zawdzięczasz, że jeszcze masz swoją furę.

*

      Zamiast kolacji we dwoje Hope musiała się zadowolić chińskim jedzeniem, które Luke zamówił przez telefon. Cała trójka usadowiła się w pokoju, który pełnił funkcję biura i salonu, rozdzielając obie niewielkie sypialnie.

      – Jak to robicie, że możecie sobie pozwolić na taki pałac? – zapytała Hope.

      – Jak zdążyłaś się przekonać, oszczędzamy na żarciu – odparł Josh z pełnymi ustami.

      – Dajemy sobie radę – uciął Luke, zanim przyjaciel zdołał powiedzieć coś więcej.

      – Ona wie – ciągnął Josh.

      – Co dokładnie wie? – naciskał Luke, odkładając pałeczki na skrzynię, która zastępowała stolik kawowy.

      – Uspokójcie mnie – wtrąciła Hope. – Na pewno zorientowaliście się, że tu jestem?

      – Że pracujemy dla firmy, która opłaca nam studia, a także to wytworne trzydziestoośmiometrowe mieszkanie – oznajmił Josh.

      – A czy Hope wie również, że ma to zostawić dla siebie? – dopytywał dalej Luke.

      – Hope uwielbia, jak rozmawia się o niej w trzeciej osobie, i Hope mówi, żebyś się wypchał, bo Hope nie jest kapusiem, o czym musiałeś się już przekonać. Hope jest też zdania, że Luke i Josh mają prawo robić ze swoim życiem, co chcą, także po nocy… W sumie to dosyć pocieszne, moglibyśmy nadal tak ze sobą rozmawiać albo nie rozmawiać wcale ze strachu, że zdradzimy jakieś wielkie tajemnice – dodała, chcąc jeszcze mocniej z niego zakpić.

      Luke chwycił z powrotem pałeczki i kontynuował posiłek w milczeniu.

      – Zgoda, nie powinnam była cię stawiać przed faktem dokonanym, nie przejmuj się, Luke, nie zostanę na noc, dzięki za zaproszenie na kolację. Następnym razem ja funduję.

      – Co z wami jest? Przestańcie sobie wreszcie dogryzać! – rozzłościł się Josh.

      Luke westchnął, po czym podał Hope rękę na zgodę.

      – Przepraszam, byłem nietaktowny.

      – Przeprosiny przyjęte, ale daruję sobie uścisk dłoni pomazanej sosem sojowym.

      – A swoją drogą – odrzekł Luke, wycierając usta – te podchody nie mogą dłużej trwać. Albo wejdziesz do naszego zespołu, albo bez względu na to, co łączy cię z Joshem, zgodzisz się trzymać z daleka od naszych badań.

      – Chwilami się ciebie boję, Luke. Co wy knujecie w takiej tajemnicy?

      – Nic nielegalnego, ale w świecie, w którym żyjemy, panuje wystarczająco silna rywalizacja, żeby nie ryzykować, że inni skorzystają z naszych wysiłków, bo ktoś się wygada.

      – Umiem trzymać język za zębami.

      – Jeszcze lepiej ci się to uda, jeśli nie będziesz nic wiedziała.

      Hope otworzyła okno; mdliło ją od zapachów chińskiej kuchni.

      – Pewnie pomyślicie, że mam paranoję – szepnęła – ale motor, który kręcił się koło twojego samochodu, parkuje teraz na ulicy.

      Josh wstał i podszedł do niej.

      – To dosyć popularny model – stwierdził – ale przyznaję, że sprawa jest intrygująca. Chodź, zobacz, Luke.

      – Co mam zobaczyć? Jednoślad w środku miasta? Jestem pewien, że to fascynujące. Jak dla mnie, możecie się bawić w szpiegów, ja mam robotę, idę do swojego pokoju.

      Josh i Hope czatowali jeszcze przez chwilę, po czym zamknęli z powrotem okno niemal zawiedzeni. Na kampusie znajdowało się sporo motocykli z silnikami o dużej pojemności, a właściciel tego pewnie niedawno zamieszkał w okolicy.

*

      Hope wśliznęła się pod pościel i przywarła do Josha.

      – On jest zazdrosny. Możliwe, że tak bardzo się broni, bo jest zazdrosny – powtórzyła.

      – Nie sądzę, żeby Luke był we mnie zakochany, jeżeli właśnie to pytanie sobie zadajesz – zakpił Josh.

      – Wkraczam na jego teren, wtrącam się w waszą przyjaźń, pewnie trudno mu się w tym rozeznać – wyszeptała. – Dlaczego on nie ma nikogo?

      – Luke СКАЧАТЬ