We dwoje. Николас Спаркс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу We dwoje - Николас Спаркс страница 25

Название: We dwoje

Автор: Николас Спаркс

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-6578-182-6

isbn:

СКАЧАТЬ jak bardzo będzie tęskniła za naszą córką albo że ma nadzieję, że nie będzie tak często poza domem. Zamiast tego oddychała równo i głęboko.

      – Wiesz już, ile będziesz zarabiać?

      – Dlaczego pytasz?

      – Próbuję zaplanować budżet.

      – Nie – mruknęła. – Jeszcze nie wiem.

      – Jak możesz nie wiedzieć?

      – Jest coś takiego jak pensja podstawowa, premie, dodatki motywacyjne. Podział zysków. Wyłączyłam się, kiedy o tym mówili.

      – A tak mniej więcej?

      Położyła mi rękę na ramieniu.

      – Naprawdę musimy o tym rozmawiać? Wiesz, że nienawidzę rozmów o pieniądzach.

      – Nie, oczywiście, że nie.

      – Kocham cię.

      – Ja ciebie też.

      – Dzięki, że zgodziłeś się przez tydzień zaopiekować London.

      Albo dwa, pomyślałem, ale nie powiedziałem tego głośno.

      – Nie ma za co.

      *

      Nie mogłem zasnąć i po tym, jak przez godzinę gapiłem się w sufit, wyślizgnąłem się z łóżka i poszedłem do kuchni. Nalałem sobie odrobinę mleka, wypiłem je jednym haustem i pomyślałem, że skoro nie śpię, zajrzę do London. Wszedłem do pokoju i usłyszałem terkotanie kołowrotka – chomicza impreza w środku nocy.

      Na szczęście London niczego nie zauważyła. Spała mocno, oddychała równo i głęboko. Pocałowałem ją w policzek i przykryłem aż pod brodę. Przez chwilę się wierciła i kiedy tak na nią patrzyłem, poczułem ukłucie w sercu. Zalała mnie fala uczuć: duma zmieszana z miłością, troską i strachem; a ich intensywność mnie zdumiała.

      Wyszedłem na werandę. Noc była ciepła, wypełniona cykaniem świerszczy. Jak przez mgłę przypomniałem sobie, że w dzieciństwie ojciec tłumaczył mi kwestię częstotliwości cykania i to, że zależy ona od temperatury. Zastanawiałem się, czy to prawda, czy może to jedna z tych rzeczy, które ojcowie mówią synom w późne letnie wieczory.

      Rozmyślając nad tym, oczyściłem umysł i nagle zrozumiałem, dlaczego nie mogłem zasnąć.

      Miało to związek z Vivian i tym, że nie powiedziała mi, ile będzie zarabiać. Nie wierzyłem, kiedy mówiła, że wyłączyła się, gdy na rozmowie kwalifikacyjnej poruszono tę kwestię, i to również nie dawało mi spokoju.

      Przez wszystkie lata naszego związku zawsze mówiłem Vivian, ile dokładnie zarabiam. Dla mnie dzielenie się takimi informacjami było niezwykle istotne; tajemnice związane z finansami są ostatnią rzeczą, jakiej potrzeba małżeństwu. Tajemnice potrafią niszczyć i biorą się z chęci kontrolowania. A może byłem wobec niej zbyt surowy? Może najzwyczajniej w świecie nie chciała ranić moich uczuć, wiedząc, że będzie zarabiała, podczas gdy mój biznes kulał.

      Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Tymczasem musiałem zająć się córką i nagle odkryłem prawdziwy powód swojej bezsenności.

      Role w naszym małżeństwie się odwróciły.

      ROZDZIAŁ 6

      Pan mama

      Kiedy byłem mały, rodzice pakowali kampera i latem zabierali mnie i Marge do Outer Banks. Wcześniej zatrzymywaliśmy się w okolicach Rodanthe, później jeździliśmy dalej na północ, nieopodal miejsca, gdzie bracia Wright tworzyli historię lotnictwa. Ale z czasem zaczęliśmy coraz częściej bywać w Ocracoke.

      Ocracoke to wioska, lecz w porównaniu z Rodanthe to prawdziwa metropolia ze sklepami, w których sprzedają lody i pizzę na kawałki. Marge i ja godzinami wałęsaliśmy się po plażach i sklepach, zbieraliśmy muszle i wygrzewaliśmy się na słońcu. Wieczorami mama robiła kolację, zwykle hamburgery albo hot dogi. Potem łapaliśmy w słoiki robaczki świętojańskie i późnym wieczorem zasypialiśmy w namiocie pod rozgwieżdżonym niebem, podczas gdy nasi rodzice spali w kamperze.

      To były dobre czasy. Jedne z najlepszych w moim życiu. Oczywiście mój ojciec wspomina je nieco inaczej.

      „Nienawidziłem tych rodzinnych wypadów”, wyznał mi, kiedy byłem w college’u. „Ty i Marge kłóciliście się przez całą drogę. Już pierwszego dnia miałeś poparzenie słoneczne i przez resztę tygodnia marudziłeś jak dziecko. Marge zwykle chodziła nadąsana, bo była z dala od przyjaciół, a jakby tego było mało, kiedy tylko zaczęła schodzić ci skóra, rzucałeś jej kawałkami w siostrę, która piszczała jak opętana. Byliście upierdliwi”.

      „Więc po co jeździliśmy tam co roku?”

      „Bo wasza matka mnie zmuszała. Wolałbym pojechać na wakacje”.

      „Byliśmy na wakacjach”.

      „Nie – upierał się – byliśmy na rodzinnej wycieczce, nie na wakacjach”.

      „Co za różnica?”

      „Przekonasz się”.

      Przez pierwsze lata życia London wycieczki za miasto przypominały przygotowania do operacji wojskowej – pakowanie pieluch, butelek, wózków, jedzenia w słoiczkach, szamponu dla dzieci i toreb z zabawkami. Bywaliśmy wtedy w miejscach, które miały zapewnić jej atrakcje – w akwarium, na placach zabaw McDonalda, na plaży – i padaliśmy ze zmęczenia, mając mało czasu dla siebie i jeszcze mniej na odpoczynek.

      Dwa tygodnie przed czwartymi urodzinami London Peters wysłał mnie na konferencję do Miami, po której postanowiłem zrobić sobie kilka dni wolnego. Umówiłem się z rodzicami, że na cztery dni wezmą London do siebie, i choć początkowo Vivian nie chciała rozstawać się z córką, szybko zrozumieliśmy, jak bardzo brakuje nam… wolności. Siedząc przy basenie, czytaliśmy gazety i książki, sączyliśmy piña coladę, a popołudniami ucinaliśmy sobie drzemki. Wystrojeni chodziliśmy na kolacje, niespiesznie popijaliśmy wino i kochaliśmy się codziennie albo nawet kilka razy dziennie. Pewnego wieczoru poszliśmy do night clubu, przetańczyliśmy pół nocy i następnego dnia spaliśmy do późna. Kiedy wracaliśmy do Charlotte, w końcu zrozumiałem, co miał na myśli mój ojciec.

       Chodziło mu o to, że dzieciaki zmieniają wszystko.

      *

      Mniej bym się dziwił, gdyby to był piątek trzynastego, a nie poniedziałek trzynastego, ponieważ wszystko związane z pierwszym dniem Vivian w nowej pracy wydawało się pokręcone.

      Na początek pierwsza poszła pod prysznic, co zaburzyło harmonogram poranka, który od lat funkcjonował w naszym domu. Nie wiedząc, co z sobą zrobić, pościeliłem łóżko i poszedłem do kuchni zaparzyć kawę. Postanowiłem przygotować żonie śniadanie: omlet z białek z jagodami i kawałkami melona kantalupa. To samo zrobiłem sobie, СКАЧАТЬ