Название: Józef Balsamo, t. 5
Автор: Aleksander Dumas
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-270-0296-9
isbn:
— Zgoda — rzekł Balsamo całując ją w rękę.
W pięć minut później Balsamo zjawił się w swoim domu.
— Powróciła? — zapytał Fritza.
— Tak. Jest zmęczona, biegła tak prędko, że nie mogłem za nią nadążyć. Leży na skórze lwa.
Balsamo spiesznie pobiegł na górę. Nie wyzwolona jeszcze z hipnozy, Lorenza leżała osłabła i jęcząca, jakby na jej piersiach spoczywała góra cierpienia.
Popatrzył na nią przez chwilę i wzrok jego zabłysnął gniewem. Porwał Lorenzę w ramiona i zaniósł ją do jej pokoju, zamknąwszy za sobą tajemne przejście.
ROZDZIAŁ CXXVII ELIKSIR ŻYCIA
ROZDZIAŁ CXXVII
ELIKSIR ŻYCIA
Balsamo zamierzał obudzić Lorenzę, aby ją obsypać wyrzutami i ukarać. Kiedy jednak położył ją na sofie, rozległo się kołatanie od strony sufitu, znak, że Althotas chce z nim mówić.
W obawie, aby Lorenza się sama nie obudziła, Balsamo nakazał jej jeszcze głębszy sen i poszedł do swego mistrza.
Althotas w oczekiwaniu na niego wyjrzał ze swojego pomieszczenia. Jego twarz była straszna i odrażająca. Chude i kościste ręce przypominały szkielet, zapadłe oczy pałały dzikim płomieniem. Drżał i w nieznanym języku miotał okropne przekleństwa.
Kiedy wszedł Balsamo, starzec zawołał:
— Nareszcie jesteś, próżniaku i niewdzięczniku! Balsamo zawsze okazywał wobec swojego nauczyciela cierpliwość i łagodność, toteż odpowiedział spokojnie:
— Zdaje mi się, że zaraz przyszedłem na twoje wołanie.
— Ty wyrodku, opuściłeś mnie, głodem morzysz, zabijasz... — Uspokój się, mistrzu, gniew ci może zaszkodzić.
— Stale mam wrażenie, że drwisz ze mnie. Czy ja kiedy chorowałem? Czy zapomniałeś, że ja, Althotas, leczę innych?
— Przyszedłem na twoje wezwanie, nie traćmy więc czasu...
— Właśnie! Radzę ci przypomnieć sobie o czasie, który ulata i ginie. Takim się staje też i mój czas, który powinien być wieczny.
— Przestań narzekać, mistrzu — powiedział z niezachwianym spokojem Balsamo. — Powiedz, czego potrzebujesz? Powiedziałeś, że morzę cię głodem, ale to ty sam przecież nakazałeś sobie czterdziestodniowy post.
— Oczywiście. Już trzydzieści dwa dni, jak się zaczęło dzieło odrodzenia.
— Czemu więc się użalasz?
— Czy myślisz, że mogę sam jeden dokonać dzieła odmłodzenia i przeobrażenia? Nie mam sił stworzyć eliksiru życia, pijąc tylko ocukrzoną wodę. Potrzebna mi jest rześkość ciała i duszy, a nade wszystko pomoc przyjaciela.
— Tak, wiem o tym — rzekł Balsamo. — Ale nie widzę, żeby ci tu czego brakowało. Jest woda destylowana, sucharki jęczmienne i z sezamu, białe krople...
— Ale eliksir jeszcze nie przygotowany! — krzyknął Althotas. — Ty tego nie pamiętasz, ale kiedyś przygotowywałem eliksir i udałem się na górę Ararat. Kupiłem od jednego Żyda chrześcijańskie niemowlę i wypuściwszy z niego według przepisu krew wziąłem ostatnie trzy krople i w ciągu godziny eliksir był gotów. Dlatego też moje ostatnie pięćdziesięcioletnie odrodzenie przeżyłem jak najlepiej. Prawda, że mi powypadały zęby i włosy, ale potem odrosły. Teraz zaś postarzałem się znowu i jeżeli eliksir nie będzie gotów, nauka całych stu lat zginie wraz ze mną. Och, strzeż się mnie wtedy, Acharacie! Gniew mój będzie straszny!
I starzec dostał ze wzburzenia konwulsji, które następnie przeszły w gwałtowny kaszel. Balsamo pomagał mu przyjść do siebie i gdy to nastąpiło, zapytał:
— Powiedz teraz, mistrzu, czego żądasz?
— Brakuje mi ostatnich trzech kropel krwi... Balsamo zatrząsł się ze wstrętu.
— Nie będziemy mówić o dziecku, bo to dla ciebie za trudne — mówił dalej Althotas. — Przyjemniej siedzieć ci z kochanką w zamknięciu.
— Wiesz dobrze, że Lorenza nie jest moją kochanką.
— Och, mówisz tak i myślisz, że mnie oszukasz. Chcesz, żebym wierzył w czystość mężczyzny.
— Przysięgam, że Lorenza jest nie pokalana jak anioł. Przysięgam, że poświęciłem miłość, żądze i rozkosze ziemskie, aby się odrodzić. Między nami jest tylko ta różnica, że ty myślisz jedynie o sobie, a ja o całej ludzkości, ponieważ ja także chcę odrodzić ród ludzki.
— Biedny głupcze! — zawołał Althotas. — Znowu zaczynasz o swoich mozolnych przemianach, kiedy ja mówię o życiu wiecznym, wiecznej młodości, wiecznym szczęściu...
— Które osiągnąć można przy pomocy okropnej zbrodni... Jeżeli zrzekasz się niemowlęcia, powiedz mi, czego potrzebujesz?
— Trzeba mi istoty niewinnej, najlepiej dziewicy. Pospiesz się, gdyż mam tylko jeszcze jeden dzień czasu.
— Dobrze, mistrzu, poszukam — odparł Balsamo. W oczach starca błysnęła krwawa iskra.
— Poszukasz! — zawołał. — To twoja odpowiedź... W oczach twoich widzę zakłopotanie, chcesz kłamać przede mną, ale nic się przed Althotasem nie ukryje! Czyta on w sercu Acharata i gotów jest sądzić go i ścigać.
— Ja zawsze mówię prawdę. Postaram się i może będę mógł ci dostarczyć tego, czego chcesz, ale nie biorę odpowiedzialności za podobną zbrodnię. Oto wszystko, co ci mogę powiedzieć.
— O, jakie masz czułe serce! — zawołał Althotas i podniósł się z trudem. — Tak, czy nie? — zapytał ostro.
— Tak, jeżeli znajdę, nie, jeżeli nie znajdę, mistrzu.
— A więc gubisz mnie, nikczemniku. Ale posłuchaj: będę czekał i jeżeli nie spełnisz mej woli, sam ją spełnię! Idź teraz.
Balsamo powoli odszedł, nie dostrzegając złośliwego uśmiechu starca, który wykrzywiał swoją ohydną twarz jeszcze wówczas, gdy jego uczeń znalazł się w pokoju Lorenzy.
ROZDZIAŁ CXXVIII WALKA
ROZDZIAŁ CXXVIII
WALKA
Balsamo stał przed kanapą, na której spoczywała Lorenza i rozmyślał.
— Oto pozostałem sam jeden — mówił sam do siebie. — Lorenza nienawidzi mnie: odgrażała się, że zdradzi i zdradziła. Tajemnica moja nie należy już do mnie, СКАЧАТЬ