Название: Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
Серия: Joanna Chyłka
isbn: 978-83-7976-030-5
isbn:
– Lepiej? – spytał Oryński.
– Lepiej będzie, jak odeśpię tę pieprzoną noc.
Żadne z nich nie zmrużyło oka i Kordian wątpił, by nawet gigantyczne zastrzyki cukru i kofeiny mogły postawić ich na nogi. Po tym, jak wieczorem otworzyli pojemnik z symbolem chemicznym kwasu, natychmiast zabrali się do roboty.
Ostatecznie Chyłka uruchomiła zarówno Kormaka w kancelarii, Szczerbińskiego w komendzie, jak i wszystkie inne trybiki machin, które zazwyczaj jej pomagały. Nie zważała na późną porę, dzięki czemu o poranku dwoje prawników otrzymało pierwsze wieści.
Z pojemnika już ściągano odciski palców, a jego zawartość była poddawana skrupulatnej analizie. Nie było w nim nic, co mogłoby okazać się groźne, przynajmniej nie bezpośrednio. Kiedy Kordian zdjął wieko, znalazł pojedynczą kartkę papieru. I mimo że dość szybko oddali ją w ręce policji, doskonale pamiętał każdą wydrukowaną na niej literę.
„OBROŃ KABELIS”, brzmiała pierwsza część wiadomości złożonej cienkim, charakterystycznym fontem. Druga, znajdująca się kilka linijek niżej, stanowiła ostrzeżenie. Nadawca groził, że jeżeli Chyłka nie wykona polecenia, następnym razem zawartość pojemnika będzie zgodna z jego opisem.
Normalnie oboje podeszliby do tego z dystansem, ale fakt, że przesyłka znalazła się w zamkniętym aucie Joanny, napełniał ich niepokojem.
– Kormak sprawdził już iks piątkę? – spytała Chyłka, pociągając kolejny łyk kawy.
– Mhm – potwierdził Oryński. – Otworzył ją bez problemu w Złotych Tarasach.
Joanna zaklęła pod nosem.
– Twierdzi, że to kwestia kupienia dwóch urządzeń na Aliexpress za czterdzieści złotych każde. Barachło nazywa się HackKEY i wygląda jak krótkofalówka, tyle że zamiast jednej nędznej antenki ma trzy porządne.
Mimo że bezkluczykowe otwieranie samochodów nazywano „metodą na walizkę”, urządzenia te nie miały z nią wiele wspólnego. Jedno z nich należało umieścić przy drzwiach samochodu, drugie niedaleko kluczyka. Wzmocniony sygnał oszukiwał system samochodu i otwierał centralny zamek, a złodziej bez trudu odjeżdżał w siną dal.
Tym razem jednak metoda została wykorzystana jedynie po to, by zostawić w iks piątce wiadomość z żądaniem i groźbą, pod którymi włamywacz złożył swój podpis.
Przedstawił się jako „mudżahid”, który wypalił na ciele Chyłki „piętno dżihadu”.
Właśnie ten ostatni element wydawał się Oryńskiemu najbardziej znaczący. Po pierwsze dowodził, że człowiek, który zostawił przesyłkę, znał Joannę na tyle dobrze, by wiedzieć, jak sama określa znamię na szyi powstałe po ataku kwasem. Po drugie podpis zdawał się sugerować, że nadawca traktuje to jako swoistą grę, być może zabawę. Wydźwięk sygnatury z pewnością nie mógł uchodzić za śmiertelnie poważny.
Kordian usiadł przed biurkiem i wyciągnął z papierowej torby maślane ciastko.
– Nadal stawiam na Langera – odezwał się.
Chyłka pokręciła głową.
– Nie miałby powodu.
– A kiedykolwiek go potrzebował?
– Słuszna uwaga – przyznała. – Ale tym razem kutafon jest poza kręgiem podejrzeń. Wyjechał z kraju, szusuje na nartach gdzieś w Dolomitach i jak Bóg da, połamie się tam jak kariera Weinsteina po akcji MeToo.
Kordian przez chwilę przeżuwał ciastko w milczeniu.
– Jesteś pewna?
– Ba. Po tym, jak oskarżyła go Lena Headey, gość już się nie podniesie. Nie pamiętasz, jak wyrżnęła wszystkich w Wielkim Sepcie?
– Ja pamiętam, ale ty nie, bo tylko czytałaś Martina, ale nigdy nie oglądałaś Gry o Tron.
– Nadrobiłam w ostatnim czasie, żebyśmy ostatni sezon połknęli razem. I naciesz się tym, bo to jedyny romantyczny gest, na jaki mnie stać.
– Będę wspominać go latami – odbąknął. – I miałem na myśli Langera.
– A. Jeśli o niego chodzi, to już kwestia Bożej opatrzności. Przy odrobinie dobrej woli Wszechmogący zsunie na niego lawinę.
– Chyłka…
W końcu oderwała wzrok od stojącego przed nią laptopa i spojrzała na Oryńskiego spode łba.
– To nie on, Zordon. Chyba że ma brata bliźniaka, który wczoraj był na stoku w Cortina d’Ampezzo i zasuwał tam jak Babicki w Pucharze Świata.
– Kto?
– Ten alpejczyk, który w Bormio przejechał całą trasę na jednej narcie.
Kordian nie miał pojęcia, o kim mowa, ale uznał, że najlepiej będzie, jeśli tylko pokiwa głową. Pewność w głosie Chyłki była wystarczająca, by skreślił Piotra Langera z listy podejrzanych. Owszem, gdyby miał w swoim otoczeniu choć jedną godną zaufania osobę, być może zleciłby jej podłożenie pojemnika. Takiej jednak nie było, a on nie byłby gotów ryzykować – zrobiłby to sam.
– Kto w takim razie ci to podrzucił?
Joanna wzruszyła ramionami.
– Krąg osób, które zdarzyło mi się wkurwić, jest dość duży.
– Właściwie nieskończony…
– Ale mogę go znacznie zawęzić, bo większość tych animozji się przedawniła.
– Tak?
Chyłka złapała za skraj ekranu i obróciła laptopa w stronę Oryńskiego. Powiódł wzrokiem po liście, którą przygotowała. Znajdowały się na niej przede wszystkim nazwiska ludzi związanych z pierwszą sprawą, którą razem prowadzili, ale także z zaginięciem Nikoli Szlezyngier, obroną Bukano, Sebastiana Sendala i Tesarewicza. Na końcu Joanna wypisała wszystkich zamieszanych w sprawę Fahada Al-Jassama.
Z kilkudziesięciu kandydatów i kandydatek wybrała paręnaście osób. W zasadzie każda z nich znalazłaby dobry powód, by odegrać się na Chyłce. Najbardziej podejrzani byli jednak ci na końcu listy.
– Rzeczywiście zawęziłaś – mruknął Kordian i obrócił komputer z powrotem w jej stronę.
Joanna zmrużyła oczy, przesuwając wzrokiem po wykazie.
– Właściwie pominęłam jedno nazwisko.
– Czyje?
– Twoje.
СКАЧАТЬ