Название: Immunitet. Joanna Chyłka. Tom 4
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
Серия: Joanna Chyłka
isbn: 978-83-7976-511-9
isbn:
– Co to jest? – zapytał Artur.
– Kolejne ostrzeżenie.
– Przed czym?
– Przed tym, żebym nie zajmowała się tą sprawą.
– Ale…
– Dlatego jeśli wezwałeś tu Zordona po to, by przekonał mnie do obrony ojca, zastanów się dwa razy. Coś ewidentnie jest na rzeczy. Coś większego, niż przypuszczałam.
7
ul. Wyspowa, Zacisze
Ochroniarz po raz kolejny spróbował dodzwonić się do mieszkania sędziego Sendala. Pokręcił głową, rozłożył ręce, a potem spojrzał bezradnie na Chyłkę.
– Niech pan zatarabani jeszcze raz.
– Próbowałem już czterokrotnie…
– Do pięciu razy sztuka.
– Pana Sendala najwyraźniej nie ma w domu.
– Ani jego żony? O tej porze?
Stojący obok Kordian podciągnął rękaw marynarki i spojrzał na zegarek. Uwadze Joanny nie uszło, że był to nowy model szwajcarskiego mondaine’a. Klasyczny, minimalistyczny, ale jednocześnie nowoczesny. Ceny pewnie zaczynały się od trzech tysięcy, co świadczyło o tym, że kancelaria Żelazny & McVay coraz bardziej ceniła sobie Oryńskiego. Nic dziwnego, miał na swoim koncie już kilka głośnych sukcesów. Problem polegał na tym, że im szybciej młodzi prawnicy wspinali się w hierarchii, tym szybciej spadali z piedestału. Chyba że po drodze zaprzedali duszę korporacyjnym demonom. To gwarantowało nietykalność.
Chyłka potrząsnęła głową. Potrzebowała się napić, jej myśli zaczynały dryfować w niebezpiecznych kierunkach.
– Która jest? – spytała.
– Dziesięć po ósmej.
Przeniosła wzrok na ochroniarza w budce.
– O której zwykle przyjeżdżają z pracy?
– Ale skąd ja mam…
– Niech pan nie pierdoli – wypaliła. – Siedzi pan tu dzień w dzień, doskonale się pan orientuje.
Przez chwilę się zastanawiał, jakby był szafarzem tajemnej wiedzy.
– Nie mogę ot tak…
– Jestem adwokatem pana Sendala, wszystko pan możesz. Więc?
– Ona wraca po ósmej, on dużo wcześniej.
Joanna pokiwała głową. Wyciągnęła telefon, a potem wybrała numer sędziego. Zadzwoniła, ale po raz kolejny usłyszała tylko informację, że abonent jest tymczasowo niedostępny.
Zaklęła pod nosem.
– Powinien dawno się z nami skontaktować – zauważyła.
– Wiem.
– Do tej pory ma już wszystkie szczegóły. Wie kto, co, gdzie i kiedy.
– Spokojnie…
– Jestem spokojna, Zordon. Zważywszy, że mój klient zapadł się nagle pod ziemię, jestem bardzo spokojna. Pamiętasz, co było ostatnim razem, kiedy do tego doszło?
– Nie. Wymazałem to z pamięci.
Skinęła tak energicznie, że zakręciło jej się w głowie. Emocje zaczynały wzbierać, tamy powoli przeciekały. Wraz z nimi coraz gorzej trzymały się też bariery, które wzniosła. Kilka metrów dalej był sklep spożywczy, a przy drugiej bramie na osiedle – Żabka. Wystarczyło wejść do środka, poprosić o…
– Jedzie – oznajmił ochroniarz, wskazując czarnego forda mondeo.
Kierująca zatrzymała się przed szlabanem i przez chwilę patrzyła nierozumiejącym wzrokiem na Chyłkę.
– Joanna?
– We własnej osobie.
Natalia Sendal trwała z otwartymi ustami, jakby prawniczka była ostatnią osobą, którą spodziewała się zastać w tym miejscu.
– Co ty tutaj robisz?
– Przyjechałam zobaczyć się z klientem. Nie odbiera telefonów.
– Może ma rozprawę lub posiedzenie. TK obraduje teraz właściwie bez…
– O tej porze? Nie. Poza tym byliśmy na Szucha. Nie widzieli go tam od rana.
– W takim razie może jest w ministerstwie? Miał rozmawiać z kimś, kto wie, co się dzieje w całej tej sprawie.
O tym nie raczył jej poinformować, ale nie było to nic nadzwyczajnego. Sama poleciła mu, by zebrał wszystkie okruchy informacji, jakimi będą gotowi podzielić się prokuratorzy i politycy. Rozmowa z ministrem sprawiedliwości byłaby z pewnością na miejscu.
– Wejdziecie? – zapytała Natalia. – Zaraz spróbuję się z nim skontaktować. Może rozładował mu się telefon… tak czy inaczej zaraz powinien być. Możecie poczekać na niego u nas.
– W porządku.
– Wsiadajcie – odparła, patrząc na tylne drzwi.
– Przejdziemy się.
Natalia uniosła brwi, ale ostatecznie sięgnęła po pilota, otworzyła bramę i ruszyła przed siebie. Poszli za samochodem.
Nie uszli kilku kroków, nim rozbrzmiał dźwięk refrenu Afraid to Shoot Strangers. Chyłka zatrzymała się i sięgnęła po komórkę. Nieznany numer, kierunkowy z Warszawy. Odebrała i przez chwilę słuchała tego, co miał do powiedzenia rozmówca. Potem podziękowała zdawkowo i się rozłączyła.
– Sendal? – zapytał Oryński, kiedy ruszyli w stronę zaparkowanego w oddali forda.
– Nie. Ludzie z UPS.
– Po braku entuzjazmu wnoszę, że niczego się nie dowiedzieli.
– Absolutnie niczego – potwierdziła.
– Jak to możliwe? Przecież ktoś musiał odebrać tę przesyłkę, muszą być dane nadawcy i…
– Nadano ją w Access Poincie przy Sienkiewicza. W małym Carrefourze, jednym z tych ekspresowych. Wystarczy opłacić to przez Internet, wydrukować nalepkę i po sprawie. Nie musisz podawać nawet prawdziwych danych, bo i po co?
– No tak.
Do czarnej róży nie dołączono żadnego listu, żadnej informacji. Właściwie nie СКАЧАТЬ