Название: Przewieszenie
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Триллеры
Серия: Komisarz Forst
isbn: 978-83-8075-078-4
isbn:
Zresztą Wiktor nie był przekonany, czy w ogóle numer zdobędzie.
Ale zdobył. Kiedy dopił kawę i nastawił wodę na kolejną, wypalając przy tym trzeciego papierosa, nadeszła wiadomość zwrotna. Kormak podał mu numer i dopisał, że dzwonić może w godzinach pracy, bo jest sam w gabinecie.
Forst od razu wybrał numer.
– Tak? – zapytał młody mężczyzna.
– Śledztwo jest w toku – zaczął bez wstępu Wiktor. – To oznacza, że rzeczywiście grożą mi konsekwencje prawnokarne.
– Mhm…
– Dlatego niech ci wystarczy tyle, że jestem komisarzem w dochodzeniówce.
– Wiktor Forst.
Oficer zamarł z papierosem nad popielniczką.
– Nietrudno się domyślić – dodał Kormak. – Wystarczy śledzić doniesienia medialne i mieć trochę oleju w głowie, żeby poskładać wszystko do kupy. To ty prowadziłeś sprawę z Giewontu, wypowiadałeś się nawet na antenie NSI. Potem nagle zniknąłeś i pojawiłeś się dopiero, gdy zatrzymano rzekomych sprawców.
Forst strzepnął popiół.
– Nie masz co w życiu robić, młody? – spytał.
– Taka moja praca. Szperam.
– I ktoś ci za to płaci?
– Za sprawę Bestii z Giewontu nikt, sam się zainteresowałem.
– Bestii z Giewontu?
– Tak go nazywają w mediach. Nie śledzisz przekazów?
– Staram się tego nie robić. Mam wystarczająco dużo gówna w robocie.
Jeśli już Forst przeglądał jakiegokolwiek portale informacyjne, to te zagraniczne. Zawsze, gdy wchodził na serwis NSI, zastawał tam litanie pesymizmu, apoteozę cierpienia, pecha i ogólnej beznadziejności. Ktoś zamordował swoją żonę, ktoś spłonął w swoim domu, na górników zawalił się strop, w wypadku samochodowym zginęły cztery osoby, ktoś zatruł się gazem, gdzieś trąba powietrzna zniszczyła czyjś dom… Nieustanna kanonada dramatów, która sprawiała, że nietrudno było popaść w defetystycznych nastrój.
– Mniejsza z tym – odezwał się Kormak. – Ale skoro już ustaliliśmy, kim…
– Niczego nie ustaliliśmy.
– Jasne, jasne. Będę udawał, że nie wiem, kim jesteś. Nic to, że kojarzę głos z telewizji.
Wiktor zdusił westa w popielniczce i napił się kawy. Właściwie rzadko przejmował się konsekwencjami swoich działań, w tym przypadku też nie zamierzał. Chłopak mógłby zrobić mu niezły gnój, gdyby złożył donos do jednostki. Tylko dlaczego miałby to robić?
Forst milczał, podobnie jak rozmówca. W tle słyszał stłumiony gwar, jakby Kormak znajdował się na zapleczu jakiejś hali targowej.
– Nie zapytasz, z kim ty masz do czynienia? – odezwał się w końcu chłopak.
– Nie interesuje mnie to – uciął Wiktor.
– No tak. Wolisz dowiedzieć się, co to za moneta.
– Otóż to.
Słyszał, jak Kormak nabiera tchu.
– Miałeś szczęście, że trafiłeś na mnie – powiedział. – Na reddicie jest wielu skrzywionych…
– Przejdź do rzeczy.
– Najpierw chciałem zrobić wstęp – zaoponował chłopak.
– Którego nie chcę słuchać.
– Ale rzecz w tym, że jestem w pewnym sensie detektywem, który…
– Moneta.
Forst usłyszał westchnienie, ale po koncyliacyjnym głosie chłopaka wnosił, że może pozwolić sobie na dużo więcej obcesowości. Może Kormak na co dzień obcował z kimś, kto przyzwyczaił go do grubiaństwa.
– Dobra – powiedział rozmówca. – Przyjrzałem się każdemu pikselowi na tej monecie, jak pewnie zorientowałeś się po ostatniej wiadomości.
– Tak – odparł Wiktor. – I jeszcze raz usłyszę jakąś kretyńską uwagę, przejadę się do ciebie.
– Nie wiesz nawet, gdzie jestem.
– Znajdowałem już nie takich jak ty.
Kormak odchrząknął.
– Robię to z dobroci serca, więc…
– Więc równie dobrze możesz się pospieszyć. – Wyręczył go komisarz. – Skąd pochodzi numizmat?
Machinalnie sięgnął po paczkę papierosów, ale szybko uznał, że to nie najlepszy pomysł. Zamiast tego odpakował gumę Big Red.
– Ta moneta to obol – powiedział Kormak. – A dokładnie jeden z tych, które starożytni Grecy wkładali zmarłym do ust, by ci mogli zapłacić Charonowi za przeprawę przez Styks.
Forst poczuł, że wzbiera w nim złość. Kimkolwiek był morderca, okazał się na tyle bezczelny, by w ciele Olgi zostawić najbardziej symboliczny i charakterystyczny pieniądz.
– Ten konkretny obol był jednym z najpowszechniej używanych, przynajmniej tak wyczytałem na Google Books. Jest tam trochę opracowań – dodał chłopak.
– Kto bił tę walutę?
– Demetriusz I Baktryjski. Panował w okolicach dwusetnego roku przed naszą erą.
Wiktor sięgnął po plik żółtych samoprzylepnych kartek i zapisał sobie władcę. Przypuszczał, że ta postać może mieć jakieś znaczenie. Choć Forst nie wiedział, kim jest jego przeciwnik, zdążył poznać go całkiem dobrze.
– Na awersie widać tego władcę w nakryciu głowy przedstawiającym słonia. Wygląda głupio, ale starożytnym zapewne chodziło o to, by podkreślić, że Demetriusz podbił Indie.
– A rewers?
Komisarza znacznie bardziej interesował napis, którego nie potrafił rozczytać.
– Tam jest Herakles, który sam się koronuje prawą ręką, a w lewej trzyma maczugę i skórę lwa.
– A inskrypcja?
Forst СКАЧАТЬ