Название: Ekspozycja
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Триллеры
Серия: Komisarz Forst
isbn: 978-83-8075-028-9
isbn:
Zwyrodnialec został skazany na karę śmierci, co stanowiło jedyny plus peerelowskiego systemu karnego. Oprócz Arnolda byli inni – po wojnie w Polsce grasowało przeszło trzydziestu seryjnych morderców.
Być może ta lista właśnie wzbogaciła się o jedną osobę.
– Co się dzieje? – zapytała zaspana Szrebska, wchodząc do kuchni. Oparła się o futrynę i spojrzała spod wpół przymkniętych powiek na Wiktora. Ten uniósł rękę i podgłośnił radio. Spiker właśnie informował, że według źródeł PAP w ustach zmarłej również znaleziono monetę.
Olga i Forst spojrzeli na siebie i przez moment trwali w bezruchu. W końcu Szrebska podeszła do stołu i zajęła miejsce obok niego. Oboje słuchali z uwagą.
Wiadomości nie było wiele i podawano same ogólniki – zamordowana dziewczyna była piętnastolatką, a moneta miała być podobna do tej, którą reporterka NSI wcześniej zamieściła na portalach społecznościowych.
Gdy radiowiec skończył przekazywać okruchy informacji, w kuchni zaległa cisza. Wiktor i Szrebska nadal spoglądali po sobie, starając się zrozumieć, co się właściwie wydarzyło.
– Piętnastoletnia dziewczyna…
– Wiem – uciął Forst. – Nie ma nic wspólnego z Chalimoniukiem.
– Co?
– Brak klucza.
– Co ty pieprzysz?
Wiktor uzmysłowił sobie, że Szrebska nie to miała na myśli.
– Chodziło mi o to, że to jeszcze dziecko – dodała cicho, z rezygnacją.
Forst mruknął coś pod nosem.
– I jakiego klucza? – zapytała Olga.
– Przypuśćmy, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą…
– Nie musimy niczego przypuszczać. Łącznie z ofiarą na Białorusi to już trzy sprawy. Seryjne morderstwa.
Wiktor skinął głową. Jeśli był to ten sam człowiek, to rzeczywiście się kwalifikował. Komisarz nadal jednak był zadania, że na Giewoncie w grę wchodziła kilkuosobowa grupa, która zmusiła Chalimoniuka do wdrapania się na szczyt.
– Ofiary nie mają żadnej wspólnej cechy – odezwała się Szrebska. – O to ci chodzi? Nastolatek na Białorusi porąbany siekierą, na Giewoncie powieszony nauczyciel akademicki, a teraz ta dziewczyna.
– Każdy seryjny morderca dobiera ofiary wedle jakiegoś klucza. Zawód, wiek, kolor włosów, albo…
– Tak, tak, Forst. Oglądałam CSI, Castle’a i Criminal Minds, nie musisz ględzić.
Wiktor rozejrzał się po pokoju. Gdyby był w swoim gabinecie, otworzyłby teraz szafkę, wyjął z niej plik żółtych kartek samoprzylepnych i zaczął wypisywać wszystko, co do tej pory udało się ustalić. W ten sposób pracował od lat – i dotychczas udawało mu się połączyć pozornie niepowiązane ze sobą fakty. Był skuteczny. Gdyby było inaczej, dawno wywalono by go na zbity pysk.
– Forst?
– Zastanawiam się.
– Rozglądasz się, jakby gdzieś tutaj miała tkwić odpowiedź.
Trzy ofiary. Chłopak, starzec i nastolatka.
Siekiera, powieszenie i…
– Nie wiemy, jak zginęła ta dziewczyna – zauważył.
– I przypuszczam, że nieprędko się dowiemy – odparła pod nosem. – Zobaczysz jak to jest po drugiej stronie, gdzie większości rzeczy trzeba się domyślać.
Wiktor podniósł się z krzesła, a potem podszedł do kurtki wiszącej w sieni. Wyjął z niej komórkę, dostrzegając przerażenie na twarzy dziennikarki.
– Co robisz? – zapytała.
– Muszę zadzwonić.
– Zwariowałeś? Zaraz namierzą twój sygnał.
– Niezupełnie – odparł, wracając do kuchni. Gospodyni jeszcze nie wstała i miał nadzieję, że tego dnia pośpi dłużej. – Wiesz, jak namierza się telefony?
– Choćby przez GPS.
– Też – przyznał. – Ale tradycyjna metoda to triangulacja sygnału ze stacji bazowych. Żeby mój telefon został zlokalizowany, musi znajdować się w zasięgu trzech stacji. Tutaj, na zupełnym zadupiu, będziemy mieć wielkie szczęście, jeśli w ogóle będzie sygnał.
– Jesteś tego pewien?
– Tak. Sam namierzałem komórki – odparł z uśmiechem, włączając urządzenie. – Nawet z zasięgiem trzech stacji trudno jest ustalić dokładną lokalizację. W takim miejscu margines błędu wyniósłby do pół kilometra.
– To niedużo.
– Gdyby były trzy stacje. A jest zapewne nie więcej niż jedna.
– To jednak pewne ryzyko.
– Ale nieduże – odparł Wiktor, gdy telefon się uruchomił. – Rozpiętość krycia przez stację bazową wynosi sto dwadzieścia stopni. Nawet jeśli są dwie, będą mieć spory kawałek okolicy do przeszukania.
Olga nerwowo przygryzła dolną wargę.
– Niech będzie – zawyrokowała. – O ile powiesz mi, do kogo chcesz dzwonić.
– Mam jeszcze kilku kolegów w jednostce, wbrew temu, co mogłabyś sądzić.
Uśmiechnął się, a potem wybrał numer Stefana Dębskiego. Jeśli mógł zwrócić się do kogoś o pomoc, to wyłącznie do niego. Poczciwina nie pełnił żadnej istotnej funkcji, ale cieszył się zaufaniem w całym wydziale. Chadzał w rzadko pranych koszulach, cerę miał pryszczatą, ale pomagał chętniej niż ktokolwiek inny. Ostatnimi czasy przesiadywał głównie w archiwum, starając się wprowadzić do komputera tony akt z ostatnich lat.
– Halo? – rozległ się niepewny głos w słuchawce.
Wiktor milczał, dając rozmówcy chwilę, by ogarnął sytuację.
– Forst? To ty?
– A kto inny miałby dzwonić z mojego numeru?
– Szukają cię.
– Zdążyłem się zorientować.
Stefan milczał.
– Po co do mnie dzwonisz? – zapytał СКАЧАТЬ